#3. Mistake of the year

75 10 19
                                    

Ospała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ospała. To było jedyne określenie, którym Connie mogła objąć zarówno swoją egzystencję, jak i otaczających ją uczniów po porannej dawce eliksirów. Ręka, którą od godziny niemal nieustannie mieszała i kroiła, zdawała się nie tylko odrętwiała, ale i powoli rezygnująca z pełnienia swojej roli jako kończyna Puchonki.

Bishop westchnęła ciężko, z trudem pokonując ostatnie schody po długiej przerwie. Oparła dłonie na udach, schylając się i skutecznie blokując idących za nią uczniów. Ciężkie wdechy łączyły się z zyskaniem pełnych irytacji, jak i zrozumienia spojrzeń od wielu osób. W końcu walka z własną kondycją dopadała nastolatków na terenie szkoły częściej, aniżeli w latach poprzedzających dołączenie do niej.

W końcu uspokoiła lekko drżące nogi i bez zastanowienia wykonała pierwszy krok. Niemal natychmiast uderzyła w - jak podejrzewała - kogoś, co sprawiło, iż w jednej chwili straciła równowagę, lecąc na plecy. Nie była pewna czy był to jej instynkt i właśnie ona jako pierwsza chwyciła za czyjąś rękę, czy została szybciej złapana. Nie zmieniało to jednak faktu, iż zawisnęła w powietrzu, z plecami wygiętymi w łuk i jedną nogą nie tylko podniesioną, ale i wyprostowaną koło biodra swojego wybawcy.

Z kompletnym niezrozumieniem wpatrywała się w ciemne, szeroko otwarte oczy, pełne nie tyle przerażenia, ale też obrzydzenia. Connie niczym automat złapała drugą dłonią za przedramię wybawcy, skutecznie zapewniając bezpieczną odległość pomiędzy posadzką a własnym tyłkiem. Bez głębszego zastanowienia uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając przy tym zarówno zęby, jak i część dziąseł. Szybkie, ale niezbyt silne pociągnięcie sprawiło, że Puchonka stanęła pewnie na obu nogach, nie zwracając większej uwagi na trzy fakty, mające być powodem fali nowych plotek w Hogwarcie.

Bishop nie tylko wciąż trzymała rękę obiema dłońmi, ale i stała w minimalnej odległości od Ślizgonki, widocznie ją przy tym mieszając.

Przez twarz Pansy przeszła istna paleta emocji, ale tymi, które najbardziej zapadły Connie w pamięć były obrzydzenie i strach. Mimo wszystko Parkinson nie wyrywała się ani nie obraziła jej, przez co jedyne, co Bishop mogła zrobić, to bez najmniejszej zmiany mimiki położyć jedną dłoń na ramieniu dziewczyny i niespiesznie ją po nim poklepać.

— Dzięki byniu, dobra z ciebie morda.

I jakby nigdy nic minęła Ślizgonkę. Kątem oka spojrzała na stojącego za nią Notta, który spomiędzy zmrużonych powiek bacznie się jej przypatrywał, jakby czekał na moment, w którym wyciągnie różdżkę i ich zaatakuje. Nawet jeżeli zdawał sobie sprawę z tego, że wcale nie posuwała się do przemocy bez powodu. Niczym dziecko wystawiła język w jego stronę i jakby nic się nie stało, przeskakując z nogi na nogę, ruszyła na swoją pierwszą godzinę Obrony Przed Czarną Magią w tym roku szkolnym.

Mimowolnie uśmiechnęła się jeszcze szerzej, nie mogąc się doczekać nie tylko swojego ulubionego przedmiotu, ale i tego, jak zacznie rzucać bezbłędnie większość zaklęć, które studiowała przez wakacje i poprzedni rok. Może gdyby była świadoma tego, z kim miała mieć do czynienia, byłaby bardziej wyczulona na słowa wychodzących z zajęć uczniów i dosłyszałaby niemal wyszeptane wcześniej przez Pansy Powodzenia, zamiast skupić się na Nottcie, który hiperbolizując zaczął strzepywać wymyślony szlam z ramienia kumpeli.

It's a little bit dangerousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz