Rozdział 29

2.1K 47 45
                                    

Wbiegłam do środka budynku przez szklane drzwi, a zaraz za mną Natalie. Podczas gdy moja przyjaciółka podeszła do pielęgniarki w recepcji, ja podeszłam do półprzezroczystych drzwi sali, na której leżeli pacjenci z nagłymi przypadkami. Starałam się chociaż dojrzeć cokolwiek i znaleźć Zaya i Glenna. Nagle jakiś pielęgniarz przeprosił mnie, więc się odsunęłam, a on otworzył drzwi i wjechał do środka z wózkiem inwalidzkim. Jednocześnie za moimi plecami działo się właśnie coś głośnego. Odwróciłam się.

- Czyli teraz dyskryminuje pani mojego kuzyna za jego kolor skóry? Jak pani nie wstyd! - oburzyła się głośno Natalie, przyciągając uwagę innych w poczekalni. - Dowiedziałam się, że trafił do szpitala, przyjechałam jak tylko mogłam najszybciej, a pani teraz mówi mi, że nie mogę go odwiedzić? Rasizm to jednak wciąż choroba ludu. - pokręciła z niedowierzaniem głową szatynka.

Gdyby nie obecna sytuacja z Glennem, parsknęłabym śmiechem. Natalie wspaniale umiała sprawić, że działo się dokładnie to, co zamierzała. Osiągała swoje sukcesy i za to ją też uwielbiałam.

Na szczęście ten teatrzyk szybko się kończył.

- Przepraszam, nie miałam tego na myśli, oczywiście może pani odwiedzić swojego kuzyna. Nikogo tutaj nie dyskryminujemy. - odparła potulnie pielęgniarka, patrząc nieprzyjaźnie na moją przyjaciółkę.

Triumfująca dziewczyna skinęła głową w moją stronę, podziękowała z uprzejmym uśmiechem i ruszyła w moim kierunku. Szłam zaraz za nią, kiedy kierowała się do innych drzwi w korytarzu po lewej, gdzie znajdowały się sale wytrzeźwieniowe. No tak, w sumie mogli go zabrać tutaj, skoro był pijany po imprezie. Otworzyła jedną z sal i weszła do środka, a ja za nią. Po kilku krokach zauważyłam w słabszym dziennym świetle, przez to, że dziś na niebie były chmury, łóżko szpitalne i tylko dwie osoby w środku. Pierwszą z nich był Glenn, spokojnie leżący z unoszącą się regularnie klatką piersiową, a drugą była pielęgniarka, która sprawdzała jakieś parametry z karty, zapisując coś. Kiedy usłyszała, że wchodzimy, spojrzała na nas przez ramię i uśmiechnęła się życzliwie.

- Panie przyszły w odwiedziny? - zapytała przyciszonym głosem, pewnie po to, żeby nie budzić czarnoskórego.

Skinęłyśmy potwierdzająco głowami i podeszłyśmy bliżej.

- Co z nim? - odezwała się Natalie.

- Na razie dobrze, właściwie to pewnie wszystko przez temperaturę, jaka jest i jego stan, w jakim się u nas znalazł. Bo wiedzą panie, czemu tu trafił? - upewniła się kobieta, wciąż nie zmieniając tonu.

- Tak, powiadomiono nas. - odpowiedziałam, podchodząc bliżej łóżka i siadając na białym, metalowym krzesełku.

- Był tu z nim jego przyjaciel, ale myślę, że zaraz wróci. Będą mogły panie wypytać go o szczegóły, ja muszę iść do innych pacjentów. Do widzenia. - pożegnała nas pielęgniarka, ostatni raz uśmiechając się w naszą stronę, po czym wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi.

Złapałam za dłoń Glenna, ściskając ją lekko i po przyjacielsku.

- Coś ty narobił... - westchnęłam ciężko.

Pamiętałam rozmowę z Zayem rano doskonale.

- Glenn wylądował w szpitalu...

- Co?! - krzyknęłyśmy jednocześnie z Natalie, budząc się już całkowicie.

- Jak to? Co się stało? - zapytała szatynka.

- Po tym, jak pojechałyście poszliśmy tańczyć i Glenn stwierdził, że trzeba nam czegoś ekstra na tę noc, skoro zostaliśmy razem i... - czarnoskóry załkał.

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz