II

499 59 21
                                    

Przechylona czcionka - przeszłość
Normalna czcionka - teraźniejszość

Hua Cheng był skąpym, słabym, żałosnym dzieckiem.

Bity oraz poniżany przez rówieśników, Hua Cheng spędził większość swojej młodości włócząc się po ulicach swojej dzielnicy, popełniając wszelkie drobne akty wandalizmu, które uchodziły mu na sucho, aby uwolnić stłumiony gniew i frustrację. Miał tylko pozory kontroli nad własnym życiem.

Jednak bez względu na to, ile opon samochodowych przeciął, ile okien rozbił, ile domów zniszczył - palący gniew w nim wciąż pozostał.

Głęboko zakorzeniona pustka. Nie miał po co żyć.

Dopóki nie spotkał swojego zbawiciela.

-

"Hej malutki, wszystko w porządku?"

Delikatny głos zawołał do Hua Chenga, wywołując u niego dreszcz. Za głosem nastąpiło lekkie jak piórko przyciśnięcie dłonią do czoła, odgarniając z oczu plątaninę zakrwawionych, splątanych włosów. Z dala od dziury, w której kiedyś znajdowało się jego prawe oko.

Pośród padającego deszczu, w miejscu, gdzie leżał Hua Cheng, wykrwawiając się po starciach z kilkoma miejscowymi zbirami, podszedł do niego młody mężczyzna.

Młodzieniec wydawał się skąpany w białym świetle - ostrym na tle cienistych błękitów padającego deszczu. Niemal wydzielał eteryczny, boski blask; coś cennego i niematerialnego. Patrząc w miękkie, kasztanowe oczy, które patrzyły na niego z takim ciepłem i życzliwością... Hua Cheng nie mógł tego zrozumieć.

Był taki piękny.

Młodzieniec wyciągał do niego rękę. - Masz - pozwól, że ci pomogę.

Jego głos był niemal kwiatowy w swej czułości; nawet z tej odległości Hua Cheng mógłby przysiąc, że wyczuł w oddechu chłopca ślad słodkiego nektaru. Hua Cheng bez słowa wyciągnął rękę i chwycił wyciągniętą dłoń.

Jego skóra - nawet jego skóra - miała wrażenie, jakby była zrobiona z najdelikatniejszych płatków.

Z delikatnością świeżo rozkwitłego kwiatu młodzieniec uśmiechnął się do niego i podciągnął do góry.

Kiedy Hua Cheng został wyprowadzony przez młodzieńca, ciągnięty przez tę ciepłą dłoń, w końcu z jego gardła wyrwało się ochrypłe pytanie. "Jak masz na imię?"

Młodzieniec uśmiechnął się do niego. Uśmiechnął się do niego w sposób, który sprawił, że kamienne serce Hua Chenga przyspieszyło.

"Nazywam się-"

-

- Xie Lian - szepnął nawet nie wiedząc, kiedy z jego ust wydobył się dźwięk, a mężczyzna za nim się zaśmiał.

- nie spodziewałem się, że mnie rozpoznasz - zaśmiał się ponownie. A jego śmiech był najsłodszym dźwiękiem jaki Hua Cheng słyszał.

Jak mógłby go nie rozpoznać?

Ten mężczyzna mieszkał w jego głowie bez przerwy od paru lat, a teraz w końcu mógł go ponownie spotkać.

Od pierwszego spojrzenia na zajęciach Hua Cheng rozpoznał Xie Liana. Dlatego tak uważnie przyglądał się każdemu drobnemu szczegółowi mężczyzny jakby nie dowierzając, że to naprawdę on przed nim stoi.

Hua Cheng po tym jak ustabilizował swoje życie i odnalazł jego sens chciał odnaleźć Xie Liana i odwdzięczyć się za dobro i wsparcie które mu okazał.

Bezskutecznie.

Heterochromik starał się znaleźć swojego zbawiciela wszędzie, ale nikt nie widział ani nie słyszał o Xie Lianie.

Nikt go nie widział.

Nikt o nim nie słyszał.

Czy to możliwie, że był tak samotny, że sobie to wszystko wymyślił?

- Nauczyciel chwalił większość swoich uczniów - zaczął brązowowłosy, spoglądając na Hua Chenga, podchodząc powolnym krokiem na tyle blisko, że można było poczuć ciepło drugiego, po czym zajął miejsce obok czerwonookiego lekko nachylając się, by oprzeć brodę na rękach, które spoczywały na kolanach co przyczyniło się do tego, że twarz Xie Liana była naprawdę blisko Hua Chenga - Ale szczególnie chwalił swojego ulubionego ucznia, który zawsze zostaje po godzinach i jest bardzo utalentowany.

Wzrok Xie Liana patrzył na niego z takimi samymi iskierkami rozbawienia co podczas trwania zajęć, a Hua Cheng, jak zahipnotyzowany nie mógł odwrócić od nich oczu.

Xie Lian kontynuował - pokazał mi nawet parę twoich prac. - Zrobił przerwę, po czym jego usta lekko się wykrzywiły - I muszę przyznać, że ten staruszek naprawdę wie, co mówi. Masz naprawdę ogromny talent. Nie spodziewałem się, że można aż tak odzwierciedlić niektóre rzeczy w marmurze, że wyglądają jakby naprawdę żyły! - Xie Lian kontynuował, ale czerwonooki już przestał słuchać.

Z usłyszeniem każdego słowa zaczynał się robić coraz bardziej czerwony, aż jego twarz zaczęła piec i odwrócił wzrok z zawstydzenia.

Nie uważał swoich dotychczasowych prac za coś wspaniałego, ale słowa, które usłyszał od brązowowłosego przyprawiły go o szybsze bicie serca.

Xie Lianowi naprawdę podobały się jego prace?

to tylko moje szczęście || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz