Rozdział 4

924 92 3
                                    

13.07

Właśnie dolecielśmy do centrum handlowego. Kirito uważnie się wszystkiemu i wszystkim przyglądał. Widać było, że byl zachwycony i znów był taki słodki po mimo tej strasznej maski.. Zastanawiałam się o czym myśli i nagle na myśl przyszedł mi on.. Troy..

-Kirito..

-Tak?

-Moglibyśmy w drodzę powrotnej odwiedzić mojego chłopaka? Chciała bym go zobaczyć ten ostatni raz..

-Jasne.. Mógł bym się do ciebie zwracać ludzkim imieniem?

-Angie. - wystawiłam mu rękę na znak przywitania się. - Miło cię poznać. - zaśmiałam się lekko.

-Mi również, madam. - załapał że żartujemy, uklęknął przede mną i pocałował mnie w rękę. Nagle ujrzałam w oddali znajomą sylwetkę. Wyrwałam rękę, z ręki chłopaka i pobiegłam w jej stronę. - Angie, a ty dokąd?! - ignorowalam go, pobiegł za mną. Gdy wreszcie dobiegłam do celu, zobaczyłam to.. To czego nie chciałam widzieć. Upadłam. Moja najlepsza przyjaciółka z moim chłopakiem obściskują się i to jeszcze publicznie. Szybko podbiegł do mnie Kirito, przytulił mnie do siebie otarł łzy i uspokajał, jednak byłam tak smutna a zarazem wściekła, że nawet nie poczułam tego uścisku. Ile to już trwa? Nie ma mnie 2 dni, więc to chyba już się dzieje od miesiąca.. Nagle zaczeli rozmawiać, a ja ledwo zwróciłam wzrok w ich stronę.

-Kiedy w końcu jej nie ma, możemy spokojnie być razem Troyś. - A to suka.. Jak mogła! Dobra może i nasza przyjaźń nie trwała długo, no ale jednak była! A ja się tak dałam nabrać...

-Trochę się nie pokoje.. Wyjechała bez słowa.. To do niej nie podobne...

-Przynajmniej możemy się skupić na sobie, będzie dobrze. - Zaraz po tym znów zaczeli się pieścić.. A ja? Ja klęczałam w prawdzie już prawie leżałam, wpatrywałam się w nich. Może i uznacie to za głupie, ale ja naprawdę myślałam, że to miłość mojego życia... Wstałam powoli, otrzepałam się, a naspętnie otarłam łzy.

-To co? - powiedziałam z lekkim uśmiechem. - Chciałeś pochodzić po sklepach, co nie? - zwróciłam się do mojego towarzysza.

-Jasne! - powiedział z szerokim uśmiechem, znów zabrzmiał jak dziecko.
18.56

Właśnie skończylismy chodzić po sklepach. Cały czas się wyglupialiśmy i straszyliśmy ludzi latającymi przedmiotami. To, choć dziwne, przynosi frajde. Przez ten czas, prawie zapomniałam o incydencie z Troyem. Postanowiliśmy pójść spacerkiem, przez jakiś czas.

-Al.. Angie. - poprawil się. - Jak się czujesz?

-W miarę... Ten wypad poprawił mi humor. Powinniśmy to robić częściej! - gdy to powiedziałam, rozesmiał się.

-Najpierw, naucz się latać, bo lekka to ty nie jesteś...

-Ej! - z uśmiechem, lekko uderzyłam do pięścią w ramię.

-Właściwie to.. - spoważniał nagle. - Czemu się rozbeczałas jak pięcolatka?

-C-Co? Czemu o to pytasz?

-Bo to było załosne. - po tych słowach lekko drgnęłam.

-Ty nigdy nie płakałeś, że nie wiesz, że można rozpłakac się z każdego, nawet dla innych błachego powodu? Czasem nawet drobnostki bolą i nawet jeśli chcesz powstrzymać rzeke łez, po prostu nie możesz.

-Wiesz, miałem kiedyś psa.

-A co to ma do rzeczy?

-Nie przerywaj mi, to ci opowiem.

------------------------------------------------------------
No. Na dzisiaj tyle, prawdopodobnie wrzuce cos na weekend ;)

Anioł i DemonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz