#5. Should I get a witness?

56 9 15
                                    

To nie była kwestia chęci pomocy czy podirytowania Iony

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To nie była kwestia chęci pomocy czy podirytowania Iony. Connie po całym dniu miała w gardle za wiele goryczy i wyrzutów związanych z jego przebiegiem, a najlepszym lekarstwem na to paskudne uczucie - zgodnie z doświadczeniem - był chaos; jej nieuchwytny kochanek, jak czasem go nazywała, romantyzując nie tylko samo pojęcie kompletnego zagubienia, ale i swoje relacje ze światem.

Dlatego też usta Bishop rozciągnęły się z lubością, gdy bracia Weasley niemal zawisnęli jej na ramionach, samą swoją obecnością zmuszając Wooda do zajęcia miejsca obok Ślizgonki, w której oczach można było odczytać jedynie lodową furię. Wbiła palce w kufel, powstrzymując się resztkami cierpliwości przed wylaniem jego zawartości na zbyt ucieszoną obrotem spraw Puchonkę.

— Słyszeliśmy że wyłapałaś szybciej od nas szlaban... — zaczął Fred, czochrając włosy Connie w braterskim odruchu.

— A tym razem nie zakładaliśmy się o nic. — George dokończył za brata, niemal wyciągając z dłoni Puchonki kufel, aby upić z niego spory łyk.

— Och, jacy wy uszczypliwi. — Puchonka zmrużyła oczy, patrząc z irytacją na bliźniaków. — Poczekam aż dołączycie do mojej randki z ropuchą.

Panią profesor — niemal natychmiast wyparowali bracia, najpewniej znając już dokładny przebieg jej rozmowy z cudzych ust.

Connie uniosła oczy, udając odruch wymiotny, co z kolei spotkało się z chwilowym wybuchem radości u rudzielców.

— Nie no, zapraszam na tę przyjemność, tylko ja, ropucha w swoim różowym sweterku i jej ideologia pro-ministerska, na pewno znajdą się też dla was wolne krzesła.

— Pozbyłaś się już Bliznowatego w swoich fantazjach z panią profesor? — Ioną uśmiechnęła się wrednie, akcentując tytuł kobiety w dokładnie ten sam sposób co bliźniacy, przez co Bishop ledwo powstrzymała się przed okrzykiem frustracji. — Chyba że zakładasz, że będzie grzecznie siedział z boku i was obserwował.

— Weźcie, żarty o zajęciach indywidualnych żartami, ale... Tu się nie da na to nawet patrzeć jako coś zabawnego. — Connie machnęła dłońmi, prawie uderzając przy tym Freda w nos — To jest tragiczne!

— Tragicznie zabawne. — George z miną mędrca pokiwał głową, po czym odsunął się, w ostatniej chwili unikając łokcia Puchonki. — Ale zobacz, nie tylko tobie przypadają prywatne spotkania, co nie, Wood?

Gryfon zesztywniał na dźwięk swojego nazwiska jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Nie dość, że bliźniacy niemal na siłę wyciągnęli go z dormitorium, to jeszcze zaciągnęli do osób, których nazwiska jedynie obiły mu się o uszy. Dodatkowo, tak jak obecność Bishop mu nie przeszkadzała póki nie skupiał na sobie jej uwagi, tak odkąd tylko podszedł do stolika, czuł na sobie czujne ale i chłodne spojrzenie Ślizgonki.

Nawet jeżeli czuł, że to nie jest kwestia wrogości ich domów - w końcu przy McGonagall zachowywała się normalnie - nie potrafił zrozumieć, czemu zaczął wzbudzać w niej nagle tyle negatywnych emocji. Jego oczy mimowolnie oderwały się od siedzących naprzeciw niego osób, dosłownie na sekundę uciekając do ciemnowłosej dziewczyny.

It's a little bit dangerousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz