Wchodzę przez drzwi. Widok jest normalny, w każdym razie bardziej niż myślałem. Lily siedzi na jej łóżku, fioletowym, jak cały pokój.
Karol: *niepewnie* Cześć, nudziło mi się na dole...
Lily: Spoko. Usiądź *wskazuje miejsce obok siebie*
Usiadłem. Poczułem mocny zapach lawendy. Lily nalała do kieliszków złotego wina. Pachnie cydrem, ale takim dziwnym. Podaje mi jeden. Alkohol smakuje bosko.
Lily: A więc, kochasz mnie?
Poczułem się jakbym dostał piorunem. Co?! Skąd...? Jak? Ale jej mina mówi mi, że jest przekonana o swojej racji.
Karol: T-tak...?
Lily: A więc czego się boisz? Nikt nas nie widzi, nie słyszy, zapewne nawet nie zauważyli, że zniknąłeś.
Karol: Ale co ty mi...?
Lily: Carstairze
Karol: Co? Jestem Karol...
Lily: Ale w starym języku jesteś też Carstair. To boskie imię, nie musisz się go wstydzić.
Ta sprawa robi się dziwna. Bardzo. Stary język? Boskie imię? O co tu chodzi?
Karol: Więc czego chcesz?
Lily: Tego samego co ty, ale tak, że aż nie umiesz sobie wyobrazić... *uśmiecha się*
To mnie po prostu przerosło. Już chwilę później byliśmy na podłodze. Carstair, Lily która pewnie nawet się tak nie nazywa...
Perspektywa Rivii:
Wchodzę do pokoju Lily Nightsky, mojej pani. Różni się to miejsce od jej domu wynajmowanego z jej tymczasowym lokatorem Camilem Yantarem, ex, przystojny jest nawet. Jak na kota na dwóch nogach jest piękny.
Wracając. W jej pokoju czuć taki zapach euforii, magii teleportacji i pentagramów, że mnie prawie zemdliło. Odwróciłam się ogonem i zostawiłam ją samą, z jej nową ,,Żywą zabaweczką'', jaką jest ten dziwny facet. Ona wręcz ma fioła na punkcie chłopaków jako zabawek. XD.
CZYTASZ
Miłość na Krawędzi
RomanceDwudziestoletni Karol mieszka w domu w Białej Podlasce. Po wyprowadzeniu się nie zmieniło się tylko jedno: jego praca. Chociaż i to miało się zmienić... Pewnego dnia, zapowiadającego się całkowicie normalnie, spotyka w znajomej kafejce kogoś intryg...