Hubert

8 2 2
                                    

 Perspektywa Karola:

 Time skip: na dworze po imprezie

 Cały czas nie wierzę, co robiłem jeszcze 10 minut temu. ,,Jakby to była normalna rzecz'', tak kazała mi o tym myśleć Lily. Ale to nie było zwyczajne. Znamy się zaledwie przez... 2, może trzy dni? 

 Z rozmyślań wyrywa mnie odgłos pracy silnika. Pod podjazdem domu Lily parkuje motor, elegancka honda. A na niej...

 Karol: Hubert? *zdziwiony* To ty masz motor?

 Hubert: Tak. Chciałem, no wiesz, cię odwieźć...

 Karol: *wzrusza ramionami* No dobra.

 Zakładam kask i wsiadam. Wystartowaliśmy. Noc była wyjątkowo piękna. Wielki księżyc, chłód, cisza, Hubert... o czym ja myślę?! Przecież jeszcze rano czytałem ff to nie mogłem uwierzyć co oni sobie wymyślają, a teraz mam nawrotki sprzed kilku lat. 

 Każda chwila przyjemnie się dłużyła. Obejmując Huberta, myślę o tym, dlaczego Lily odprawiła mnie równie łatwo, co przekonała mnie do różnych ciekawych rzeczy które wyprawialiśmy na górze. Jakby znaczyło to dla niej tyle, co zjedzenie loda. Fajnie, ale co z tego?

 I jej mina... Jakby bardziej niż czerpała z tego przyjemność, to wyglądała jakby zwyczajnie osiągnęła to co chciała i niezbyt wiele sobie z tego robiła. 

 Nawet dziwie się sobą. Zwykle o takim przeżyciu powiedziałbym Hubertowi, śmiałbym się z nim. A teraz czuję się, jakbym zrobił coś złego.

 Już wiem, co tak bardzo przypomina mi postawa Lily. Kota. Dobrze wie, czego chce, dostaje wszystko czego chce, obnosi się chłodno. Nawet jej ton głosu przywodzi na myśl koty. Również z wyglądu jest jak kot: smukła i elegancka, chodzi, napinając wszystkie mięśnie. I ma pionowe źrenice, chodź to akurat mogło mi się wydawać.

 Hubert: Jesteśmy. Karol, muszę u ciebie zostać. Czuję się, jakbym miał zasnąć na motorze.

 Karol: Pewnie.

 Wchodzę. W środku jest normalnie. Gdy Hubert się położył, zasnąłem obok iego. 

 Perspektywa Yennefer-Lily:

 Dobiegłam. Biały motor Huberta sto pod domem Karola.

 Yennefer-Lily: Geralt, gdy będzie wschodzić słońce, połóż się na wycieraczce i udawaj bezdomnego kota.

 Geralt: Jasne, Yen. 

 Yennefer-Lily: *wskakuje na okno* Widzę ich. Śpią razem.

 Geralt: *prychhając* Wredne skurwysyny i gejusy.

 Patrzę na swoje odbicie w oknie. Patrzy z niego na mnie czarna kotka z fioletowymi oczami. Moja ulubiona postać do zabijania. Uwielbiam oglądać krew tryskającą z tętnic moich ofiar. Karol aż się prosi by stać się jedną z nich. A ja to życzenie spełnie. W swoim czasie, i to z chęcią.

Miłość na KrawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz