Wojna; wersja 1, część 1

576 14 7
                                    

- Spokojnie. Dasz radę, Seth - powtarzała Kendra patrząc, jak brat znika w tłumie demonów wyciekających z więzienia, w którym były zamknięte od lat.
Na razie wszystko szło po ich myśli. Znalazły się niewielkie straty, ale to nic jak na poziom sytuacji. Zginęło około jedenastu astrydów i tuzin wróżek, w tym pewna Maruho, odważna kobieta cała na pomarańczowo, po której stracie najbardziej ubolewała Królowa Wróżek. Kendra wciąż nie mogła się nadziwić, że ją widzi. Olśniewająco piękna kobieta klęczała na ziemi i coś mówiła do zasuszonego mężczyzny, którego ciało trudno było objąć wzrokiem. To był Król Wróżek.
Przed chwilą dziewczyna wróciła z Vasilisem w dłoni po tym, jak zabiła Gorgroga - Króla Demonów. Na koronę rzucił się jego syn Orogoro.
Teraz mogła tylko mieć nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Tylko Paprot i jego matka znali wszystkie szczegóły, a z tego, co wspominał jednorożec, również Agad był nieco wtajemniczony. Trzymała kciuki za brata, który poszedł na niemal samobójcze spotkanie z Graulasem. W sumie, jakby na to nie patrzeć, ona też gdy gnała z jaśniejącym mieczem wprost do Gorgroga, też szła na samobójstwo.
Najbardziej jednak martwiła się o Paprota. Zniknął na polu bitwy już jakiś czas temu. Nagle zerwał się, wziął miecz i już go nie było. Zdążył tylko wytłumaczyć, że widział Ronodina, kimkolwiek on był. Postanowiła się dowiedzieć.
- Hej! - zaczepiła przelatującą obok dużą wróżkę. Ta się zatrzymała. Miała jasnobrązowe, falowane włosy za ramiona, żółtą sukienkę ozdobioną kosztownymi kamieniami, a w ręce trzymała topór.
- Wzywają mnie do walki - powiedziała śmiałym, ale wysokim i kobiecym głosem. - Muszę pomagać.
- Minutę poczekają. Powiedz mi, kim jest Ronodin?
- Nie wiesz? - zdziwiła się wróżka. - Jest jednorożcem.
- No dobra, ale dlaczego z nim walczycie? A właściwie dlaczego Paprot z nim walczy?
- Książę Paprot i Ronodin są rodziną. Kuzynami, właściwie. Ronodin to jednorożec, który zdradził swoich bliskich i przeszedł na stronę mroku.
- Aha, rozumiem. Dziękuję.
- Do usług. - Wróżka skinęła głową i prędko odleciała w kierunku bitwy.
Kendra usiadła na trawie i czekała. Czekała. Czas się dłużył, aż w końcu ktoś ją zawołał po imieniu. Odwróciła się. To był Seth, który biegł w jej stronę. Wydawał się nieco blady.
- Dostałem - powiedział zbolałym głosem i usiadł obok niej. - na szczęście mieliśmy tuż obok Piaski Świętości, więc szybko mi przeszło. Oprócz nich odzyskaliśmy też Oculusa.
- Dobra wiadomość - odetchnęła.
- Gdzie się podział twój książę? - Seth zaczął się rozglądać.
- Żaden mój książę! Poszedł do bitwy. Walczy ze swoim kuzynem.
Kiedy tak rozmawiali dostrzegła kątem oka znajomą sylwetkę. Jest! To on! Właśnie zaszarżował za przystojnego, czarnowłosego mężczyznę. Jeju, czy naprawdę ci najprzystojniejsi muszą być tymi złymi? Oprócz Paprota, rzecz jasna.
Kilka razy ostrza się zetknęły, sypały się iskry. Wokół nikt nie zwracał na nich uwagi. Widać było jednak, że Paprot powoli odpuszcza, co nie uszło uwadze przeciwnika. Zaczął napierać z większą siłą. Kendra wstała i powoli ruszyła w ich stronę. Nie byli jakoś daleko, może sto metrów. Wkrótce dotarła do nich i obserwowała z ukrycia. Dlaczego nie potrafi stać się niewidzialna?
Minęło trochę czasu, zanim Ronodin (chyba on) ją zauważył. Na jego twarz wpełzł półuśmiech. Odtrącił cios kuzyna i posłał w jej stronę strzałę. Jakimś cudem udało jej się odtrącić ją, ale drzazga wbiła się w skórę. No cóż, później się wyjmie.
Druga, trzecia, czwarta strzała. Nie chciała ryzykować, więc schowała się za kamieniem.
W końcu, kiedy ostrzał zanikł, wychyliła się i wyszła. Ronodin wyglądał znacznie gorzej. Słaniał się na jednej nodze, a rękę miał we krwi. Paprot również miał kilka ran na przedramieniu. Zaskoczyło ją, kiedy Ronodin zebrał siły i cisnął mieczem w kuzyna. Uchylił się, ale ona już nie. Kiedy ostrze weszło w jej pierś, zwaliła się z nóg.
Ostatnie, co zapamiętała, to cisza, krzyk, chwyt za ciało i znajoma twarz w zasięgu wzroku.

Paprot skończył walkę. Ostatecznie udało mu się zwyciężyć z Ronodinem, ale za jaką cenę! Miał kilka ran na przedramieniu, ale to nic. Przynajmniej się udało. Odwrócił się z zamiarem odejścia i zobaczył... to. Kendra...
- Nie! - krzyknął. Podbiegł do niej, chwycił w ramiona i przytulił - Kendra...
Zacisnął oczy, żeby się nie rozpłakać, ale było trudno. Pomogła mu. Dzięki niej wydostał się z Żywego Mirażu, podróżowali razem, śmiali się i rozmawiali. Gdyby nie ona, nie mógłby tu dotrzeć aby pomścić swojego ojca. A teraz... Odeszła. Na zawsze. W piersi miała głęboką ranę zadaną co najmniej nożem.
- Paprot? - To była jego matka.
- Tu jestem - zawołał do niej cicho.
Nadleciała Królowa Wróżek. Wokół tłoczyły się demony, ale ich zostawiały w spokoju, może przez aurę, którą roztaczała jego matka. Choć nie miała skrzydeł, poruszała się w powietrzu.
- Dlaczego siedzisz na zie... - urwała, bo dostrzegła dziewczynę. Zasłoniła idealne usta dłonią. - O mój boże...
- Właśnie.
Podeszła bliżej i pogładziła jej ranę. Po chwili ciało Kendry wyglądało, jakby nic się nie stało, ale oczywiście życia nie odzyskała.
- Do naszej ziemi - zadecydowała Królowa.
- Nie mamy Krainy Wróżek - przypomniał jednorożec, wstając.
- Zaraz będziemy mieli.
                                                                                        *  *  *
Kiedy nowa Kraina stanęła otworem, a demony zostały zamknięte w nowym więzieniu, Paprot podszedł do Setha.
- Gdzie Kendra? - zapytał tamten.
Jednorożec położył mu rękę na ramieniu.
- Przykro mi. Naprawdę.
- Chyba sobie żartujesz...
- Chciałbym - odparł i odszedł do matki.
Razem z wieloma istotami światłości wkroczyli do Zzyzxu. Panował tu chaos, który rozświetlała aura jednorożców. Zebrali się wspólnie i stworzyli suchą ziemię, a górę przekształcili w niebo. Zwykłe niebo.
- Zależało ci na niej, prawda? - niby mimochodem rzuciła w stronę syna Królowa.
- No wiesz... - odparł zdziwiony. - jak to na przyjaciółce.
- Przyjaciółce... - pokiwała głową i odeszła.
Westchnął z bólem. Właśnie, a może Kendra była dla niego kimś więcej? Może tylko mu się wydawało? Taki ucisk w sercu raczej nie powstaje po stracie przyjaciela, jeszcze przeciwnej płci. A może Kendra była... ukochaną?

Aaaaaaaaa!!
Nie wierzę, że to napisałam!
Przeczytajcie to i mi powiedzcie, czy mam to usunąć, bo to jest mega
cringe i ja już nie wiem.

Pozdrowionka! :*


Baśniobór; One Shots; BrackendraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz