15

1.1K 20 0
                                    

Jestem wkurzona. Chociaż nie, wkurwiona to lepsze określenie. Jak on śmiał? To nie ja zabiłam jakiegoś człowieka tylko on! Nie miał podstaw żeby nazywać mnie dziwką, a o kurwie to nie wspomnę. Przynajmniej to nie pierwszy raz. Żadne pocieszenie..

-Jane! Poczekaj! - słyszę za sobą zdyszany głos. - Zapomniałaś czegoś - niebieskooki podbiega do mnie i z ciężkim oddechem podaje mi moje szpilki

-Dziękuje - zabieram od niego buty. - Nie musiałeś stawać w mojej obronie - przerwałam ciszę.

-Ale chciałem - odpowiedział szybko. Na te słowa poczułam motyle w brzuchu. 

-To było bardzo dżentelmeńskie zachowanie - popatrzyłam na niego. Jego oczy były jak ocean. Różnica jest taka, że w tym nie bałabym się utopić. Ba, mogłabym wiecznie topić w nich swoje spojrzenie

-Bycie dżentelmeńskim facetem popłaca - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Myślałam, że motyle za raz eksplodują i wyfruną w siną dal. 

-Tak, zwłaszcza jak ktoś ci za to obija twarz - wskazałam palcem na zaczerwienione miejsce pod okiem

-Oj tam, to tylko efekt uboczny - zaśmiał się 

-Uboczny, bo znikają boczki - oboje wybuchliśmy śmiechem. Zatrzymaliśmy się na
przystanku. - Za dziesięć minut będzie autobus - usiadłam obok Alberta. 

-No dobrze, to odwiozę cię do domu 

-Nie sądziłam, że stać cię na autobus - zaśmiałam się.

-Ja też nie - zawtórował śmiechem. 

-No to ładnie. Tak czy siak muszę cię opatrzeć - usiadłam prosto. 

-Masz kwalifikacje pielęgniarki? No proszę

-Nie, nie mam. Ale za to moja apteczka takowe kwalifikacje posiada. 

-W taki razie będę musiał ci zaufać i oddać się w twoje ręce 

-Nie masz innej opcji - uśmiechnęłam się i zerknęłam na niego

-Czyżby? - podniósł jedną brew do góry.

-Tak, z racji tego iż już zadeklarowałeś, że odwieziesz mnie do domu. Gdybyś nie dotrzymał słowa to nie byłoby to po dżentelmeńsku. A dodatkowo opatrzę cię w ramach wdzięczności za obronę mojej skromnej osoby - poprawiłam sukienkę i założyłam szpilki.

-Oh wow - podsumował i w tym samym czasie podjechał autobus. - Naucz mnie tak się wypowiadać - powiedział wsiadając za mną do pojazdu. 


Lucas 

-Czy ciebie do reszty pojebało? - zaczął blondyn za raz po tym jak ostatnia osoba wyszła

-Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziałem obojętnie. 

-Mówię o tym jak potraktowałeś Jane i tego drugiego chłopaka - podał mi lód, który przyłożyłem do bolącego miejsca. - Zazdrość ci dupę ścisnęła na widok tego chłopaka? Czy może za to, że on potrafił postawić się w jej obronie? A może zazdrość wzięła nad tobą góre w kwestii Jane? 

-Uważaj na słowa - warknąłem

-Bo co? Bo mnie pobijesz? Nie zapominaj kto teraz musi posprzątać swój bałagan. Wystarczy jeden telefon do Carola, a wszystko na co pracowałeś pójdzie się jebać - zdenerwowany usiadł na kanapie.

-Po pierwsze, to nie moja wina, że ta czarnula zjawiła się w nieodpowiednim monecie. Gdyby nie ona to nie byłoby tego całego problemu. 

-Nie zrzucaj winy na tę dziewczynę. Jest Bogu ducha winna. Miała pecha. Zjawiła się tam gdzie nie trzeba i o złej porze. Trudno, stało się. Ale nie wyżywaj się na niej za swoją nieudolność. To nie jej wina, że nie umiesz o nią zadbać. Z resztą nie o nią pierwszą

-Nie wciągaj w to Elizabeth - ostrzegłem go. 

-Nie wciągam. Mówię tylko, że z nią było podobnie. Tylko różnią się tym, że Jane nie radzi sobie psychicznie z tym co widziała. A ty zamiast podejść do tego jak człowiek, czyli empatycznie, to jak zwykle po swojemu i jak zwykle zjebałeś. 

-Tak kurwa zjebałem! Zadowolony? Czasu nie cofnę i nie zamierzam. To ona ma niewyparzoną gębę, nie ja - wstałem  i zrobiłem parę kroków by rozchodzić gniew. 

-Lucas nie chce się kłócić, bo to i tak do niczego nie dojdzie. Chodzi mi tylko o to byś zrozumiał, że ta dziewczyna.. Ty jesteś za nią odpowiedzialny. Nie oczekuje, że nagle staniesz się empatyczny i uczuciowy, bo oboje dobrze wiemy, że do tego potrzeba cudu. Porozmawiaj z nią. A jak nie dasz rady to ja to zrobię

-Jeśli ją tkniesz to obiecuje, że powieszę cie za jaja - dodałem po dłuższej chwili zastonowienia.

-Dobrze. Nie rozumiem też dlaczego tak bardzo ją izolujesz od innych, a do siebie jej nie dopuszczasz. Bardziej to ją od ciebie odsuwa. Ale to co zamierzasz wiesz tylko ty - wstał
z kanapy - Pogadam z nią po weekendzie. A ty dowiedz się o niej najwięcej, ile się da. 

-Wszystko ci prześlę w niedzielę wieczorem - podsumowałem

-Do zobaczenia Lucas - przybił ze mną żółwika. - I ogarnij się, bo ewidentnie ta panna ci zakręciła w głowie - poklepał mnie po ramieniu i zostawił w głuchej ciszy.

Miłość GangsteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz