Rozdział 12

18 1 0
                                    


Siedział przy jej łóżku, w szpitalu i czekał, aż się obudzi. Zrozumiał, że była to jego wina, gdyby zawiózł ją wcześniej do szpitala nie byłoby skutków, w postaci czasowego niedotlenienia. Nagle się obudziła. Spojrzała na jego dłoń na której opierał się była cały czas zaciśnięta. Zauważył to i spojrzał na nią swoimi błękitnymi oczami, które wyrażały oczekiwanie i nadzieję. Rozluźnił dłoń, a wtedy zobaczyła tam małe czerwone pudełeczko. Nic z tego nie rozumiała. W jej głowie zaczęła pojawiać się myśl Co on kombinuje ? Uklękną przed nią i spojrzał jej w oczy otwierając powoli pudełeczko. Na jej twarzy odmalowało się zdziwienie.

- Tak, pod warunkiem, że nie wrócisz już do narkotyków.- powiedziała bez wahania.

- Nawet nie zdążyłem zapytać, ale obiecuję ci, że nie wrócę .- powiedział Sherlock, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Włożył jej pierścionek na palec i pocałował ją namiętnie.

Usłyszeli pukanie do sali, a w drzwiach stanęła Pani Hudson. Obydwoje zwrócili wzrok w jej stronę.

- Kochani, gratuluję. Mam nadzieję, że stan Lilian za niedługo będzie lepszy. Za chwilę będą tu John i Mary.-powiedziała Pani Hudson i wyszła pozostawiając ich samych. Na telefon Sherlocka przyszedł sms, pewny, że to rodzice odebrał od razu jednak sms przyszedł z nieznanego numeru. Na twarzy Sherlocka pojawiło się przerażenie. Z zaciekawieniem i lekkim strachem spojrzała przez ramię i aż ją zamurowało. Wiadomość była od Moriartiego. Ktoś umrze na ślubie Johna? Jak myślisz kto? John? Mary? Twoja słodka, krucha Lily? A, morze wszyscy naraz – J.M. Telefon wypadł z ręki Sherlocka i spadł na podłogę.

- Nie..- wyszeptała załamującym się głosem. Objął ją ramieniem, ale jego mina dalej była nieobecna.

- Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, nie pozwolę cię skrzywdzić.-powtarzał gładząc ją delikatnie po włosach. Schowała twarz w jego ramionach co chwilę szlochając. Szczęście jakie jeszcze chwilę temu panowało na Baker Street ustąpiło załamaniu i strachowi o bezpieczeństwo najbliższych. Tych których kochała ona i tych których kochał on. Po chwili załamania Sherlock spojrzał na nią z poczuciem winy, w oczach.

- Nie Sherlock, to nie twoja wina.-powiedziała.

- Wręcz przeciwnie, to wszystko moja wina.-odpowiedział, a w tym momencie weszli John i Mary.

- Co się stało?-zapytała Mary.

- Moriarty. Jakimś cudem wstał z martwych i chce kogoś z nas zabić.-odpowiedział Sherlock.

- Nie pozwolimy mu na to.-powiedział John.

- Tylko jak go pokonać?-zapytała Lilian

The Queen of the mind palaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz