Chapter 3 - Support

4K 467 1K
                                    

George opłukał twarz zimną wodą, będąc w łazience szkolnej. Jego dłonie dłonie drżały, a serce waliło jak oszalałe. W tle można było usłyszeć nadal grającą muzykę ze stołówki, na której była organizowana studniówka. Brunet podniósł głowę, patrząc w lustro, chcąc zobaczyć, w jak złym stanie jest. Oczy opuchnięte tak jak wargi, policzki lekko czerwone, ze śladami jeszcze przed chwilą spływających łez. Myślał, że ten dzień będzie jednak dobry (pomimo tego tańca) ale nie spodziewał się telefonu, który całkowicie odmienił ten wieczór. 


Brunet podszedł do stolika, na którym były położone przekąski oraz napoje i wziął do dłoni jeden kubeczek aby nalać sobie do niego trochę wody. Nie minęła chwila, a poczuł na swojej tali czyjąś rękę, a później obok niego pojawił się jego przyjaciel, Luke. 

- Witam Gentleman'a. - powiedział, uśmiechając się do chłopaka. Miał na sobie śnieżnobiały garnitur, pod nim w tym samym kolorze koszulę. Prezentował się naprawdę dobrze i schludnie. Brunet odwzajemnił jego uśmiech, obracając się do niego przodem.

- Też witam szanownego pana. Wygląda pan olśniewająco. - odpowiedział, opierając się ostrożnie o stół za nim. Sam miał na sobie garnitur, tylko że w odcieniu ciemnego błękitu. Pod nim miał koszulę w też białym odcieniu. 

- Dziękuję bardzo, pan również zapiera dech w piersiach. - powiedział, na co oboje się zaśmiali. - Jak na razie ci się tu podoba? - spytał, także nalewając sobie napoju do kubeczka. 

- Jest okej, ale nie przepadam za imprezami. - odpowiedział brunet, odkładając puste naczynie na stół. Kiedy piosenka się skończyła, a zaraz po niej poleciała spokojna piosenka, na której dźwięk dużo par wyszło na parkiet. Blondyn za to stanął naprzeciw bruneta, wyciągając dłoń w jego stronę. 

- Może zata- zaczął mówić, jednak przerwała mu dłoń niższego. 

- Przepraszam, ktoś do mnie dzwoni, pójdę to odebrać. - powiedział, wyciągając telefon z kieszeni, a następnie szybko wyszedł z sali, przeciągając palec po ekranie. Był już mocno zaniepokojony przez to, jaki numer do niego dzwoni. 

- Halo? - powiedział, stając na korytarzu, a wolną dłonią zasłaniając sobie prawe ucho aby lepiej słyszeć co rozmówca mówi do niego. 

- Dzień dobry panie Davidson, mamy do przekazania panu wiadomość dotyczącą stanu zdrowia pana matki. - powiedział znany mu głos lekarza, który opiekował się jego chorą mamą. 

Na początku tego roku jego rodzicielka zachorowała na nowotwór. Nie było im już wtedy łatwo. Ojciec chłopaka zginał na misji jako wojskowy kiedy ten był jeszcze niemowlakiem, a ta choroba jedynie im zaszkodziła. George musiał zacząć pracować, aby utrzymać mieszkanie kiedy kobieta po wakacjach trafiła do szpitala kiedy jej stan znacznie pogorszył. Kochał kobietę całym sercem i za każdym razem kiedy dzwonili do niego aby zawiadomić go o jej stanie, strasznie się bał, że po prostu ją straci. 

- Jaką? Coś się stało? Trzeba zapłacić za leki? Został mi jeszcze tydzień. - powiedział przejęty chłopak, idąc w kierunku łazienek. 

- Przykro mi to mówić, jednak musimy złożyć panu kondolencje. Pańska matka zmarła kilka minut temu. Prosilibyśmy o jak najszybsze przybycie do szpitala i odebranie rzeczy oraz podpisanie papierów. - odpowiedział mężczyzna w słuchawce, na co chłopak zatrzymał się jak posąg. Oczy momentalnie zaszły mu łzami, a nogi zrobiły się wiotkie. Szybko rozłączył się, chowając telefon do kieszeni, a następnie wszedł do łazienki, od razu opierając się o jej ścianę i zjeżdżając po niej w dół. Schował twarz w dłoniach pozwalając aby łzy zalały jego policzki. Z każdą sekundą coraz ciężej było mu brać kolejne oddechy, a dłonie tak jak ciało trzęsło się niesamowicie. 


Usłyszał jak drzwi od pomieszczenia, otwierają się, więc zgarnął z podajnika listek papieru i szybko wytarł nim swoją twarz. Nie patrzył na obcego i po prostu chciał jak najszybciej stąd wyjść i wrócić do domu gdzie mógłby wypłakać swoje oczy. Wyrzucił zużyty papier do śmietnika, a następnie obrócił się w stronę drzwi, chcąc iść w ich kierunku, jednak nie spodziewał się wpaść na obcego.  

- Już taką łamagą jesteś, że nie widzisz ludzi przed tobą? - usłyszał dobrze znany mu głos, chłopaka, z którym w tym momencie nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać. 

- S-Sory. - powiedział, a następnie chciał go ominąć, idąc z powrotem do wyjścia, jednak chłopak zatrzymał go, łapiąc jego dłoń. 

 - Czekaj, płakałeś? - spytał, zmieniając swój ton głosu na bardziej delikatny. George wyrwał swoją dłoń z uścisku, podciągając nosem. 

 - Nie udawaj, że się tym przejmujesz. - odpowiedział, idąc, jednak blondyn znowu go zatrzymał. 

- Coś się stało? 

- Nie płakałem, coś mi po prostu wpadło do oka. - powiedział, modląc się w głowie aby chłopak po prostu odpuścił i pozwolił mu iść. 

- Ta a ja jestem dla ciebie miły. Sory ale twój stan mówi sam za siebie, że coś się stało. - odpowiedział blondyn, stając przed brunetem, równocześnie zakładając dłonie na swój tors. 

- Trudno to nie twoja sprawa. - powiedział, a następnie ominął go szybko, wychodząc z łazienki. Nie ruszył jednak w kierunku sali a w kierunku wyjścia do budynku. 

- Gdzie idziesz? Jeszcze nie było tego tańca. - usłyszał za sobą, głos blondyna a jego dłoń ponownie złapała jego nadgarstek. 

- Tańczenie tego jebanego poloneza to ostatnie, o czym teraz myślę Clay! Właśnie dowiedziałem się o tym, że moja mama zmar- zaczął krzyczeć w kierunku blondyna, jednak zatrzymał się, kiedy uświadomił sobie, że powiedział coś, czego nie chciał. Łzy ponownie stanęły w jego oczach, a ciało ogarnął płacz. Chwilę później poczuł, jak blondyn obraca go przodem do siebie i mocno przytula do siebie. - C-Co ty robisz? P-Puść mnie. - powiedział, jednak wyższy dalej go trzymał w swoich objęciach. 

- Schowaj na chwile swoją nienawiść do mnie i po prostu skorzystaj z tego, że jestem miły. - odpowiedział, na co brunet odpuścił próby oderwania się od niego i po prostu poddał się, zaczynając szlochać w pierś chłopaka. Clay objął go mocniej pozwalając mu wypłakać się. Było mu żal chłopaka, że w takim dniu stracił rodzica i po prostu chciał mu okazać wsparcie w tej sytuacji. 

Za to stojący w drzwiach Luke, patrzył na tą scenkę z gniewem, widząc, jak jego ukochany nie wtula się w niego. 


✅That's his fault! // Dreamnotfound [zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz