P. O. V Polska
Kilkanaście dni później obudziłem się lekko słaby. Czułem, że powoli zaczyna się sezon chorób w szkole. Co roku wszystkie zdrowe osoby pomagają chorym. Nauczyciele i uczniowie pomagali sobie nawzajem co mnie często cieszyło. Na szczęście w tym roku czułem się wystarczająco na siłach, aby udać się do pracy. Wstałem z łóżka. Już z góry postanowiłem ubrać jakieś grubsze rzeczy, aby się nie rozchorować.
Przebrany i ogarnięty poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie gorącą kawę do pracy, aby wypić ją w drodze. Miała na celu mnie rozgrzać w czasie drogi. Mimo tego, że był już październik to było zimno. Napój piłem podczas prowadzenia. Musiałem być ostrożny, ale nie jestem aż tak zły w prowadzeniu. Często jeździłem do opuszczonych miast lub pól, aby móc więcej wykorzystać dodatków w samochodzie.
Dojechałem po kilku minutach. Mimo tego, że przyjechałem o 7.45 to żadnego samochodu nie było, a już tym bardziej rowerów. Zdziwiła mnie tak mała liczba pojazdów, ale może przyjechali autobusem lub coś w tym stylu i są już w ciepłych klasach. Przypominając sobie o prawdopodobnej temperaturze w salach lekcyjnych od razu wyszedłem z auta. Wręcz bieg puściłem się do szkoły, aby doznać więcej ilości ciepła. Ledwo przeszedłem przez próg to dostałem dużą ilość ciepła. Nasza szkoła ogrzewana jest prawie od początku roku szkolnego. Jednak jest ona stopniowo podwyższana, aby być odpowiednio do pory roku.
Okazało się, że ilość osób już jest z góry przewidziana. Wszyscy zmieściliśmy się w klasie informatycznej. Nasz wicedyrektor zaczął przydzielać nam różnych uczniów i nauczycieli do opieki nad nimi podczas choroby. Musiałem dłuższej poczekać, bo były lekkie trudności. Dodatkowo na pierwszy ogień idą uczniowie i ich obowiązki, aby łatwej było im się dogadać. Chyba niezbyt się chce, aby osoba, którą szczerze nie cierpisz i to ze wzajemnością jest twoim opiekunem w czasie choroby.
U nas na całe szczęście w gronie nauczycieli nie ma zbytnio takich problemów. Wszyscy mamy za sobą całkiem spoko kontakt. Najgorszym jest jednak z dyrektorem. Wszyscy się go boją. W moim przypadku jest to o wiele mniej, ale no cóż, strach i tak pozostał.
Po dłużących się minutach nareszcie dostałem osobę pod moją opieką. Cieszyłbym się z tego, gdyby właśnie tą postać nie byłby Niemcy. Przecież nawet nie wiem gdzie mieszka! Okazało się, że nie mogę podać tego jako argument, bo dostałem kartkę z dokładnym miejscem zamieszkania, a nawet numer telefonu. Zapisze go sobie, gdyby kiedyś zadzwonił to wtedy będę wiedział, że to właśnie on. Dodatkowo przyda mi się informacja czy odebrać czy lepiej nie.
Lekko zestresowany poszedłem wyszedłem z budynku i poszedłem w kierunku samochodu. Zauważyłem, że Niemcy mieszka w tej części miasta, która jest mi nieznana, więc włączyłem GPS. Przyda mi się w tym momencie, aby się nie zgubić. Usilnie zapamiętywałem każdy ważny szczegół, aby następnym razem pamiętać je i jechać bez nawigacji.
Kiedy dotarłem pod jego dom, byłem w szoku. To bardziej przypominało wille. Zdziwiło mnie to, że osoba młodsza ode mnie pozwala sobie na takie luksusy. Był to powód, aby zacząć oszczędzać, ale i tak prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie. Wyszedłem wciąż w szoku z auta. Skierowałem się do drzwi, które zostały mi wręcz natychmiast otworzone nawet bez dzwonienia dzwonkiem.
Wnętrze było niesamowite. Bardzo mi się ono spodobało. Było delikatne, a zarazem subtelne. Dosyć mocno rozwinięta technologia ciekawiła. Jednak moje obserwacje zakończył krzyk z któregoś z pokoi. Zacząłem szybko biec po schodach a kierunku źródła dźwięku. Okazało się, że dyrektor chciał mnie zawołać.
- Dzień dobry- kichnął.
Widać było, że był w złym stanie. Chusteczki wokół niego. Duża ilość kubków po prawdopodobnie herbacie. Przykryty pod sam nos kołdrą wyglądać jak w kokonie. Jedyne co było widać to jego twarz i nic więcej. Przywitałem się z nim. Zacząłem się nim opiekować. Podawałem mu potrzebne tabletki. Robiłem dla niego różne gorące napoje na rozgrzanie.
W pewnym momencie miałem wracać do domu. Jednak propozycja Niemca mnie zainteresowała. Było to zamieszkanie tutaj na czas wyzdrowienia. Wtedy w razie czego będę na miejscu i mu pomogę. Jedynym minusem było ubranie. Nie miałem nic ze sobą, ale Niemcy kazał mi coś wziąć ze swojej szafy. Wziąłem jakiś pokój obok, abym mógł szybko się przemieścić. Ogarnąłem się do spania i wszedłem na łóżko. Zasnąłem prawie natychmiast.
CZYTASZ
Gabinet (GERPOL) [ZAKOŃCZONE]
RomansaPraca nauczyciela to nie tylko uczenie innych. Bywają też szokujące zdarzenia