Rozdział 20

1.2K 91 8
                                    

Taehyung zszedł do kuchni, aby przygotować śniadanie i zobaczył siedzącego przy stole Jimina. Na blacie naszykowane były trzy talerze z kanapkami i gdy Park dostrzegł Tae, to zerwał się, aby przygotować herbaty.

– Cześć – powiedział cicho niższy, a Kim przyzwyczaił się do jego nieśmiałego i niepewnego tonu. Od czterech dni mieszkał u Jeonów, bo jego ukochany potrzebował jego bliskości. Kook nadal wstydził się spotkać z Jiminem i Jihyo, więc usiłował ich unikać. Czuł się niegodnie i podle, że tak potraktował siostrę i przestraszył ukochanego, którego obiecał chronić.

– Wyspałeś się? – zapytał Jimin chcąc jakoś zagadać do Tae.

– Nawet... czekałem na Kooka, a wrócił późno... Ty chyba się nie wyspałeś – zauważył Kim widząc podkrążone oczy Parka.

– Też na niego czekałem, to dlatego – wyznał Jimin i wręczył chłopakowi herbatę. Obaj usiedli przy stole i zaczęli jeść śniadanie. – Dziękuję, że nim się zajmujesz – powiedział nagle Park. Nie patrzył na swojego rozmówcę, a jedynie wlepił wzrok w stół.

– Nie ma za co. Wiesz, czemu to robię – odparł Taehyung, na co niższy wziął głębszy wdech.

– Wiem... powinniśmy się chyba nienawidzić, że kochamy tę samą osobę, a on kocha nas i się nim dzielimy – powiedział trochę drwiąco Jimin, a Tae przyjrzał mu się ze zdziwieniem.

– Chyba na początku ustaliliśmy, że nie będzie nam to przeszkadzać – oznajmił Kim.

– Tak, ale wiesz... w trakcie moglibyśmy się znienawidzić... nie miałeś takiej myśli? Że zaczniesz być o niego zazdrosny, że będzie cię denerwować, że się nim dzielisz? – zapytał Jimin nadal patrząc w blat.

– Trochę się tego obawiałem, bo nasza nienawiść mogłaby go zranić – wyjawił Taehyung.

– Ja się bałem, że przez to, że jestem taki słaby zupełnie mnie dla ciebie zostawi – powiedział Jimin i spojrzał na Kima. – Ale widzę, że on naprawdę kocha nas jednakowo... szkoda, że nie umiem mu pomóc, tak jak ty mu pomagasz – dodał, co wywołało większe zdziwienie u Tae.

– Co masz na myśli? – dopytał wyższy.

– Kiedy miał ten atak agresji, tak to nazwijmy... gdyby ciebie nie było, nie umiałbym mu pomóc – wyjaśnił Jimin.

– Kiedy ty go właśnie uspokajasz – powiedział Taehyung. – Kiedy cię widzi, od razu się opanowuje, bo nie chce, żebyś się bał...

– No właśnie, uspokaja się dla mnie – przerwał Jimin. – To ja powinienem mu pomóc. Porozmawiać z nim o jego uczuciach, opanować go... a on zajmuje się mną... tak nie powinno być – wyjaśnił Park, który chciał jak najlepiej zadbać o swojego chłopaka.

– Nie chciałbyś go uspokajać. Jest dobrze tak, jak jest – powiedział Kim, na co Jimin niepewnie się do niego nachylił.

– Oczywiście, że chcę go uspokajać. Chcę mu pomóc, a tylko ty to umiesz zrobić, bo ja się ciągle boję własnego cienia – oznajmił Park.

– Kookie nie kontroluje tego, co mówi, gdy jest wściekły... mógłby cię zranić – wyjaśnił Taehyung doskonale znając to podłe uczucie, gdy ukochany na niego krzyczał podczas ataków.

Jimin popatrzył na niego ze zdumieniem i poczuł, jak robi mi się przykro.

– Rani cię, kiedy jest zły? – dopytał chłopaka, a ten wziął łyk herbaty.

– Ranił... przegadaliśmy to i powinien już być bardziej opanowany. Właściwie wyjaśniliśmy sobie wiele rzeczy – powiedział Taehyung, na co Jimin oparł się o krzesło. Kim nie wiedział, dlaczego mówił te szczegóły chłopakowi, ale czuł, że mógłby mu powiedzieć nawet więcej. Przekonał się, że Park ma dar uspokajania. Nie tylko wściekłego Kooka, który opanowywał się, aby nie wywoływać w chłopaku strachu. Po prostu Jiminowi chciało się wszystko powiedzieć, miało ochotę się mu zaufać.

Kal | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz