Jestem wkurzona. Chociaż nie, wkurwiona to lepsze określenie. Jak on śmiał? To nie ja zabiłam jakiegoś człowieka tylko on! Nie miał podstaw żeby nazywać mnie dziwką, a o kurwie to nie wspomnę. Przynajmniej to nie pierwszy raz. Żadne pocieszenie..
-Jane! Poczekaj! - słyszę za sobą zdyszany głos. - Zapomniałaś czegoś - niebieskooki podbiega do mnie i z ciężkim oddechem podaje mi moje szpilki
-Dziękuje - zabieram od niego buty. - Nie musiałeś stawać w mojej obronie - przerwałam ciszę.
-Ale chciałem - odpowiedział szybko. Na te słowa poczułam motyle w brzuchu.
-To było bardzo dżentelmeńskie zachowanie - popatrzyłam na niego. Jego oczy były jak ocean. Różnica jest taka, że w tym nie bałabym się utopić. Ba, mogłabym wiecznie topić w nich swoje spojrzenie
-Bycie dżentelmeńskim facetem popłaca - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Myślałam, że motyle za raz eksplodują i wyfruną w siną dal.
-Tak, zwłaszcza jak ktoś ci za to obija twarz - wskazałam palcem na zaczerwienione miejsce pod okiem
-Oj tam, to tylko efekt uboczny - zaśmiał się
-Uboczny, bo znikają boczki - oboje wybuchliśmy śmiechem. Zatrzymaliśmy się na
przystanku. - Za dziesięć minut będzie autobus - usiadłam obok Alberta.-No dobrze, to odwiozę cię do domu
-Nie sądziłam, że stać cię na autobus - zaśmiałam się.
-Ja też nie - zawtórował śmiechem.
-No to ładnie. Tak czy siak muszę cię opatrzeć - usiadłam prosto.
-Masz kwalifikacje pielęgniarki? No proszę
-Nie, nie mam. Ale za to moja apteczka takowe kwalifikacje posiada.
-W taki razie będę musiał ci zaufać i oddać się w twoje ręce
-Nie masz innej opcji - uśmiechnęłam się i zerknęłam na niego
-Czyżby? - podniósł jedną brew do góry.
-Tak, z racji tego iż już zadeklarowałeś, że odwieziesz mnie do domu. Gdybyś nie dotrzymał słowa to nie byłoby to po dżentelmeńsku. A dodatkowo opatrzę cię w ramach wdzięczności za obronę mojej skromnej osoby - poprawiłam sukienkę i założyłam szpilki.
-Oh wow - podsumował i w tym samym czasie podjechał autobus. - Naucz mnie tak się wypowiadać - powiedział wsiadając za mną do pojazdu.
Lucas
-Czy ciebie do reszty pojebało? - zaczął blondyn za raz po tym jak ostatnia osoba wyszła
-Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziałem obojętnie.
-Mówię o tym jak potraktowałeś Jane i tego drugiego chłopaka - podał mi lód, który przyłożyłem do bolącego miejsca. - Zazdrość ci dupę ścisnęła na widok tego chłopaka? Czy może za to, że on potrafił postawić się w jej obronie? A może zazdrość wzięła nad tobą góre w kwestii Jane?
-Uważaj na słowa - warknąłem
-Bo co? Bo mnie pobijesz? Nie zapominaj kto teraz musi posprzątać swój bałagan. Wystarczy jeden telefon do Carola, a wszystko na co pracowałeś pójdzie się jebać - zdenerwowany usiadł na kanapie.
-Po pierwsze, to nie moja wina, że ta czarnula zjawiła się w nieodpowiednim monecie. Gdyby nie ona to nie byłoby tego całego problemu.
-Nie zrzucaj winy na tę dziewczynę. Jest Bogu ducha winna. Miała pecha. Zjawiła się tam gdzie nie trzeba i o złej porze. Trudno, stało się. Ale nie wyżywaj się na niej za swoją nieudolność. To nie jej wina, że nie umiesz o nią zadbać. Z resztą nie o nią pierwszą
-Nie wciągaj w to Elizabeth - ostrzegłem go.
-Nie wciągam. Mówię tylko, że z nią było podobnie. Tylko różnią się tym, że Jane nie radzi sobie psychicznie z tym co widziała. A ty zamiast podejść do tego jak człowiek, czyli empatycznie, to jak zwykle po swojemu i jak zwykle zjebałeś.
-Tak kurwa zjebałem! Zadowolony? Czasu nie cofnę i nie zamierzam. To ona ma niewyparzoną gębę, nie ja - wstałem i zrobiłem parę kroków by rozchodzić gniew.
-Lucas nie chce się kłócić, bo to i tak do niczego nie dojdzie. Chodzi mi tylko o to byś zrozumiał, że ta dziewczyna.. Ty jesteś za nią odpowiedzialny. Nie oczekuje, że nagle staniesz się empatyczny i uczuciowy, bo oboje dobrze wiemy, że do tego potrzeba cudu. Porozmawiaj z nią. A jak nie dasz rady to ja to zrobię
-Jeśli ją tkniesz to obiecuje, że powieszę cie za jaja - dodałem po dłuższej chwili zastonowienia.
-Dobrze. Nie rozumiem też dlaczego tak bardzo ją izolujesz od innych, a do siebie jej nie dopuszczasz. Bardziej to ją od ciebie odsuwa. Ale to co zamierzasz wiesz tylko ty - wstał
z kanapy - Pogadam z nią po weekendzie. A ty dowiedz się o niej najwięcej, ile się da.-Wszystko ci prześlę w niedzielę wieczorem - podsumowałem
-Do zobaczenia Lucas - przybił ze mną żółwika. - I ogarnij się, bo ewidentnie ta panna ci zakręciła w głowie - poklepał mnie po ramieniu i zostawił w głuchej ciszy.
CZYTASZ
Miłość Gangstera
RomanceJane Harrison to nastolatka, która znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Od tamtej pory jest skazana na obecność Lucasa Hale'a. Zimnego, aroganckiego i przystojnego dupka. Czy dziewczynie uda się roztopić lodowate serce gangster...