Klub

14 2 1
                                    

 Time skip: Wieczorem przed imprezą.

 Siedzę na fotelu. Przeglądam sobie najnowsze wyskrobane przez społeczność arty na ,,Siemaszko''. Ciekawi mnie coś: odkąd znów zacząłem nagrywać z Doknesem, to nagle wszyscy zaczęli znów wypominać DxD. Myślałem, że wyraziłem się dosadnie. To się skończyło. Ale jednak cały czas patrzę inaczej niż wszyscy na wychudzonego blondyna. 

 Nie chcę wcale iść na tę imprezę. Nie wiem, dlaczego powiedziałem, że pójdę. To jest jakby ktoś nagle kazał mi to zrobić. Ale się powiedziało.

 Ubrałem coś lepszego niż na sobie mam. W końcu nie pójdę do kluby w dresach. 

 Włożyłem czarną bluzę ze srebrnym smokiem, pomarańczowy T-shirt i długie rurki. Zwykle właśnie tak chodzę po mieście, od kiedy dostałem tę bluzę na urodziny (od Tritsusa).

 Wychodzę z domu. Po upalnym dniu przyjemny chłód nocy orzeźwił. I przypomniał.

 Liliana. Coś nie pozwalało mi zapomnieć o jej chłodnych tęczówkach oczu. O bliznach. O strzelistej i smukłej sylwetce, idealnych biodrach... Oł, zaczynam wchodzić w nie te sfery myślenia o dziewczynach co zwykle.

 Do klubu dotarłem trochę później. Muzyka, gorąco i światło zadziałały na mnie przyjemnie. Znane hity, osoby i widoki pozwoliły zapomnieć o wydarzeniach w kafejce.

 Gdzieś po 22.30 przyszli Ernest, Hubert i Marcin. Dobrze bawiliśmy się przy drinkach. Jason, po którego zadzwoniłem wcześniej, przyszedł na czas.

 Perspektywa Lily:

 To tu? Przecież to zwykłe miejsce hulanki i rozpusty! I jak mam tu go znaleźć?

 Podobne myśli kołatają mi się po głowie, mimo zapewnień Kuby o tym, że często tu przychodzi. Ale okazało się, że częściej niż kłamie to po prostu ma rację. Nie chcę tego tłumaczyć, ale zwyczajnie jest moim bratem, a im nie łatwo wierzyć na słowo.

 Niki ostatni raz przeczesała nerwowo kakaowe włosy. Ubrana w swoim zwyczajnym stylu niezbyt pasuje do mnie, w czarnej bluzie z kapturem. Jest moją ulubioną, od kiedy wyhaftowałam sobie na niej fioletowy znak Arlor. Magia płynąca z niego uspokaja mnie.

 Drzwi klubu otworzyły się przed nami. Morze głów, muzyka, zapach alkoholu i słodka woń drinków uderzyły mi do głowy zaraz po wejściu.

 Tańczyłam. W wolnym stylu, jak ptak w huraganie, podrygiwałam, wirowałam i skakałam w takt. Nicol od razu poszła po coś na suche gardło.

 Tak bawiłam się przez jakiś czas. Aż nie ujrzałam jego fryzury, przywodzącej na myśl martwego jastrzębia w gnieździe.

 Poszłam w ciemny kąt. Nikt nie zauważył, gdy podeszłam do barowego stolika, przy którym siedziała interesująca mnie osoba. Wzięłam głęboki oddech i nasunęłam kaptur na czoło.

 Lily: *zagadkowym tonem* Witam towarzystwo. Zagramy w Pokera? Mam dobre stawki...

 Perspektywa Karola: 

 Obróciłem się gwałtownie. 

 Za mną stał ktoś w czarnej bluzie. Kobiece kształty zdradziły płeć, za to trzymana talia kart zamiary.

 Hubert: Możemy. Znudził nam się remik.

 Obca usiadła przy stole. Nerwowo tasując karty, patrzała na mnie spod kaptura.

 Rozdanie nie było na moją korzyść. Dublet dziewiątek to nie za piękny wynik. Starałem się przybrać najbardziej pewną siebie minę.

 Karol: *kładąc monetę* Dokładam pięć zyla.

 Uzbierało się gdzieś trzydzieści złotych. Nieznajoma miała iście pokerowy wyraz twarzy. Znajomej twarzy, tylko za bardzo przysłoniętej kapturem...

 Wyłożyłem się pierwszy. Okazało się, że z nas to Jason wypadł najlepiej: kareta szóstek rozbiła inne wykłady. Została nieznajoma.

 Obca kobieta: *wykładając na raz pięć kart* Mały Poker. Wygrałam.

 Oniemieliśmy. Podczas gdy ona zbierała drobne, spadł jej kaptur.

 Omal nie dostałem ataku. Nieznajoma to była Liliana. Miała pionowe źrenice, a przez całą połowę jej twarzy biegła czerwona blizna.

 Poza mną nikt tego nie zauważył.

Miłość na KrawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz