Rozdział 7

5.4K 128 216
                                    

Ciche westchnienie ulgi uszło z moich płuc, kiedy usłyszałam głos Dylana.

– Hej... – przeciągnęłam samogłoskę. – Potrzebujemy... Nat, czego potrzebujemy? - spojrzałam na szatynkę skonsternowana.

– Podwózki. – szatynka pokręciła z politowaniem głową.

– Właśnie, podwózki potrzebujemy.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Halo, ziemia do Dyl...

– Czy ty jesteś pijana? – przerwał mi poirytowanym tonem chłopak.

– Nie. – zaprzeczyłam od razu.

– Może troszkę...

Po drugiej stronie usłyszałam przeciągłe westchnięcie.

– Nie masz innych przyjaciół do wydzwaniania? – jęknął.

– Jak chcesz, to zadz...

– Gdzie jesteście? – chłopak ponownie mi przerwał.

– Plac zabaw w parku. – wyrecytowałam.

– Będę za dziesięć minut. – powiedział, po czym się rozłączył.

– Wrócimy do domu! – zawołała Natalie, leniwie wyciągając w górę ramiona, jakby w geście świętowania.

– Ale mnie stopy nawalają. – jęknęłam i wyprostowałam kończyny na ziemi.

– Mnie też. I spać mi się chce. – przytaknęła zmęczona przyjaciółka.

Na kilka minut zapadła cisza.

– Ty, mam zajebisty pomysł! – rozbudziła się nagle dziewczyna.

Podskoczyłam przestraszona jej nagłym wybuchem. No jakby z Czarnobyla wyszła, same nagłe reakcje...

– Kobieto, nie strasz ludzi. – szturchnęłam ją. – Jaki pomysł?

– A ty co taka wścibska? – dłoń szatynki pacnęła moją. – Dowiesz się w swoim czasie. Tylko żebym nie zapomniała go, bo wiesz, po pijaku to się ma genialne, ale i krótkie pomysły.

– Ta, wiem... – wywróciłam oczami. – Dlatego mogłabyś mi go zdradzić.

Szatynka otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, kiedy na mały parking wjechało niebieskie Mitsubishi z cichym piskiem opon, a jasne światła padły na wieżę zjeżdżalni i piaskownicę za nią.

– O, limuzyna zajechała! – klasnęła Natalie. – I przystojny szofer...

– Zamkniesz się? Masz chłopaka. – spojrzałam na nią z politowaniem.

Odpowiedział mi tylko niewinny chichot.

Z samochodu wysiadł wysoki, umięśniony chłopak w czarnych dresach, szarej koszulce i na szybko narzuconej skórzanej kurtce. Szedł szybko i było widać po jego minie, że jest zły. Zastanawiało mnie tylko, czy to przeze mnie się wkurzył, czy coś lub kogoś innego? Bardziej obstawiałabym pierwszą opcję, choć nie rozumiem co mu do tego, że się upiłam? Nawet powiedziałabym, że to on częściej jest pijany ode mnie!

Choć w sumie nigdy tego nie widziałam. Pijany Dylan.

Zaśmiałam się cicho na wyobrażenie sobie tego.

– Już dawno po dobranocce, a dzieci wciąż nie śpią... – pokręcił głową z dezaprobatą.

– Bo dzieci się wolały bawić, a tata nie przypilnował. – odparłam bez zastanowienia.

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz