W poprzednim rozdziale: 19:53.
Jesteśmy we Francji na tydzień przed wyścigiem otwarcia. Super, co nie? Pewnie zastanawiacie się, jak dotarliśmy na miejsce. To akurat jest oczywiste - samolotem linii Ryanair z Sacramento do Marsylii. Czyli pierwszą podróż tym sposobem mam już z głowy. Jak ona minęła? Fajna była. Tym bardziej, że mieliśmy zarezerwowane miejsca w pierwszej klasie. Idealne dla gwiazd takich jak my. Tam piękne stewardessy podawały nam pyszne jedzenie. Oprócz normalnego jedzenia podawanego w tych środkach transportu (chipsy, orzeszki, itd.) zajadaliśmy się bardziej wykwintnymi daniami. To był oczywiście nasz obiad, bo wyprawa trwała niecałe szesnaście godzin. Dlatego wstaliśmy wcześnie rano. Co takiego mogłem skosztować? Oj... Mnóstwo rzeczy! Między innymi zupę cebulową, ratatuj (czyli podgrzewane warzywa, wśród których widziałem takie przyprawy jak paprykę, pomidory i cebulę), ślimaki, żabie udka i małże. Z tego, co pamiętam, jeszcze widziałem resztę frutti di mare, czyli kraby, krewetki, langusty... Cieszę się, że wraz ze wzrostem mojego skilla szła w parze coraz większa tolerancja na różne posiłki. Ostatecznie wybrałem langustę. Jak każdy prawdziwy facet kocham mięso. Właśnie tym się kierowałem w wyborze dania. Nawet dobra była. Jeśli chodzi o warunki podróży, to sprecyzuję, że siedziało mi się bardzo wygodnie. Na tylnej części siedzeń znajdowały się takie ekrany. Mogliśmy przez nie oglądać telewizję, swobodnie zmieniać moduły, itd. Skorzystałem z tej drugiej opcji i przełączyłem na Netfliksa. Tam obejrzałem kilka odcinków ukochanego Top Geara. Spoko, nie ominąłem okazji, by od czasu do czasu przeglądać rzeczy za oknem. Widziałem duże miasta w pomniejszonej wersji i Atlantyk. Ach... Nigdy nie zapomnę pierwszego widoku oceanu na żywo. Oczywiście z samolotu, bo wcześniej nieraz oglądaliśmy Pacyfik. A co dopiero powitanie nas na lotnisku przez lokalnych fanów WSR! Było tak niesamowite, że aż poczułem się jak Axl Rose czy John Lennon. Po opisie naszej podróży przejdźmy jednak do drogi naszych pojazdów. Jak doszło do tego, że samochody przyleciały tu z nami? Przecież nie dlatego, że dostały szpiegowską modyfikację umożliwiającą zmianę w poduszkowce. Po raz kolejny okazuje się, że dla chcącego nic trudnego. Skoro na świecie są pociągi przewożące różnego rodzaju towary, to tak samo jest z samolotami. Co ciekawe istnieją też takie, które są w stanie przewieźć auta. Co prawda są bardzo drogie, ale jak już dobrze wiecie chociażby z wyglądu naszej bazy, szef szefów aż leżał na pieniądzach. Tym bardziej, że dzięki współpracy z Patem i sponsorom wzbogacił się jeszcze bardziej. Przyznam się bez bicia, że przed podróżą nie znałem tej metody przewozu pojazdów. Po odebraniu naszych samochodów (moim BMW kieruje nasz szofer Steve) ruszamy do hotelu, by się zameldować. Potem po szeregu czynności obejrzę wcześniejsze wyścigi na Lazurowym Wybrzeżu. Wtedy zobaczę trasę, na której przyjdzie nam się ścigać. Jutro natomiast zapoznamy się z nią osobiście. Dam z siebie wszystko, żeby dobrze ją wykuć. Tak jak zawsze. Pewnie ciekawicie się, ile tym razem będzie serii, więc wam powiem. Pojedziemy o jedną więcej niż w poprzednim sezonie. Czyli czeka na nas pięć zawodów WSR. O czym będą kolejne? Tego dowiecie się o swoim czasie.
* * * * *
Wiecie co? Dzisiaj spotkamy się z europejskimi potęgami! W sumie zapomniałem wcześniej powiedzieć, że przed wstępnym zaznajomieniem z trasą zadzwoniłem do Luciena, Lorenzo i Calluma, żebyśmy się spotkali w jednej z elegantszych restauracji w mieście. Chociaż muszę przyznać, że łatwo nie było. Głównie przez Brytyjczyka. Jak widać jest typowym przedstawicielem swojego narodu. To cyniczny, ekscentryczny, nieufny, ale też dystyngowany mężczyzna. Jak już wspomniałem, na szczęście udało mi się go przekonać. Wystarczyło powiedzieć o miejscu spotkania, którym jest jedna z najbardziej eleganckich restauracji w mieście. Mianowicie Le Miramar.
Po wspomnieniu jej nazwy i sprecyzowaniu nawet on nie mógł odmówić! W związku z tym spotykamy się w komplecie. Kiedy wchodzimy z Jorge do lokalu (Lucien zaproponował, żebyśmy spotkali się z drugimi kierowcami swoich klubów), widzimy przy jednym ze stołów ośmiu ludzi. Dwoma z nich są oczywiście dobrze nam znani z poprzedniego sezonu Bruno i Felix. Od tego czasu trochę się zmienili. Najbardziej to widać u Feliksa, który zapuścił całkiem niezłą brodę. Bruno natomiast wstaje od stołu, wita mnie i ściskamy sobie ręce. To super, że nadal mnie pamięta. Ciekawe, jak bardzo poprawił swoją jazdę od poprzedniego razu. Rywalizacja między nami w finale pierwszego sezonu była najlepszą ze wszystkich. Adrenalina za kółkiem była ze mną od samego początku pierwszego wyścigu do ostatnich metrów ostatniego. Gdy Bruno skończył mówić, siadamy obok siebie przy stole i czekamy na kelnera. W międzyczasie opowiadamy co nieco o sobie. Zacznijmy od Luciena. W życiu bym nie przypuszczał, że najlepszym kierowcą DiviZero będzie chłopak w wieku Carla! Ma brązowe włosy ułożone w grzywkę, niebieskie oczy i stylową, rozpiętą bluzę. Dowiedzieliśmy się, że pod względem charakteru przypomina mnie. Też jest pewny siebie i bezpośredni. Poza wyścigami interesuje się piłką nożną i grami komputerowymi. Nie dziwię mu się, bo kadra, której kibicuje, jest jedną z najlepszych na świecie. Nie wspominając o PSG. Jeśli natomiast chodzi o gry, to dopowiada, że uwielbia przygodowe i rytmiczne. Gdyby mógł, to ożeniłby się z Larą Croft. Nie znam tej kobiety, więc nie wiem, co o niej sądzić. Natomiast wiem, kogo można opisać jako następnego. Kumpla Luciena, Enzo Frittellego! Rany, czemu! Czemu! Czemu! Kiedy w twoim życiu w końcu trafia się jakiś Włoch, dlaczego nie może nazywać się Mario?! Kurde no nie! Czy to jest takie trudne?! Ech... A róbcie, Włosi, co chcecie! Potem wszyscy dowiadujemy się, co lubi robić Mario... Tfu! Enzo! Chyba nie zdziwicie się za bardzo, jeśli wam powiem, że piłkę nożną. W końcu widziałem kiedyś finał mundialu w Niemczech w 2006 roku. Wtedy zmierzyli się ze sobą Włosi i Francuzi. Wówczas po karnych wygrali ci pierwsi. Warto dodać, że Enzo jest smakoszem. Gdy znajduje się w innym państwie, to możecie być pewni, że spróbuje wszystkiego, z czego dany kraj słynie. Przykładowo o paelli powiedział, że była naprawdę dobra. Doskonałe połączenie warzyw z mięsem. Z charakteru jest przeciwieństwem Galfionego - spokojny, oszczędny w słowach, pracowity na trasie. Swój chłop. Zanim przejdziemy do wyróżniających się członków Eliminacion, to opiszę Włocha. Ma dość krępą