#18. Dissapointment

7 4 0
                                    

To nie było miejsce dla niej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To nie było miejsce dla niej.

Jakkolwiek Iona by na to nie spojrzała, cokolwiek by nie wymyśliła, fakty pozostawały faktami; GD nie było dla niej. Nie chodziło jedynie o samo to, kto przychodził na spotkania i należał do tego ugrupowania, ale też o jego ogólny poziom. A ten prezentował się nad wyraz... żałośnie, przynajmniej w jej mniemaniu. I nie dość, że niemal cofała się w tym miejscu w rozwoju, to jeszcze z powodu braku sympatii ze strony pozostałych uczniów, Fred dobrodusznie zaoferował, by była w parze z nim. W praktyce oznaczało to tyle, że została zmuszona z nim ćwiczyć.

Miała ochotę powiesić go za jaja.

Wyraźnie się wydurniał i rzucał w nią każdym zaklęciem, jakie wpadło mu na myśl, od petryfikującego, po powodujące czyraki. A ona stała jak słup, wznosząc bariery, podczas gdy on odmawiał zamienienia się, mimo że sam nie radził sobie z protego.

– Czy możesz przestać marnować mój czas i faktycznie coś poćwiczyć? – spytała w końcu, zirytowanym tonem, na co Weasley uśmiechnął się szeroko, ukazując cały przegląd szczęki.

– Może innym razem – odparł, tylko bardziej ją tym rozsierdzając. Kiedy sekundę później oberwała w twarz różdżką Longbottoma, dostała ataku zimnej furii.

Policzyła do trzech, zaciskając mocniej palce wokół różdżki, po czym odwróciła się w stronę nieporadnego Gryfona. Schyliła się, podniosła jego różdżkę, trzymając ją dwoma palcami niczym zdechłego gryzonia za ogon i rzuciła nią w jego klatkę piersiową.

– P-p-przepraszam.

– Nie przepraszaj, tylko się ogarnij – warknęła.

Fred podszedł do niej i zarzucił jej rękę na ramię, po czym przyciągnął ją do siebie, ściskając i kołysząc jak małe dziecko.

– No już, już, księżniczko, nie tak agresywnie, bo ktoś jeszcze pomyśli, że za nami nie przepadasz – wyśpiewał, na co uniosła głowę, gromiąc go wściekłym wzrokiem.

– To niedopowiedzenie dnia, Weasley.

– Och, no widzisz... A wystarczyło nie dawać sobą pomiatać Bishop – wtrącił znienacka Ron.

– Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek był tu żądny twojej opinii, nieudaczniku – odparła, na tyle beznamiętnie, na ile jeszcze było ją stać.

— A... a ja nie przypominam sobie...

— Milcz — przerwała mu. — Nie potrzebuję wysłuchiwać twojego festiwalu jąkania. Zajmij się ćwiczeniami, bo twoje Protego ssie pałę mocniej niż Parkinson na imprezach — wycedziła, nim zdążyła ugryźć się w język. Już gdy kończyła wypowiedź, a Fred parsknął, wiedziała, że przesadziła. Za bardzo się zdenerwowała; pokazała za dużo emocji, odsłoniła za dużo siebie.

Poczuła delikatne szarpnięcie za ramię, przez które zatoczyła się do tyłu, nim jej plecy zderzyły się z czymś, a raczej kimś. Spojrzała przez ramię i napotkała spojrzenie Wooda. Jej kark momentalnie pokryła gęsia skórka, a spojrzenie mimowolnie skierowała na usta chłopaka.

It's a little bit dangerousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz