Rozdział 3

31 2 0
                                    

Obudziła się z samego rana, słońce ledwo wzeszło, niebo miało jeszcze odcienie pomarańczu, jednak mgła z ulic nie ustąpiła,a jakby zrobiło jej się więcej. Zza drzwi usłyszała podniesiony głos Holmesa, wykrzykiwał coś energicznie jakby właśnie dostał zadanie, od którego zależy los świata. Wybiegła szybko podekscytowana następną przygodą jaka mogła ich dziś spotkać. Niestety zapomniała o ubraniu się wcześniej. Przypomniał jej dopiero zdziwiony wzrok Holmesa, który spoczął na niej, gdy znalazła się w salonie. Wpatrywał się w nią niespodziewanie długo, świdrował ją na wylot spojrzeniem błękitnych oczu, pochłaniał wzrokiem. Pierwszy raz widziała u Holmesa taką reakcję. Zdziwiona spojrzała, w lustro. Na sobie miała sukienkę piżamową koloru białego, wykończoną koronką. Jej twarz przybrała kolor czerwieni, gdy Holmes po ponad minucie wpatrywania się w nią znowu zajął się swoimi sprawami. Szybko zniknęła za drzwiami swojej sypialni, a do jej uszu doszedł śmiech Watsona z salonu i ich konwersacja.

- Nigdy nie widziałem u ciebie takiego zdziwienia i....zainteresowania.-powiedział Watson.

- A, ja u ciebie takich pokładów głupoty John.-odpowiedział Holmes. W tym momencie skupiła się, na przebieraniu i nie zwracała już uwagi na konwersacje między mężczyznami.

Po jakimś czasie wyszła z pokoju ubrana w jeansy i białą podkoszulkę, z dość wyciętym dekoltem.

- Mamy sprawę!-wrzasnął Holmes po czym spojrzał na nią przelotnie zapewne upewniając się, czy tym razem nie jest ubrana w piżamę. Czego nie mogła wiedzieć, to tego, że jego serce przed chwilą fikało koziołki, a oddech dopiero teraz powoli się uspokajał. Nigdy nie czuł niczego podobnego.

- Nie musisz wrzeszczeć, jestem, w kuchni Sherlock. Doskonale cię słyszę.-powiedziała przygotowując jedzenie.

- W galerii został skradziony obraz Van Gogha. Podobno nikt tam nie wchodził, a ochroniarze są martwi. Jeden z nich zaginął.-powiedział Holmes podekscytowany.

- Proste, ten, który zaginął zwędził obraz i wymordował resztę by na niego nie nakapowali.-powiedziała olewającym tonem.

- Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że zaginionego znaleźli później, w innej galerii sztuki, pomalowany na rzeźbę, nie żył.-powiedział Holmes po czym uśmiechnął się.

- Holmes, to jest genialne!-wykrzyknęła i w przypływie entuzjazmu rzuciła mu się na szyję. Widząc jednak jego zakłopotanie szybko się odsunęła-przepraszam.-dodała ciszej.

- Nic się nie stało.-odpowiedział po czym obydwoje pokierowali się do wyjścia z Baker Street.

Szli przez ulice Londynu i wpatrywali się w przestrzeń rozciągniętą przed nimi. Pozostawali, w ciszy przerywanej odgłosami miasta. W istocie Holmes chciał się odezwać, ale nie wiedział jak. W rezultacie błąkał się bez sensu po swoim pałacu myśli. Lilian również chciała przerwać ciszę, ale nie przychodziło jej nic do głowy.

- Sorki za pokaz, w piżamie z samego rana.-Rzuciła, a zaraz potem pomyślała. Nie wracaj do tego idiotko.

- Nic się nie stało, nie obeszło mnie to specjalnie. Ja mam zwyczaj chodzenia po mieszkaniu, w samym prześcieradle.-Skłamał. Lilian poczerwieniała chcąc usunąć z myśli obraz Sherlocka, w samym prześcieradle. Wyglądałby nad wyraz kusząco.

- Analizujesz czemu chodzę, w prześcieradle?-zapytał Holmes.

- Raczej jak w nim wyglądasz.-nie wiedziała czemu to powiedziała. Od razu skarciła się za to w myślach.

- Ciekawe spostrzeżenie.-powiedział Sherlock po czym uśmiechnął się. Nie uśmiechał się często, ale Lilian sprawiała, że robił to częściej niż zazwyczaj. Bezwiednie zaczęła nucić „Love story" Taylor Swift. Sherlock znowu zamilkł i podróżował po pałacu myśli. Gdy doszli do galerii przez chwilę przypatrywali się budynkowi. Piękne fasady przywodziły na myśl wspaniały dwór, w którym mieszka największa socjeta Londynu. Piękne przeszklone i obszerne okna zakończone złotymi ramami wyglądały bajecznie, a marmurowe schodki, które prowadziły do wejścia, aż się prosiły o przejście po nich. Sherlock spojrzał na nią ukradkiem, a jego błękitne oczy spoczęły na jej soczystych ustach, które przybrały wyraz uśmiechu i zachwytu. Nie pasowali do siebie niczym Daphne Bridgerton i Simon Hastings, a mimo to ciągnęło go coś do tej niesamowitej dziewczyny, coś czego jeszcze nigdy nie czuł. W tym momencie Lilian ocknęła się z zamyślenia, a Sherlock szybko skierował wzrok z powrotem na budynek. Lilian jak zahipnotyzowana szła powoli po marmurowych schodach, oczarowana wspaniałością budowli. Lekko popchnęła drzwi, które otworzyły się powoli ukazując jeszcze cudniejsze wnętrze gdyby nie obecność policji, która niszczyła magię. Za sobą usłyszała lekko stawiane kroki Sherlocka. Z tego co zdążyła zaobserwować miał on dziwny zwyczaj wbiegania po schodach drobiąc na każdym pojedynczym schodku. Gdy go tak obserwowała bawiło ją to niezmiernie. Przeszedł koło niej obojętnie i już myślała, że o niej zapomniał gdy nagle zatrzymał się, w połowie drogi i odwrócił, w jej stronę, po czym spojrzał na nią wyczekująco. Podbiegła dotrzymując mu kroku i spoglądając na niego pytająco.

The Queen of the mind palaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz