Rozdział 31

2.1K 44 33
                                    

- Dylan?

Podniosłem gwałtownie głowę, słysząc bardzo dobrze mi znany głos, który zawsze sprawiał, że serce biło mi szybciej. Teraz też tak się stało, tylko temu nie towarzyszyły motylki w brzuchu ani ochota uśmiechnięcia się jak głupi do sera. Widząc moją dziewczynę poczułem strach, że to już koniec. Koniec wszystkiego co było mi drogie...

Katherine stała zdezorientowana z lekko zaczerwienionymi oczami i delikatnie mokrymi policzkami. Miała na sobie zwyczajne jasne jeansy, koszulkę, a na niej oczywiście moją kurtkę. Kiedy zauważyłem naszywkę róży i skórzany materiał, przyznam, że z serca spadł mi ogromny kamień.

Dlaczego tu była? Powinna być w szpitalu z Glennem... Jak tu się znalazła i przyjechała? Po co to zrobiła?  Wiedziała, że tu jest niebezpiecznie i raczej nie miała skąd wiedzieć, że akurat teraz tu będę. Miałem tyle pytań, nie umiałem rozszyfrować w jej milczeniu i niepewnym spojrzeniu co się zaraz stanie?

- Katherine? - wykrztusiłem, wciąż skołowany.

- C-Co to za miejsce? - zapytała drżącym głosem.

Katherine wydawała mi się taka krucha i delikatna, jakby pierwszy podmuch silniejszego wiatru miał sprawić, że się przewróci. Pragnąłem teraz jedynie podejść i ją przytulić, pogłaskać po włosach i wyszeptać na ucho, że będzie dobrze. Potem kupić jej nasze ulubione batony i zabrać do naszego tajnego miejsca. Z dala od wszystkich wyjaśniłbym jej wszystko na spokojnie i zapewnił, że to już koniec tego dziwnego okresu, jaki między nami się utworzył. Haczyk tkwił w tym, że ona sama nie znalazła się tu przypadkiem, a to oznacza, że musiała już wiedzieć o moich stosunkach ze Starym.

- To... - nabrałem głęboki oddech. - ...kasyno Starego. Katherine chcę porozmawiać.

Zrobiłem krok w jej stronę, ale ona się cofnęła. Zacisnąłem usta i poczułem mocne ukłucie po lewej stronie klatki piersiowej.

Kurwa...

- Powinieneś ze mną porozmawiać. - odparła szatynka i krzyżując swoje ramiona, utkwiła swoje zielono-szare tęczówki we mnie.

- Tak. - zacisnąłem powieki i nabrałem głębokiego oddechu. Cholera jasna...czyli wiedziała. - Na początek... Przepraszam.

- Nie chcę twoich przeprosin. - powiedziała cichym i słabym głosem. - Już nie.

Zacisnąłem lewą dłoń na ramiączku granatowego plecaka, który trzymałem, wciąż otwarty i całkowicie pusty. Musiałem zachować spokój i wyjaśnić jej wszystko - całą prawdę. Teraz tylko to mogło nas uratować, a zależało mi na niej. Ma rację powinna poznać prawdę o mnie, mojej przeszłości i tym, co się działo ostatnio. Zasługiwała na to, a nie na kłamstwa od kogoś, kogo kochała i komu ufała. Szybko zaskarbiłem sobie jej zaufanie, szybko się w niej zakochałem i ona we mnie.

A teraz czułem się jak pieprzony egoista.

- I tak przepraszam. - mruknąłem słabo, po czym kontynuowałem głośniej. - Pewnie masz mnie za kłamcę i zdrajcę... I masz rację. - uprzedziłem jej otwierające się piękne, półpełne usta. - Zepsułem sprawę po całości. A wszystko się zaczęło, kiedy mój tata...

-  Dylan. - przerwała mi Katherine.

O nie... Nie, błagam cię...

- Byłem wtedy młodym i głupim dzieciakiem. - kontynuowałem, ignorując jej drżący głos. - Chciałem się jakoś zbuntować, bo nie rozumiałem...

Dobrze wiedziałem, co to oznacza, kiedy dziewczynie drży głos podczas kłótni. Kiedyś jak się zauroczyłem i spróbowałem poderwać jedną dziewczynę w gimnazjum, to jej głos też drżał, bo była nieśmiała. Poniekąd dlatego mi się podobała. Zaraz po tym, jak jej powiedziałem, że mi się podoba, powiedziała mi, że ona mnie nie chce. I teraz cholernie się bałem tego, co zaraz może nastąpić.

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz