Ach... Uuu... Tak jest... Nie ma to jak poranna rozgrzewka przed kolejnym treningiem na trasie South Point w Miami... Na niej właśnie będziemy ścigać się w pierwszej rundzie mistrzostw. Takim słowem Pat określił finałową serię. W sumie nie dziwię mu się. Na koniec zawodów zawsze pojawiaja się na trybunach mnóstwo kibiców. Coś podobnego dzieje się we wszystkich dyscyplinach sportowych. W tym naszej. Co jeszcze mogę powiedzieć o finale? Na pewno to, że ma trzy rundy. Co ciekawe wszystkie będą w miejscach, gdzie ścigaliśmy się z Carlem w ramach zawodów klubowych. Jak już wiecie, pierwsza z nich odbędzie się w Miami. Druga z kolei zostanie zorganizowana w Chicago. Konkretnie w Wabash. Tak jak w pierwszym wyścigu pojedziemy tam trzy kółka. W ostatnim z nich przejedziemy przez las sekwoi w Kalifornii. Tak też nazywa się trasa. Wraz ze mną rozgrzewa się Catalina. Robi to po to, by dotrzymać mi towarzystwa. No i w celu sprawdzenia swoich postępów w rezerwach, to chyba jasne. Gdy Carl pokazywał nam, co potrafi przekonując nas do udziału w World Series Racing, tamci też nie odpuszczali i co tydzień szlifowali swoją formę. Catalinie naprawdę dobrze tam szło. Szła z Rodrigiem łeb w łeb. Jak ona dawała po hamulcach na zakrętach... W pełni korzystała z zalet swojego wozu! A Rodrigo jechał tak, jakby już należał do 3E! Moi koledzy powinni mieć się na baczności, bo jeszcze ich wygryzie z pierwszego klubu! Ach... Teraz będzie najprzyjemniejsza część treningu o dziewiątej rano, czyli wsiadanie do swoich wozów i wykręcanie czasów. Takich, o których pobiciu takie osoby jak Carl i Bruno mogą tylko pomarzyć. Takich z gatunku Megamocnych. Albo jak kto woli Saitamy. No to jedziemy. Startujemy razem. Obok siebie. Żeby nasze wyniki były bardziej miarodajne, liczymy je od drugiego okrążenia. Wiem, że zarówno podawanie jak i czytanie czasów kolejnych i kolejnych okrążeń jest nudne, więc ograniczę się do tych najlepszych, które udało nam się wyśrubować. Tym bardziej, że przejechaliśmy naprawdę sporo kółek. Z jakieś dziesięć. Najlepszy rezultat Cataliny to 1:00.562. No, no, no... Nienajgorzej jak na drugiego kierowcę rezerw! Poziomem jest prawie na równi z moi kolesiami! Na nią też będą musieli uważać w przyszłości! Jeśli chodzi o mnie, to dałem radę pojechać w czasie 00:59.002. Półtorej sekundy szybciej od mojej uzdolnionej dziewczyny. No i nowa życiówka na tym torze. Szczerze mówiąc nie wiem, czy to wystarczy na Bruno. Przecież facet jeździ lepiej od Cataliny! Tym bardziej na Carla! Z miejsca jednak dostaję wsparcie mentalne od dziewczyny. Latynoska piękność zapewnia mnie, że pojadę jak poprzednio: wygram najważniejszą serię w pierwszym sezonie i pokażę wszystkim, że jestem najlepszym kierowcą w Ameryce. Jej słowa z charakterystycznym akcentem dają mi skrzydeł. Czuję jej entuzjazm i temperament. Jestem pewien, że do tego dojdzie pewność siebie. Już wiem, co zrobić, by osiągnąć swój cel. Wysrarczy, że pojadę tak jak w poprzednich zawodach, a nawet lepiej. Lub na tym treningu. Pochwalę się też swoim czasem w internecie. Niech Bruno i Carl wiedzą, z kim się mierzą. No i rytuały. Dość ważny punkt każdego sportowca. W końcu to one zapewniają mu sportowe szczęście, które w przypadku kierowcy ukaże się w postaci pole position w trybie last minute, błędu rywala, niestrącenia ciebie w trakcie rywalizacji, niepęknięcia koła... Jak widzicie fart jest wszędzie tam, gdzie brak skilla. Jutro zacznę opracowywać swoje. Spoko, nie zaniedbam treningów na torze. Kolejne zwycięstwa, nadchodzę!* * * * *
Witajcie na pierwszym wyścigu ostatniej serii WSR! Hehehe, nieźle wyszło! Wracając do wyścigu, frekwencja na trybunach jest niebywale wysoka. Co zawody, to kibiców jest więcej. Te zawody naprawdę przyciągają fanów! To z kolei bardzo przyda się naszemu klubowi! Swoją drogą ciekawe, ilu z nich jest po mojej stronie. Jeśli chodzi o Catalinę, to stoi za barierką znajdującą się tuż przy linii startu. Zobaczy zwycięzcę wyścigu z miejsca w pierwszym rzędzie. Mam nadzieję, że to ja nim zostanę. Atmosfera na torze z kolei jest bardzo gorąca. Tak bardzo, że można ją nożem kroić. Jorge i Felix patrzyli na siebie wzrokiem godnym największych rywali. Oni wiedzą, że na podium nie mają szans. Nie ze mną, Bruno i Carlem na torze. Dla nich liczy się czwarte miejsce, czyli pierwsze miejsce przegrywów. Część z was pewnie myśli, że to miano należy się drugiemu miejscu. Zaraz pokażę wam, czemu tak myślę. Czwarty ma jeszcze gorzej niż trzeci. Brak podium, żadnego medalu, pamięć szybko ginie, smutek i rozczarowanie. Tym bardziej, gdy traci naprawdę niewiele do zaszczytów. Przez jeden błąd wszystko idzie się walić. Mimo wszystko życzą sobie powodzenia. Nasza trójka z kolei bierze z nich przykład. Zobaczmy, do kogo uśmiechnie się szczęście i wygra pierwszą rundę mistrzostw. Kto zdobędzie ważną i drogocenną przewagę? Ja, Carl czy może jednak Bruno? Przypomnijmy sobie: ja i Carl wygraliśmy po dwie serie, Bruno nie zwyciężył w żadnej. Co najwyżej finiszował jako trzeci. Jeśli już ma wygrać w tym sezonie, to teraz. Linia startowa wyścigu wygląda następująco:
Runda 1 (South Point, 3 okrążenia)
CZYTASZ
Co naprawdę myślę o WSR? - Harrison Carter
FanfictionPrzedstawienie powstania i rozwoju WSR z punktu widzenia Harrisona Cartera - jednego z czołowych kierowców tej organizacji. UWAGA: książka zawiera spoilery z GRID 2. Jeśli nie chcesz psuć sobie przyjemności jej czytania, to najpierw zagraj w stosunk...