Rozdział 27

1.2K 103 20
                                    

Jimin pogładził Taehyunga po włosach, które związał mu po chwili w kitkę, aby nie wchodziły mu do oczu. Część kosmyków była mokra od łez, jakich Tae wylał wiele tego popołudnia. Względnie się uspokoił po kilkudziesięciu minutach histerii. Nie miał już siły płakać i był zmęczony własnym bólem.

– Odpocznij, Tae – szepnął Park i ułożył chłopaka na łóżku. Poprawił mu poduszki, aby było mu wygodnie. Taehyung wtulił się w kołdrę i brał łapczywe wdechy. Na to Jimin pogłaskał go po buzi, a potem złapał za drżące dłonie.

– Postaraj się zasnąć, dobrze? Muszę iść coś załatwić – powiedział Jimin, na co Kim usiłował się podnieść.

– Wrócę do domu. Nie będę ci robić kłopotu...

– Nie jesteś kłopotem – przerwał szybko Park i spojrzał w załzawione oczy chłopaka. – Zostań ze mną, nie powinieneś być teraz sam – dodał z lekkim uśmiechem Jimin.

– Dziękuję. Naprawdę, bardzo dziękuję – powiedział Taehyung i ponownie ułożył się na łóżku. Park wyszedł po cichu z pokoju i zastał w kuchni Jihyo, która nie wiedziała o tym, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej.

– Gdzie chodzi Jungkook, gdy jest zły? – zapytał Park, czym zdziwił kobietę.

– Zazwyczaj na salkę treningową, trochę się z kimś pobije i się nawet uspokaja. A czy jest zły? – spytała, chociaż znała odpowiedź.

– Jest – mruknął Jimin i poszedł po płaszcz.

– Ty też jesteś zły – stwierdziła Jihyo, która jeszcze nie widziała Jimina w takim stanie. Marszczył lekko czoło i chociaż zupełnie to do niego nie pasowało, to wyraźnie był zirytowany. – Pokłóciliście się? – zapytała, gdy chłopak stanął w drzwiach.

– Nie, ale pewnie się pokłócimy. Gdzie jest ta salka? – dopytał Jimin, a kobieta wskazała mu drogę. Wyszedł na zimno, a do tego podała lekka mżawka, która była dla niego bardzo nieprzyjemna. Opatulił się mocniej płaszczem i pierwszy raz od dawna czuł złość. Dodatkowo denerwował go fakt, na kogo i za co jest zły. Kochał Jungkooka całym sercem, ale musiał wyjaśnić z nim całą tą sytuację.

Wszedł na salkę i dwóch osiłków z Kal zdziwiło się, co księgowy robi w takim miejscu. Jimin trafił do środka i uderzył w niego od razu znienawidzony zapach tytoniu zmieszany z potem męskich ciał. Zobaczył, że przy jednym ringu ustawiony był wianuszek kibiców, którzy czymś wyraźnie się ekscytowali. Słychać było odgłosy uderzeń i bolesne krzyki bitego chłopaka. Jimin zaczął przeciskać się między mężczyznami i był zdegustowany wszechogarniającym go brudem i smrodem. Dotarł do barierek i na ringu zobaczył swojego ukochanego, który triumfował nad obolałym przeciwnikiem. Na nagim torsie pojawiły się pojedyncze stróżki krwi, która prysnęła podczas łamania konkurentowi nosa albo szczęki. Obandażowane dłonie też miał brudne, a pomimo zwycięstwa na jego twarzy nie gościł uśmiech. Była jedynie złość, jakiej dalej nie udało mu się wyładować. Krążył zdenerwowany po ringu i ocierał pot z twarzy.

– Kto następny? Komu kolejnemu skopać dupę? – krzyknął Jungkook i popatrzył po kibicach. Odwrócił się tyłem do Jimina, więc nie mógł go zobaczyć. – Kto chce się ze mną bić?

– Ja! – Jeon odwrócił się gwałtownie słysząc krzyk swojego ukochanego. Jimin przeskoczył przez barierki i patrzył z wyraźną złością na swojego chłopaka.

– Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony Jungkook.

– Każ im wszystkim wyjść – polecił Jimin, a Kook nie przypominał sobie, aby niższy kiedykolwiek wydawał mu rozkazy.

Kal | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz