Taka ta historia Katsukiego i Izuku

753 88 44
                                    

Okay, zrobię strefę, gdzie możecie na mnie przeklinać, ale tylko tutaj na to pozwalam --->


Stali obok siebie, patrząc na wspólnego wroga, który wychodził z dziury. Widok ten był wręcz przerażający. Głowa, bez twarzy, pokryta była zmarszczoną i poparzoną skórą, a to, co kiedyś było ustami, rozciągnęło się, tak jakby uśmiechał się szeroko.

- Jesteście silni. Bardzo. Podoba mi się to. Powinniście się zastanowić dla kogo walczycie. Wasz świat jest pełen toksycznych ludzi, którzy pragnął władzy.

- Nie walczymy dla tych ludzi.- warknął Bakugo.

- Walczymy dla obywateli, którzy proszą o pomoc.- dokończył Izuku, ruszając do przodu.  

Nie mieli czasu na rozmowy. Każda sekunda się liczyła szczególnie, że dwójka bohaterów słyszała za swoimi plecami odgłosy walących się budynków, wrzaski i błagania niewinnych osób. Nie mówili do siebie, nawet nie patrzyli. Przez ostatni rok wyćwiczyli swój sposób walki, który dla niektórych mógł przypominać chaotyczny taniec. Podczas gdy jeden przyciągał uwagę wroga, drugi starał się go zajść od tyłu lub z góry. Jednak All For One nie był głupcem i doskonale wiedział co planują. 

Odpychał ich, niszcząc wszystko co napotkał. Ale z jakiegoś powodu nie używał swojego daru. Tak jakby chciał zobaczyć na co stać dwójkę najsilniejszych bohaterów, którzy postanowili współpracować ze sobą. 

Nie wiedzieli ile czasu stracili na niego, ale zaczynali się porządnie denerwować i podkręcać tempo. Nie przerywali ani na sekundę, by złapać spokojnie oddech. Zbyt długo pozwolili na zabawianie się nimi. 

Odkoczyli trochę do tyłu, a Izuku zaczął objaśniać plan, który pojawił się w jego głowie, która pracowała na najwyższych obrotach. 

- Musimy się rozdzielić i wziąć go z zaskoczenia.- odwrócił się tyłem do złoczyńcy, by ten przypadkiem nie czytał z ruchu warg.- Kacchan, odejdź na pięć minut. Udaj, że idziesz po wsparcie. Później zaatakujesz od tyłu. 

- Ale..

- Idź!- popchnął go, wracając do walki. 

Liczyła się każda sekunda. Plan musiał się udać. 

Jego uderzenia były precyzyjne i szybkie. Chciał go zranić na tyle mocno, by atak z zaskoczenia był ciosem kończącym starcie. Nie mogli pozwolić na niewypał, który pochłonąłby o wiele więcej żyć niż on czy Bakugo. 

Wypuścił zasłonę dymną, szykując się do Fa Jin. Mógł użyć tego tylko dwa razy. Za pierwszym niestety został odrzucony na samochód, a metal wbił mu się udo, uszkadzając tętnicę. 

- Kurwa...- szepnął. 

- Nie myślisz chyba, że pokonasz mnie, Deku?- spytał mężczyzna, pojawiając się przed nim.- Powinieneś zaakceptować nowy porządek. Masz w sobie część mojego braciszka, nie chcę cię zabijać.- kucnął przed zielonowłosym, który nie był w stanie wstać z ziemi.- Będziesz blisko mnie, nie pozwolę, by ktoś jeszcze patrzył na ciebie z góry.

- Nikt tego nie robi.- warknął, chcąc go walnąć z pięści, ale złapał ją, wyginając.- Aaa!- wrzasnął zielonowłosy. 

- A twój przyjaciel, który stoi za mną, przy ścianie, nie robił tego przez wiele lat?- spytał, nie puszczając.- Nie poniżał cię? Nie bił? Nie śmiał się z twojego braku daru? Jak się wtedy czułeś?

- To przeszłość, która nie ma znaczenia w tym momencie. Ale mogę powiedzieć, że to właśnie dzięki niemu, jestem właśnie w tym miejscu.- w końcu udało mu się zabrać dłoń, a zdrową nogą kopnął go wprost na Bakugo, który był gotowy już od pewnego czasu. 

Romeo i Julia || BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz