Rozdział 27

3K 59 51
                                    

Obudziłam się, na szczęście bez żadnego kaca, za to koło godziny dziewiątej. Postanowiłam nie przebierać się z piżamy, bo i tak czeka mnie dzisiaj strojenie się na imprezę. Umyłam jedynie twarz i zęby i związałam włosy w luźny kucyk. Zeszłam do, jak zwykle pustej, kuchni i przygotowałam sobie tosty. Do czystego kubka zrobiłam sobie herbatę i, tak wyposażona, rozsiadłam się na kanapie w salonie. Włączyłam Netflixa i zaczęłam smakować mój posiłek.

Kiedy skończył się odcinek, który oglądałam, odłożyłam naczynia do zmywarki i wróciłam do poprzedniej pozycji. W tym samym czasie na dół zeszła jeszcze zaspana Amelie.

- Wyglądasz, jakbyś nie spała pół nocy, a to ja mam problem z chłopakiem. - zaśmiałam się.

- Ty masz problemy z chłopakiem,  ja z wygraniem w Apex Legends. Nawet z kolegami nie idzie zdobyć tytułu czempiona. - odparła zirytowana i zaczęła przyrządzać sobie kawę.

- To nałóg, siostrzyczko. Do której grałaś? - zapytałam, nie odrywając więcej wzroku od ekranu telewizora.

- Do jakiejś trzeciej, może czwartej. - rzuciła obojętnym tonem Amelie, jakby to było zupełnie normalne.

- I ty potrafisz teraz tak niemal w pełni funkcjonować? - podniosłam się i spojrzałam na siostrę.

- Wystarczająco umiem. - prychnęła i upiła łyk ciepłego, czarnego napoju. - Napój bogów... - zachwyciła się.

Zaśmiałam się.

- Masz plany na zajęcie czasu do wieczora? - zapytałam ciekawa, krzyżując ramiona.

- Raczej nie bardzo, chcę wytrwać i może trochę się zdrzemnąć. - wzruszyła ramionami szatynka, podchodząc do mnie z parującym kubkiem. - A co?

- Siadaj, pooglądamy coś razem, jak chcesz. - zaproponowałam, patrząc, jak włącza się kolejny odcinek Pamiętników Wampirów.

Amelie zmarszczyła brwi i zaczęła wpatrywać się w ekran telewizora. Kiedy w początkowej scenie pojawił się Ian Somerhardel, moja siostra pisnęła podekscytowana i rozsiadła się obok mnie. Oczywiście od razu zaczęła mi mówić, że już oglądała ten odcinek i niemal mi zaspojlerowała wszystko, co się w nim działo.

Przez resztę dnia właściwie nie robiłyśmy nic poza oglądaniem serialu. No może też jadłyśmy i piłyśmy, i trochę się ruszałyśmy. Mój humor z wczoraj, paskudne i złe samopoczucie, zniknęło bezpowrotnie. Rozmowa z Amelie na placu zabaw uświadomiła mi parę ważnych rzeczy i dużo pomogła. Byłam nastawiona bardziej optymistycznie na to, co się dzisiaj może wydarzyć na imprezie. Jeśli on przyjdzie i go spotkam, wiedziałam, co zrobić. Ale chyba nic nie poradzę na to, że mimo tych wszystkich rzeczy... nadal się stresowałam tym, że dzisiaj się spotkamy i będziemy musieli porozmawiać.

Koło godziny szesnastej przyjechała Natalie i bez słowa skierowała się do naszej kuchni. Była u mnie na tyle dużo razy, że wiedziała dokładnie gdzie co się znajduje i właściwie zachowywała się, jakby mieszkała tu od zawsze.

- Boże, jaka ja jestem głodna... - westchnęła i postawiła na stole naleśniki.

W sumie nie wiedziałam kto je zrobił i skąd się tam wzięły, a tym bardziej ile już tam stały, ale skoro Nat je wzięła, to były dobre. Ta dziewczyna miała jakiś radar i ultra czuły zmysł węchu, co do jedzenia. Dlatego wielce ceniłam jej wszelkie opinie o restauracjach i barach w naszej mieścinie.

- Smacznego. - rzuciłam i wyłączyłam telewizor.

Podniosłam się z kanapy i rzuciłam poduszką w drzemiącą spokojnie Amelie. Szatynka poderwała się gwałtownie i rozejrzała zdezorientowana.

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz