Zniknął. Nie ma go

298 13 1
                                    

Lekarz stuknął długopisem o blat i tracił myszkę komputerową. Na ekranie wyświetlał się wynik badania.
- Bardzo mi przykro - pokręcił głową. - Wyniki są jasne. Choroba rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie.
Paprot i Kendra stali przed biurkiem. Żadne z nich się nie odezwało.
- Robiliśmy, co w naszej mocy, ale... Wygląda na to, że niewiele zdołamy zrobić.
Jednorożec zagryzł wargi. Kendra nie zareagowała.
- Dziękujemy bardzo - odezwał się Paprot i otworzył drzwi. Nie chciał w to uwierzyć.
- Naprawdę bardzo mi przykro - westchnął ze szczerym bólem lekarz.
- Chodź, Kendra.
Wyszli z gabinetu i w milczeniu poszli do samochodu. Paprot usiadł za kierownicę, Kendra obok, a wtedy ruszyli w stronę domu. Dojechali do pierwszego skrzyżowania. Paprot zatrzymał się na światłach.
- Nie mogę! - krzyknęła nagle dziewczyna, uderzyła w drzwi, podparła głowę i zaczęła płakać.
Paprot spojrzał na nią i bez słowa ruszył. Zjechał na pobocze, wyłączył silnik, sięgnął i mocno ją przytulił.
- Boli mnie to bardziej, niż ciebie - powiedział.
Nic nie odpowiedziała. Przytuliła się mocniej. Uspokoiła się dopiero po kwadransie, ale nadal miała wilgotne oczy.
- Nie mogę w to uwierzyć - chlipała. - Wydawało się, że wszystko będzie lepiej, a ty teraz...
Paprot pocałował ją w głowę i ruszył. Dojechali do domu w ciągu pół godziny.
- I jak? - spytała babcia z nadzieją.
- Źle. Nawet bardzo źle - westchnął Paprot. Miał zrozpaczony głos.
Kendra dotknęła jego ramienia.
- I tak dużo wytrzymaliśmy - powiedziała.
- Tak mi przykro - szepnęła Ruth.
- Mamy się jeszcze stawić za tydzień. To będzie ostatnia kontrola.
- Idę na górę - powiedziała Kendra i wspięła się po schodach. Zamknęła drzwi, położyła się na łóżku i zakryła twarz poduszką.

• • •

Kendra siedziała na krześle i wpatrywała się w monitor, na którym onkolog wyświetlił kolejne wyniki. Zgodnie z umową przyjechała razem z Paprotem tydzień później, ale doktor chciał z nią porozmawiać na osobności. Jednorożec czekał na korytarzu. Kendra będzie mu musiała przekazać wieści.
- To niemożliwe - wyrzuciła z siebie. - W ciągu tygodnia? Ostatnio...
- Wiem, że to niemożliwe. Nic nie rozumiem. W ciągu tygodnia wydarzyło się zdecydowanie za dużo. Nie umiemy tego wytłumaczyć. Na tak zaawansowanym etapie choroby zdarza się wiele, ale to...
- Dziękuję - słabo uśmiechnęła się Kendra. - Jak ja mu to powiem...?
- To wszystko, co mogliśmy zrobić. Jest pani wolna.
- Do widzenia.
Wstała i wyszła, nie oglądając się za siebie. Ktoś wstał i wszedł zamiast niej.
Paprot podniósł się na jej widok.
- I co?
- Wracajmy do domu.
Nie protestował. Złapała go za dłoń i pociągnęła na dwór. Wsiedli do samochodu.
- O co chodzi? - zaniepokoił się Paprot, gdy Kendra pociągnęła go do ogrodu.
- Paprot... - zatrzymała się na środku trawnika. - Nie ma.
- Czego nie ma?
- Nowotwór zniknął. Nie ma go. Rozpłynął się.
Paprot chwilę trawił tą informację.
- Jak to zniknął? Na tym etapie?
- Nieważne, jak! - krzyknęła, a z oczu popłynęły jej łzy radości. - Ważne, że będę żyć! Rozumiesz?! Zostanę z tobą!
Paprot uśmiechał się coraz szerzej.
- Nie zostawisz mnie?
- Nie zostawię!
Kendra rzuciła mu się w ramiona, a on zakręcił nią w powietrzu i zostawił pocałunek na ustach. Przytuliła się najmocniej, jak mogła, i tak została. Było jej dobrze. Po chwili uśmiechnęła się do niego i pociągnęła go do domu.
- Już zaczynałam się niepokoić - powitała ich babcia. - Co wysz...
- Nie ma! - zawołała dziewczyna. - Nic nie ma, jestem zdrowa, nic mi nie dolega! Tak jak kiedyś! Jak kiedyś... - Po jej twarzy znów spłynęła łza szczęścia. - Jak kiedyś...
Babcia mocno ją uściskała. Seth, który słyszał całą rozmowę, wpadł do salonu i także ją przytulił.
Paprot objął ją od tyłu.
- Kocham cię.

• • •

Aby uczcić tajemnicze wyzdrowienie Kendry, ona i Paprot pojechali na wycieczkę po jeziorach. Jednorożec siedzący przed kierownicą zerkał na jego dziewczynę wpatrzoną w przesuwające się widoki za oknem.
- Piękna jest - pomyślał.
Zatrzymywali się nad każdym jeziorem i kilkoma rzekami.
- Wiesz Paprot - powiedziała Kendra, kiedy położyli się obok siebie na rozłożonym kocu na jednym pomoście - bardzo się cieszę, że będę mogła dłużej żyć i obserwować ten świat. Jest taki piękny...
- Tak samo, jak ty - uśmiechnął się i portal jej nosek.
- A, przestań - zarumieniła się.
Leżeli chwilę, ciesząc się czasem spędzonym tylko we dwoje.
Kendra spojrzała na Paprota.
- Ja ciebie też kocham.

Baśniobór; One Shots; BrackendraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz