Jimin podał Jihyo kolejną porcję parzonych ziół, które miały ją choć trochę uspokoić. Jungkook stał obok okna i brał głębokie wdechy, aby jakkolwiek panować nad swoim zdenerwowaniem. Taehyung stał obok niego i uważnie wpatrywał się w ukochanego. Nie umknęło mu to, jak Jeon walczy ze sobą, aby nie zacząć kląć czy walić pięścią o cokolwiek, byleby wyładować emocje. Szybko zebrali ludzi i zaczęli szukać Jisunga. Tae sam zasugerował, aby rodzeństwo zostało razem w domu na wypadek, gdyby Hiszpanie się odezwali.
Kook dostrzegł za oknem Minho, który bez pukania wszedł do mieszkania. Płaszcz miał przemoczony od padającego śniegu z deszczem.
– Chłopak był bratankiem Garcíi – powiedział od razu, a Jungkook mocno zacisnął pięść i zaczął nią lekko uderzać o ścianę. – Dlatego ich zaoferował na kupców mówiąc, że dają najlepszą cenę. Podobno García się mocno wkurwił, jak znaleźli ciało młodego – dodał Minho i uważnie wpatrywał się w swojego szefa, którego twarz nie zdradzał żadnych emocji.
– Czyli jedynie mamy pewność co do nieistotnego faktu, który i tak już znaliśmy – stwierdził Kook i zaczął krążyć po pokoju.
– Może Jongin się czegoś więcej dowie, potrzebujemy jeszcze czasu...
– Minho, nie mamy czasu – przerwał Jungkook i zaczął uderzać lekko pięścią o swoją otwartą dłoń. – Gdzie mogą trzymać Jisunga, pomyślmy – powiedział i popatrzył po Tae i Minho.
– Nie są stąd, nie mają siedziby, to może być wszędzie – oznajmił Kim.
– Gdzie mieli trzymać skupiony od nas rum? Może wynajęli albo kupili jakiś magazyn – powiedział niepewnie Jimin, jakby bał się odezwać. Tak szybko nadszedł moment, kiedy Kook musiał trzymać nerwy na wodzy, że Park nie był pewien czy jego ukochany podoła.
– Nie jest to zła myśl – poparł jego słowa Taehyung. Jungkook pokiwał chwilę głową i dalej chodził po pokoju. Miał ochotę wrzeszczeć i bić, cokolwiek albo kogokolwiek, ale w głowie miał swoją obietnicę złożoną najbliższym. Nie mógł jeszcze bardziej denerwować Jihyo, której nie widział jeszcze nigdy w tak złym stanie.
– Minho, dowiedz się, czy mieli jakiś magazyn i czy... – Jungkook nie zdążył skończyć, bo rozległ się dźwięk telefonu. Nie każdego było stać na taki luksus, a Jeon używał go jedynie do pilnych kontaktów ze swoimi ludźmi z innej części kraju bądź Europy. Podszedł od razu do aparatu i każdy patrzył na niego ze zdziwieniem.
– Halo? – powiedział i gdy usłyszał po drugiej stronie kogoś z hiszpańskim akcentem, to od razu zacisnął wargi. – Gdzie on jest? – zapytał szybko. Jihyo wpatrywała się w niego z przejęciem i ledwo oddychała. – Daj mi dowód, że żyje. – Wtedy siostra poczuła suchość w gardle, ale gdy zobaczyła, jak Kook odetchnął z ulgą, to ona też się uspokoiła. – To sprawa między mną, a tobą. Nie wiedziałem, że to twój bratanek. Chcesz zabijać dzieciaka, kiedy tutaj chodzi o mnie? Zgoda, spotkajmy się tam. Oddasz mi dziecko, a potem to załatwimy.
Jungkook odłożył słuchawkę i był wyraźnie zdenerwowany.
– Mamy się spotkać dzisiaj o 21 w starym magazynie przy karczmie „Róża wiatrów" – oznajmił, a Jihyo przełknęła ciężej ślinę.
– Jadę z tobą – powiedziała niby pewnie.
– Nie ma takie możliwości i nie podlega to żadnej dyskusji – uciął szybko temat Jungkook, który poszedł do drzwi wyjściowych. – Dajcie mi pomyśleć – poprosił i wyszedł na dwór. Taehyung się go nie posłuchał i od razu wyszedł za ukochanym. Nie zwracali uwagi na ziąb i nieprzyjemny deszcz. Jungkook odpalił papierosa, a gdy się nim zaciągnął, na jego twarzy na ułamek chwili pojawił się wyraz ulgi.
CZYTASZ
Kal | Vminkook
Fiksi PenggemarLondyn, 1920. W stolicy działa koreański gang Kal, który zajmuje się nielegalną produkcją rumu oraz hazardem. Szefem szajki jest wybuchowy Jungkook, który znany jest ze swojej brutalności i bezwzględności. Jego przyjaciel Taehyung stara się panować...