posturę, ma całkiem fajny wąs (taki charakterystyczny dla jego rodaków), brązowe oczy i równo ułożone czarne włosy. Dobrze, DiviZero mamy już za sobą. Teraz czas na Lorenzo. Zarostem przypomina Kratosa. Kiedyś o nim słyszałem od Earla. Ma karnację podobną do latynosa. Jego krzaczaste brwi w połączeniu z czarnymi oczami... Rany, już z wyglądu widać, że z niego jest niezły zawodnik. Jeśli chodzi o zainteresowania, to powiedział, że lubi corridę (przez pewien czas sam machał bykowi czerwoną płachtą i zwinnie unikał jego szarż), pracować nad muskulaturą (w tym też przypomina boga wojny z gry God of War). Chciał zdjąć koszulkę, aby pokazać wyniki jego treningów, ale Callum z jego kolegą spojrzeli na niego groźnie przypominając mu, gdzie się znajduje. Po jego zachowaniu widać, że on też trochę przypomina mnie. Przynajmniej w kwestii treningów ciała. Jego największy kumpel Portugalczyk Miguel Sousa jest taki jak Lorenzo. Różni się tylko karnacją i faktem, że kiedyś siłował się z niedźwiedziem. I nawet wygrał. Kurka wodna, w tym Eliminacion to mają dzikie bestie. Ciekawe, czy ich kolegami są Nessie aka Potwór z Loch Ness, Kraken, neandertalczyk Buga, Godzilla, jeden z Kaiju i King Kong. Ach... Teraz zmieniamy trochę klimat i zabieramy się za omawianie delegacji Euro Randu. Calluma już znamy z charakteru. Jak każdy prawilny Brytyjczyk uwielbia piłkę nożną. Jak widać wszyscy Anglicy są wyjątkowo wytrwałymi kibicami, skoro ich ulubieńcy niczego od bardzo dawna nie wygrali. Ani Euro, ani mundialu. Poza tym fascynuje się krykietem. Ta dyscyplina zawsze będzie dla mnie tajemnicą. Callum wygląda tak, jakby przed chwilą był na wyjątkowo kosztownych zakupach w Paryżu lub innym Mediolanie. Ma na sobie elegancką białą koszulę w czarne prążki i melonik sygnowany jego imieniem na głowie. Oj tak, moi mili! Callum jest właścicielem złotego zegarka marki Rolex! A po zdjęciu melonika dopiero jest dżentelmenem. Jego włosy wyglądają na perfekcyjnie uczesane i wygładzone specjalnym żelem. Po prostu wcielona doskonałość. Jeśli chodzi o jego kompana, którym jest Christian Bergmann, to wyglądem, charakterem i zachowaniem nie odbiega od Brytyjczyka. Niemiec szczególnie uwielbia Oktoberfest. Dlatego na jego stole zawsze znajduje się kufel piwa. Oczywiście oprócz tej chwili, bo kelner jeszcze nie przyszedł. Pewnie ma dużo na głowie. Więc jeszcze mamy czas na opisanie szykownie ubranego Bergmanna. Jego zainteresowanie piłką nożną tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że w Europie większość ludzi (jeśli nie wszyscy) przepada za tą dyscypliną. OK, kelner idzie w naszą stronę. Muszę więc kończyć. Zanim to zrobię, to opiszę ostatniego gościa z Euro Randu z wyglądu. Ma kasztanowe włosy ułożone w grzywkę (oczywiście ma zadbane), okulary w srebrnej oprawie i zegarek szwajcarski tego samego koloru. Ma też koszulę w stylu Calluma z tą różnicą, że niebieską w białe pasy. Od siebie wezmę białe wino.
CZYTASZ
Co naprawdę myślę o WSR? - Harrison Carter
FanfictionPrzedstawienie powstania i rozwoju WSR z punktu widzenia Harrisona Cartera - jednego z czołowych kierowców tej organizacji. UWAGA: książka zawiera spoilery z GRID 2. Jeśli nie chcesz psuć sobie przyjemności jej czytania, to najpierw zagraj w stosunk...