#2. It was quite interesting

84 13 31
                                    

Wielka Sala jak co roku wywierała na uczniach ogromne wrażenie, lecz tym razem, gdzieś między zachwytem i szczęściem związanym z powrotem w mury zamku, dało się wyczuć żałobę niektórych uczniów, wyraźnie wybijającą się na tle zadowolonych z życia ...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wielka Sala jak co roku wywierała na uczniach ogromne wrażenie, lecz tym razem, gdzieś między zachwytem i szczęściem związanym z powrotem w mury zamku, dało się wyczuć żałobę niektórych uczniów, wyraźnie wybijającą się na tle zadowolonych z życia Ślizgonów. Iona nie widziała tak ogromnej dysproporcji w nastrojach zebranych, już pierwszego wieczoru, jeszcze nigdy. Jeśli jednak Czarny Pan powrócił, jak twierdził Harry Potter, wszystko miało się wkrótce zmienić, choć póki co nie zamierzała poświęcać czasu na głębsze przemyślenia w tym temacie. Może i nie była czystej krwi, ale nie była też mugolaczką, mogła zatem poradzić sobie w każdym świecie, nieważne przez kogo kontrolowanym.

Zresztą, mieli Dumbledore'a i jego Złotego Chłopca Do Bicia. I nawet sam Lord Voldemort nie posiadał tylu żyć, co Potter, czym więc mogłaby się przejmować?

Zajęła miejsce przy stole Slytherinu, a jedna z dziewcząt, znajdujących się obok, natychmiast odsunęła się, byle tylko znaleźć się tak daleko, jak pozwalali na to pozostali uczniowie na ławkach. Przywykła do bycia unikaną, aczkolwiek nigdy nie było to specjalnie przyjemne, zwłaszcza że większość ludzi nawet jej dobrze nie znała; bądź choćby w najmniejszym stopniu.

Levitt obserwowała, jak dyrektor rozpoczyna przemówienie, a już kilka chwil później wpatrywała się wraz z resztą zebranych z niedowierzaniem w wyjątkowo... różową czarownicę, która najzwyczajniej mu przerwała.

Atmosfera w sali momentalnie się zagęściła, a oburzeniu wśród Gryfonów miało nie być końca.

Iona z trudem utrzymała obojętny wyraz twarzy, w spokoju wsłuchując się w deklarację Ministerstwa Magii, która właśnie opuszczała usta ich nowej pani profesor, a która wcale nie wydała jej się absurdalna, choć prawdopodobnie była w tej opinii odosobniona.

Czego spodziewali się ci wszyscy ludzie? Śmierć Diggory'ego miała miejsce na oczach tysięcy, w tym delegatów i pracowników ministerstwa. A zwycięzca turnieju pojawił się z ciałem ucznia pośrodku tego całego zgiełku, wrzeszcząc, że Czarny Pan powrócił. Na jakiej zatem podstawie mieli mu wierzyć? Z racji faktu, że był Potterem?

Każdy, kto posiadał choć trochę sprawne szare komórki, nie kierowałby się słowami nastolatka o skłonnościach... Samobójczych, jak uważała Ślizgonka.

— Ale co to znaczy? — Usłyszała głos Harry'ego i naszła ją ochota, by ostentacyjnie przewrócić oczami.

— To znaczy, że ministerstwo miesza się w sprawy Hogwartu — wyjaśniła siedząca obok Wybrańca Granger oburzonym tonem, zupełnie jakby placówka szkoląca młodych czarodziejów nie powinna podlegać żadnemu nadzorowi poza nauczycielskim i dyrektorskim.

Jakże niebezpieczna to myśl, przeszło przez głowę Levitt, gdy zerkała na Gryfonów kątem oka.

To, jak naiwnie głupi byli, stanowiło dla niej coś niemal niesamowitego.

It's a little bit dangerousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz