Rozdział 4

28 2 0
                                    

Pokój na Baker Street pochłonięty był, w mroku oświetlanym tylko dwoma lampkami nocnymi i światłem księżyca wpadającym przez okno. Sherlock siedział przy stole studiując każdy najmniejszy znaczek, w zapisie nutowym natomiast ona pogrążona była, w lekturze „Bridgertonów". Nie chciała się do tego przyznać, ale, w gruncie rzeczy przypominali jej ją i Sherlocka.

- Pomogłabyś mi?-zapytał spoglądając, w jej stronę, ich spojrzenia napotkały się, w tym samym momencie tworząc swoiste napięcie. Niechętnie odłożyła książkę i podeszła do niego. Nachyliła się nad stołem tak blisko niego, że czuła jego ciepły oddech na karku. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Skrycie kochała bruneta.

- Popatrz, niektóre nuty zaznaczono na inny kolor, to słowa kluczowe.- przyjrzała się kartce uważniej i teraz zauważyła sedno.-to są tak naprawdę dwie piosenki sklejone, w jedną. Brixton dwa, trzy, racja kochanie, zakochana w londyńczyku. Nie klei mi się to jakoś.

Sherlock wpatrywał się, w zaznaczone przez nią nuty i napisane nad nimi słowa. Dobrze wiedział o co chodziło Moriartiemu, ona była zakochana, w nim, a on im groził. Tylko co do tego miało cholerne Brixton i te numery?

- Pomyślimy nad tym jutro. Wydaje mi się, że dziś twoją uwagę przykuwają „Bridgertonowie". Przynajmniej tam możesz odnaleźć prawdziwą miłość.-powiedział chłodnym tonem i zabrał jej sprzed oczu kartkę.

- Nie sądzisz, że jest ona możliwa też w prawdziwym świecie?-zapytała przyglądając mu się.

- Miłość jest niebezpieczna Lilian.-odpowiedział i zniknął za drzwiami swojej sypialni. Chwilę stała, w kuchni z niezadowoloną miną po czym poszła za nim. Niech udowodni swoją tezę skoro jest taki mądry. Powoli otworzyła drzwi zerkając ukradkiem czy może wejść, akuratnie w tej chwili Holmes odnotował jej zamiary i szybko sięgnął po coś do szuflady, notabene nie mogła wiedzieć co to było bo widziała tylko jego stopy. Gdy weszła ledwo zdążył założyć koszulę, acz mignął jej przed oczami kawałek nagiego torsu Sherlocka. Holmes odwrócił się do niej z miną tak zdziwioną jakby zobaczył ducha. Jej wzrok spoczął na dalej otwartej szufladzie do, której wcześniej w pośpiechu zaglądał Holmes, lekko podniosła głowę i skierowała dyskretnie (jak przypuszczała) wzrok, na zawartość szafki, która sprawiła, że jej twarz przywlekł malinowy rumieniec. Właśnie na oczach Holmesa zaglądała do jego szafki z bielizną. Mimo tego co teraz czuła udało jej się przywołać na twarz dumną minę. Za to Holmes pierwszy raz w życiu nie wiedział co powiedzieć. Mało brakowało, a weszłaby podczas gdy on, no cóż. Nie był w pełni ubrany. Panowała między nimi niezręczna cisza, a cała sytuacja nabierała groteskowego humoru.

- Pożyczyć ci coś stamtąd? Tak tęsknie tam patrzysz.-powiedział nie mogąc powstrzymać się od komentarza. Lilian widziała, że Holmes walczy by się nie śmiać. Zrobiła lekko obrażoną minę przenosząc wzrok na Holmesa, który schylił się by zamknąć szafkę. Jego pośladki, w czarnych bokserkach wyglądały niemal seksownie. Najwyraźniej odnotował jej spojrzenie bo zwrócił, w jej stronę twarz z wymownym wyrazem błękitnych oczu na co ona znowu spłonęła rumieńcem. Odwrócił się do niej, wyprostował po czym usiadł naprzeciwko.

- Przyszłaś do mnie by sprawdzić co mam w szafkach i pooglądać mój tyłek czy miałaś jakiś głębszy cel?-zapytał niby od niechcenia, ale dalej z trudem powstrzymywał się by się nie śmiać. Lilian jakby dopiero teraz przypomniała sobie właściwy powód wizyty, w sypialni Sherlocka.

- Objaśnij mi swoją teorię panie inteligentny.-Lekko się jąkając wydukała wreszcie po kilku próbach sklecenia zdania. Pod jej nieustępliwym wzorkiem, które teraz już na szczęście kierowała na jego twarz zmuszony był usiąść na fotelu i tłumaczyć jej swój tok myślenia. Była doprawdy niemożliwa.

- Moja droga Lilian, miłość jest niebezpieczna pod względem osłabiania nas i mącenia naszej uwagi. Często przez nią posuwamy się do czynów których o niezmąconym umyśle byśmy nie zrobili.-powiedział czekając na jej ciętą ripostę. W zamian tego otrzymał tylko łagodnie zdane pytanie.

- Nigdy nie byłeś zakochany?-zapytała patrząc na niego ze współczuciem.

- Nie.-skłamał.

- Wiesz co tracisz?-zapytała ze smutkiem.

- Nic nie tracę Lilian. Bridgertonowie to bujda, a teraz wyjdź proszę i nie zawracaj mi głowy głupstwami.-powiedział, a w jej oczach pojawiły się łzy, mimo tego uśmiechnęła się pobłażliwie.

- Przemyśl moje słowa.-odpowiedziała i zostawiła go samego. W, istocie myślał nad jej słowami całą noc, a następny dzień przyniósł nieoczekiwany skutek. 

The Queen of the mind palaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz