6. Śmierć i życie

307 16 0
                                    

Następnego dnia, tuż przed południem wstałam, zjadłam śniadanie i wzięłam prysznic.

Ciepła woda rozluźniła mnie oraz pomogła zapomnieć o przykrościach poprzedniego dnia. Chyba jednak trochę przesadziłam z tym rozluźnianiem się, bo zauważyłam, że cała łazienka jest zaparowana. Szybko wyszłam spod prysznica, zarzuciłam na siebie ręcznik, po czym otworzyłam okno, żeby odrobinę przewietrzyć pomieszczenie.

Wychodząc i kierując się w stronę szafy, by wziąć ubrania usłyszałam za sobą mruczenie.
Momentalnie odwróciłam się prawie upuszczając ręcznik. Złapałam go w ostatniej chwili.

O moje biurko opierał się zadowolony Czarny Kot.
- Jak tu wlazłeś? - zapytałam lekko poddenerwowana.
- Właz na balkonie był otwarty. - odpowiedział bawiąc się moim kolorowym ołówkiem.

Spojrzałam na owy właz. Dobrze pamietam że go zamykałam.
- Nie prawda.
- No może nie. Był zamknięty... ale nie na klucz. - posłał mi flirciarski uśmiech.
Przewróciłam oczami i wróciłam do szukania czegoś do ubrania się. Wyjęłam z szafki różowe dresy i białą bluzkę na ramiączka.

Ponownie skierowałam się w stronę łazienki. Tym razem nie zamknęłam za sobą drzwi. Chciałam, żeby Kot mnie słyszał kiedy mówię. Powiedzmy, że wierzę w to, że tu nie wejdzie.

- I jak po wczoraj? Przeżyłaś? - usłyszałam z pokoju.
- Jak widać. - zaczęłam. - Nie było tak źle. Adrien zachowywał się inaczej, ale w dobrym znaczeniu. Przez cały spędzony ze mną czas nie zażartował na mój temat. Podoba mi się ta zmiana. Jedynym minusem było to, że mnie obudził...

- Może spełnia twoje wymagania co do idealnego chłopaka? - prychnął Czarny Kot.

- On nawet o nich nie wie. Poza tym należy je traktować z lekkim przymróżeniem oka. Kto normalny mi się oświadczy na czubku Wieży Eiffla? - powiedziałam prześmiewczo.

Chłopak nie odpowiedział mi na ironiczne pytanie.

Wyszłam z łazienki i dołączyłam do mojego niezapowiedzianego gościa. Chwilę rozmawialiśmy, po czym przypomniałam sobie o Manon, która miała tu być za dosłownie dwie minuty. Jej mama jest bardzo punktualna - w przeciwieństwie do mnie.

Zaczęłam szukać jej ulubionych lalek nie przerywając rozmowy z Kotem.

Tak jak powiedziałam, tak się stało. Na czas jak zwykle. Do mojego pokoju wbiegła brązowowłosa dziewczynka. Rzuciła się na mnie z przytulasem, nie zauważając paryskiego bohatera w pobliżu.

- Ty jesteś Manon? - blondyn podszedł do nas i podał rękę mojej podopiecznej.
- Czarny Kot? Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona, odwzajemniając gest powitalny.

- Jestem przyjacielem Marinette... - chłopak położył dłonie na swoich kolanach pochylając się w stronę Manon. - ...ale lepiej nie mów o tym mamie. - mrugnął w moją stronę.

Dziewczynka zafascynowana bohaterem zaczęła mu zadawać milion pytań. Ja za to usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu. Wdrapałam się na łóżko, bo tam go ostatnio widziałam.

Dzwoniła Alya.

Zawahałam się przed odebraniem.
- Halo?
- Marinette? Stara, jak ja cię dawno nie słyszałam! Słuchaj, spotkajmy się zaraz w... czekaj, wyślę ci adres. To sprawa na smierć i życie! - wykrzyczała mulatka.

- Zaraz? Przed chwilą przyszła do mnie Manon pod opiekę... Chwila, mam pomysł. Załatwię to, do zobaczenia! - pożegnałam i rozłączyłam się.

Zauważyłam, że Manon i Czarny Kot świetnie się dogadują...
- Kocie! Zrobił byś coś dla mnie? - wykrzyczałam szybko, szykując się do wyjścia.
- Co tylko zechcesz.
- Zostaniesz z Manon na godzinkę? Dzwoniła Alya. Podobno to sprawa wartości śmierci i życia. Nie chcę jej zawieść. - krzątałam się po pokoju wrzucając potrzebne rzeczy do torby. - Nie widziałam jej od ponad pół roku. Wiesz, że niedługo bierze ślub? Wczoraj dostaliśmy zaproszenia z Adrienem.

- Słyszałem o tym. Jeśli tylko ta młoda dama nie ma nic przeciwko, to czemu nie. I tak nie miałem, żadnych planów. - odpowiedział chłopak zwracając się od razu w stronę Manon. - Co ty na mały spacerek NAD Paryżem?

- Kocie, nawet o tym nie myśl! - ugasiłam entuzjazm podopiecznej. - Jak wrócę ma być cała i zdrowa.

- Taa... Oczywiście, szefowo. Do zobaczenia. - oboje stali „jak na baczność". Dobrze wiem, że coś już uknuli i nic ich nie powstrzyma.

- Chwila! Nie jadłaś śniadania? - zatrzymał mnie przed wyjściem Kot.
Nie mogłam mu powiedzieć, że nie, bo by mnie nie wypuścił.
- Jadłam. - skłamałam. Blondyn odprowadził mnie do drzwi podejrzliwym wzrokiem.

🐞Miraculous : from wedding to weddingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz