Wszystko zaczęło się układać. Wrócili do siebie, byli szczęśliwi, rozmawiali ze sobą, pokazywali się publicznie częściej, by obywatele mogli się przyzwyczaić do myśli, że dwójka najsilniejszych bohaterów chodzi ze sobą. Przyjaciele niepewnie podeszli do ich ponownego zejścia się, jednak nie komentowali tego w żaden sposób, mówiąc, że cieszą się ich szczęściem. Ale to co miało nadejść, musiało się wydarzyć.
Nie ważne ile dni miało minąć, na rodzinne miasto Izuku, Bakugo i ich klasy, miało pokryć się szkarłatną barwą, a niewinni ludzie, którzy żyli spokojnie, wykonując swoją codzienną pracę, mieli umrzeć straszliwą śmiercią.
Ten dzień nie był inny, niż wszystkie. Po pracy, gdzie łapali kolejnych złoczyńców, poszli do blondyna, który powoli zaczął przerzucać rzeczy Deku, by na końcu zamieszkał u niego. Uważał, że po roku wytworzyli na tyle silną więź, by pozwolić sobie na taki ruch, poza tym jego mieszkanie było większe i posiadało łóżko. Choć nie miał nic do materaca Izuku, to na dłuższą metę, było ono za małe na ich dwójkę i niewygodne.
Zjedli kolację, którą razem przygotowali, śmiejąc się i rozmawiając. Midoriya poszedł się umyć, czując, że cały się lepi od potu.
Stał pod prysznicem, pozwalając by woda spływała po nim, razem z małymi paprochami i puchem. Walczył w fabryce z poduszkami, więc wszędzie miał te małe jasne i ostre piórka, które drażniły jego skórę.
Westchnął ciężko, wylewając na dłoń trochę płynu do mycia i rozprowadzając go po ciele. Miał miły różany zapach. Wiedział, że Bakugo uwielbia go, więc nie zmieniał, a wręcz oszczędzał tyle ile mógł.
- Umyć ci plecy?- usłyszał za sobą.
- Kacchan!- pisnął zaskoczony, patrząc na chłopaka, który opierał się o drzwi, przyglądając się uważnie każdemu centymetrowi opalonej skóry.
Nie słyszał momentu, w którym wchodził do pomieszczenia, jak również nie wyczuł go. To nie tak, że wstydził się nagości, ale to był pierwszy raz, gdy byli we dwójkę w łazience w innej sprawie, niż szybkie umycie się przed pracą.
- Co tu robisz? Zaskoczyłeś mnie!- odetchnął delikatnie, nie odrywając wzroku od zbliżającej się do niego osoby.
- No więc? Mam ci pomóc?- Katsuki zaczął się rozbierać, po czym wszedł do kabiny, zasuwając za sobą szkło.
Izuku był świadom, że na pomocy się nie skończy. I trochę przerażała go ta myśl, w końcu kolejnego dnia miał iść do agencji. Ale czując ręce, które przyciągnęły go do siebie, jęknął cicho, nie opierając się.
- Pięknie pachniesz.- mruknął Bakugo, zaczynając myć plecy niższego, by po chwili zjechać dłońmi na tyłek i ściskając go.
- To żel po prysznic.- szepnął mu do ucha chłopak, opierając głowę o ramię i wzdychając.- Gdyby nie on... Ah!
- Nie zgodzę cię.- blondyn uśmiechnął się delikatnie.- Pamiętasz? W szkole, po tym jak obiłeś mi twarz na treningu, prawie zrobiliśmy to pod prysznicem. Może powinniśmy nadrobić to?- choć pytał, jego palce były już w Izuku, przygotowując do tego.- Odwróć się i oprzyj o ścianę.
- J-jest ślisko. Poza tym woda się leje...- próbował go jakoś odsunąć od tego pomysłu.
- Nie pozwolę ci upaść, zaufaj mi.
W końcu zielonowłosy skapitulował, jęcząc głośno. Miał wrażenie, że sąsiedzi Bakugo doskonale słyszeli co się dzieje i to ze wszelkimi szczegółami. Gdy położyli się do łóżka, było grubo po pierwszej, jednak nie mieli co liczyć na spokojną noc.
CZYTASZ
Romeo i Julia || BakuDeku
Fanfiction' - Nie jestem już słaby. Nie będę twoim workiem treningowym czy zabawką, którą możesz niszczyć jak ci się podoba!- ponownie go powalił na ziemię, siadając na nim okrakiem i bijąc po twarzy.- Nie jestem Julią. Nie umrę w tak żałosny sposób jak ona! ...