Rozdział 22

1K 86 37
                                    

Taehyung siedział razem z Minho w samochodzie i nerwowo spoglądali na zegarek. W obserwowanym mieszkaniu paliło się światło i dostrzegli dwie kręcące się postacie.

– Za pięć... idziemy? – zapytał Minho, na co Tae wziął głęboki wdech. Sprawdził, czy ma wszystkie naboje w pistolecie i wyszli z auta. Stanęli pod drzwiami, a Minho obserwował zegarek na ręce. Taehyung czuł uścisk w brzuchu i się stresował. Nie tylko tym, żeby bezpiecznie odbić Jisunga, aby małemu się nic nie stało. W tym samym czasie jego ukochany miał odbyć ostateczne starcie z Hiszpanami, którzy mogli mieć nad nim przewagę.

– Trzy, dwa, jeden – policzył Minho i Kim uderzył z całej siły w drzwi. Weszli bez problemu do środka i zobaczyli dwójkę ludzi Garcíi, którzy zupełnie nie spodziewali się ataku. Tae nie planował ich zabijać, ale jak zobaczył, że ci usiłują dobyć pistolety, to sam oddał dwa celne strzały. Mężczyźni padli bez życia na podłogę i wtedy też rozległ się płacz dziecka. Kim dalej trzymał broń w ręku i poszedł w kierunku, z którego dobiegał krzyk. Rozejrzał się po pokoju i odetchnął z ulgą widząc w łóżeczku Jisunga.

– Czysto – usłyszał Minho, który sprawdził całe mieszkanie. Taehyung wziął malucha na ręce i się uśmiechnął. Chłopczykowi nic nie było i to uspokoiło Koreańczyków.

– Wracajmy do twojej mamy, bardzo się o ciebie martwi – powiedział Tae i dokładniej opatulił Jisunga kocykiem, bo na dworze było przeraźliwie zimno. Przeszli szybko do auta i już po chwili kierowali się do domu Jeonów.

– Może pojedziemy tam do nich jak zostawimy małego? – zapytał Minho, a Tae wziął głęboki wdech.

– Jungkook kazał nam wrócić do domu – oznajmił Kim.

Wysadził po drodze Minho i sam pojechał do Jeonów. Wysiadł z samochodu i okrył chłopca płaszczem, aby mieć pewność, że nie zmarznie. Wszedł do mieszkania i zobaczył wyczekujących go Jihyo oraz Jimina. Kobieta się rozpłakała i podbiegła do niego widząc swojego synka.

– Jisung, kochanie, tak się bałam – płakała mając uśmiech na twarzy, gdy mocno tuliła do siebie dziecko. Całowała go po głowie i gładziła po rączkach. – Dziękuję, Tae – mówiąc to dała Kimowi całusa w policzek.

– Nie ma za co... dzwonili? – zapytał się Jimina, który dalej siedział jak na szpilkach.

– N–nie – wydukał, po czym wstał. – Napijecie się czegoś? – zapytał usiłując normalnie funkcjonować, choć umierał ze strachu o swojego ukochanego.

– Nie trzeba, dziękuję – powiedziała Jihyo.

– A ty co pijesz? – zapytał Taehyung.

– Mleko z cukrem – odpowiedział Jimin i spojrzał na wyższego.

– Poproszę to samo – odparł Tae i obaj nawet nie kryli przed sobą swojego zdenerwowania. Kim nagle zobaczył, jak Jimin przez drżące dłonie nie mógł przelać mleka z rondelka do szklanek, więc podszedł do niego i wyciągnął dłoń. – Pomogę ci – powiedział, a Jimin wpatrywał się w niego oczami okrągłymi i ciemnymi jak guziki. Wydawało mu się, że ma właśnie deja vu.

– D–dziękuję – wyszeptał zdziwiony. Wziął po chwili kubek i pijąc mleko usiłował się uspokoić. Taehyung tak jak on był kłębkiem nerwów i żaden nie był w stanie nic z siebie wydusić. Nagle rozległ się dźwięk telefonu i Tae poszedł do niego jak poparzony. Podniósł słuchawkę i widać było, że nie może oddychać. Nasłuchiwał uważnie tego, co mówił do niego rozmówca, a Jimin podszedł bardzo blisko chłopaka i czuł, że ma nogi jak z waty. Te kilka sekund wydawały mu się być wiecznością. Nie mógł nic wyczytać z twarzy Taehyunga, nie mógł nic usłyszeć. Nie wiedział nic, a niewiedza go przerażała.

Kal | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz