Na stoku

645 13 0
                                    

- Pamiętaj - Kendra nałożyła gogle na twarz. - Jeśli jedziesz w bok stoku, ktoś, kto wjedzie w ciebie z góry, ma pełne prawo do zrzucenia winy na ciebie.
- A co mam zrobić, jeśli ktoś we mnie wjedzie z impetem tak o?
- Wtedy raczej już nic nie zrobisz.
Paprot westchnął, poprawił mocowania i nasunął sznruki kijków na dłonie.
- Jedziemy?
- Tak, ale nie rozpędzaj się zanadto.
Dziewczyna odepchnęła się kijkami i pomknęła w dół stoku. Nie jechała z jakąś ogromną prędkością, ale dla początkującego wydawała się i tak duża. Zatrzymała się na dole, bokiem do kierunku jazdy i pomachała ręką w rękawiczce. Teraz jego kolej.
Jednorożec poszedł w jej ślady: mocno wbił kije w śnieg, odepchnął się i wyrwał je. Narty wydawały się przedłużeniem jego ciała. Nie były ani za krótkie, ani za długie, słuchały się i jechały tam, gdzie chciał, skręcały tak, jak sobie tego zażyczył. Jechał slalomem, przechylając się tak, że narty skręcały bez jego woli. Zatrzymał się obok Kendry. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do jej jasnoniebieskiej kurtki. Z trudem ją rozpoznawał.
- To, jak jechałeś - powiedziała - nazywa się "karwing". Przechylanie ciała tak, że narty same skręcają. Mnie długo zajęło, zanim załapałam, na czym to polega. A tobie od razu wychodzi!
- Początek zawsze jest najgorszy. Pewnie z czasem nauczę się czegoś więcej.
- Na pewno. Wiesz gdzie mamy się spotkać z Warrenem, Sethem, Tanu i Vanessą?
- Pod wyciągiem Ah7 czerwonej trasy, cokolwiek to znaczy.
- Okay, wiem, gdzie to jest. Jedź cały czas za mną, żebyśmy się nie pogubili.
Ruszyła, a Paprot za nią. Całkiem nieźle ogarniał już zasady jazdy na nartach, chociaż nadal się uczył. Wiele lat spędzonych poza rozwojem ludzkości odcisnęły się na nim i teraz nie mógł się nadziwić, jakie tu mają wspaniałe urządzenia. Karty czytnicze, wyciągi różnych rodzajów (najbardziej podobała mu się gondola), samochody czy zwykłe telefony - to wszystko było dla niego nowe. Dlatego teraz, powoli jadąc za Kendrą, rozglądał się w poszukiwaniu kolejnych nowości. Ciekawe, czy uda mu się wypatrzeć statek UFO.
Zachwycało go to, jak ludzie doskonale radzą sobie na przeróżnych pojazdach. Jeździli tak jak on na nartach, ale też na snowboardach i dziwnych krzesełkach na deskach. Widział nawet takich ludzi, którzy doczepili sanki do smyczy biegnących psów i zasuwali za nimi, a szczególnie dzieci.
Zjechali pod wyciąg, ale ku zaskoczeniu ich obu czekał na nich tam tylko Tanu.
- Cześć! - powiedział, kiedy ich dostrzegł. - Mała zmiana planów. Sethowi obsunęła się narta po stoku i zjechał kawałek w dół. Oni pognali za nim, a kiedy się zatrzymali, było za nisko, żeby się z powrotem wdrapywać. Polecili mi więc, żebym tu na was czekał i powiedział wam o tym, a razem zjedziemy za nimi. Warren mówił, że będą czekać przy gondoli Bc3 trasy niebieskiej.
- Dobrze. Myślę, że zjedziemy jeszcze raz czy dwa i będziemy wracać, bo robi się już ciemno - stwierdziła Kendra.
- Masz rację. Jedźcie za mną.
Odwrócił się o 180 stopni i pojechał przed siebie. Skręcił zaraz za drzewami. Kendra i Paprot podążyli za nim.
- Rozpędźcie się! - usłyszeli.
Wobec tego zaczęli odpychać się kijkami, żeby uzyskać wystarczającą prędkość. Kiedy skręcili, podjechali trochę pod górę, wyskoczyli i... spadli kilkanaście centymetrów od dziury w śniegu. Wyglądała jak szeroka na metr niezbyt głęboka przepaść, ale upadek mógłby się źle zakończyć. Gdyby nie Tanu, obaj runęliby w dół. Siłą rozpędu przejechali jeszcze trochę między drzewami i zjechali w dół.Trwało to dobre pięć minut nim dotarli pod gondolę. Wypięli narty, poskładali je i ruszyli do wnętrza budynku.
- Zdrada - szepnął Paprot, kiedy zobaczył pozostałych przyjaciół.
I Warren, i Vanessa, opierali się o długie snowboardy z obsypanymi śniegiem zapięciami. Seth ściskał same kijki, a narty oparł o barierkę.
- Cześć. - Podeszli i przywitali się. - Jak jazda?
- W porządku. Ktoś nam tu trochę zboczył z trasy. - Warren obdarzył Setha piorunującym spojrzeniem.
Ten wzruszył ramionami.
- Jakoś tak samo.
- Chodźcie, bo za chwilę będzie tu taki tłok, że w życiu się nie dopchamy - ponaglił Tanu.
Przeszli przez bramki i zajęli wolną gondolę. Paprot usiadł przy oknie, obok Kendry, jak najdalej od narkobliksa. Dawny konflikt jeszcze się nie rozwiązał.
Wjechali na górę i przepychając się, wysiedli. Każdy chciał wziąć swój sprzęt, żeby przypadkiem nie odjechał. Wpięli buty do zatrzasków i ruszyli w dół.
Tym razem trasa trwała aż kwadrans, ale zjechali już pod parking. Szybko zdjęli z siebie ciepłe ubrania i wypili po kubku gorącej herbaty.
- No to jedziemy - stwierdził Paprot i usiadł za kierownicą białego Hyundai'a. Obok niego usiadła Kendra, a do tyłu wskoczył Warren.
Zapalił silnik, żeby trochę się rozgrzał i poczekał, aż do drugiego samochodu, ciemnoniebieskiego Suv'a zapakują się pozostali: Vanessa za kierownicę, obok niej Tanu, a z tyłu Seth. Kobieta odpaliła i wyjechała z parkingu, a za nią Paprot. Udało mu się zdać prawo jazdy na początku tego miesiąca.
Na szczęście na ulicach było tłoczno, więc Vanessa nie mogła jechać zbyt szybko. Po chwili stanęli na czerwonym świetle, ale jako jedni z pierwszych, więc nie najgorzej. Kiedy wreszcie program sterujący światłami zdecydował się ich przepuścić, w radosnej atmosferze pomknęli w kierunku Baśnioboru.

Baśniobór; One Shots; BrackendraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz