Chapter 23 - Bad day

3.6K 436 989
                                    

Kiedy następnego dnia rano dwójka obudziła się, wiedzieli, że ten dzień będzie zły. Mianowicie, obudzili się przez nagły krzyk, matki chłopaka, która po zobaczeniu, że dwójka śpi razem, musiała powiedzieć cos głupiego. 

- Clay nie gwałć mojego kochanego synowego! - powiedziała, na co wcześniej wspomniany blondyn spadł z już i tak małej kanapy. Brunet za to czując jak jego przytulanka nagle zniknęła także się obudził od razu rumieniąc się.  

- Nic mu nie robię mamo, spokojnie. - odpowiedział, zbierając swoje zwłoki z podłogi, aby zrobić jakieś śniadanie. 

- Jasne, jasne, a później pod kocykiem, to nie pilot, tylko coś innego. - powiedział, na co brunet schował twarz w poduszkę, rumieniąc się mocno, a od blondyna usłyszał jego kultowe "MAMO!".

Jednak finalnie po dziesięciu minutach mogli wspólnie zasiąść do przygotowanego przez blondyna śniadania. Oczywiście oboje nie byli jakoś wybitnymi kucharzami, więc chłopak postanowił zrobić prostą jajecznicę ze szczypiorkiem. 

- Co zrobić pani do picia? - spytał brunet, podchodząc do ich ekspresu do kawy. 

- Nie mów do mnie per pani, George. Jesteśmy rodziną, więc możesz do mnie mówić mamo. - odpowiedziała kobieta, patrząc na chłopaka miłym wzrokiem. 

- Dobrze m-mamo, co chciałabyś do picia? - powtórzył pytanie chłopak, rumieniąc się przy tym jak pomidor. 

- Jeśli mogę, to Latte poproszę. - odpowiedziała, na co brunet wyciągnął odpowiednią szklankę, od razu ustawiając ją w dobrym miejscu w ekspresie. 

- A dla ciebie, Clay? - spytał tym razem, patrząc na blondyna, który na dźwięk jego imienia podniósł głowę, patrząc na swojego męża. 

- Siadaj i jedz, zrobię te napoje, masz mniej czasu do wyjścia do pracy. - odpowiedział wyższy, idąc w kierunku swojego męża, który zgadzając się, usiadł na wolnym miejscu, od razu zajadając się przygotowanym jedzeniem. 

- Nie musicie się przy mnie wstydzić, mówić do siebie pieszczotliwie - usłyszeli od kobiety, na co brunet, zatrzymał się z jedzeniem w powietrzu. 

- Mamo, zachowujemy się tak jak normalnie gdyby ciebie tu nie było. Nie mówimy do siebie pieszczotliwie, bo nie jesteśmy w żadnej relacji. - powiedział blondyn, na co George, opuścił dłoń z jedzeniem na talerz. Na naczyniu zostało jeszcze trochę potrawy oraz kromka chleba, jednak brunet nie był już głodny. Nie słuchał także wymiany słów pomiędzy dwójką, tylko wstał, od razu zasuwając za sobą krzesło. 

Nie jesteśmy w żadnej relacji. - to zdanie dudniło w jego głowie, nie chcąc z nie wyjść. 

- Pójdę sie ogarnąć do łazienki, zostało mało czasu do wyjścia do pracy. - powiedział niższy, uśmiechając się delikatnie do dwójki, a następnie odszedł do garderoby, skąd wyciągnął jakieś ubrania na dzisiejszy dzień w pracy. Kiedy, już je wybrał od razu, bez słowa skierował się do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. Zostawił świeże odzienie na pralce, a następnie oparł się o zlew, patrząc na siebie w lustrze. 

Oderwie się na chwilę od problemów. 

Clay nie musi wiedzieć. 

Poczuje ulgę. 

Złapał się za włosy, zaraz po tym ciągnąc za ich końce, równocześnie patrząc z łzami w oczach w jedno miejsce, gdzie wcześniej schował swoją żyletkę. Nie chciał tego robić. Obiecał Clay'owi, że tego nie zrobi. Ale jednak podbiegł szybko do szafki, zaraz po tym drżącymi dłońmi chwytając metal. 

- Nie mogę zrobić sobie na rękach bo się zdenerwuje. - wyszeptał do siebie, zaraz po tym jeżdżąc wzrokiem po swoim ciele, szukając odpowiedniego miejsca. Szybko zdjął z siebie spodnie, a następnie po zamknięciu oczy, przejechał ostrzem po wewnętrznej stronie swojego ud. Tak jak zawsze poczuł ból, ale szybko o nim zapomniał, rozbierając się do końca, a następnie wszedł pod prysznic, od razu oblewając swoje ciało wręcz wrzącą wodą.

Ból. To jedynie co teraz czuł. Ból tego jak woda oblewa jego ciało, wywołując oparzenia, które i tak nie zostaną na długo. Ból świeżych ran które oblane wodą jeszcze mocniej bolały, oraz nadal lekko krwawiły. Ból serca spowodowany słowami brunet. Niespodziewanie z ust bruneta, wydobył się szloch, który od razu został zduszony jego dłonią. 

Nikt nie może się dowiedzieć. 

W końcu po pięciu minutach zakręcił wodę i odrazu zaczął wycierać się ręcznikiem, unikając rany aby nie zostawiła krwawego śladu. Kiedy już wytarł swoje ciało, zajął się jego nadal krwawiącym problemem. Zdezynfekował go, a następnie założył małą gazę która przykleił do skóry plastrami aby się nie odkleiła. Jak dobrze, że zdecydował się na założenie luźnych dresów. Z lekkim oporem założył na siebie ubrania i po tym ponownie spojrzał w zaparowane lustro. Przetarł je dłonią, dzięki czemu zobaczył lekko rozmazane ale nadal będące nim odbicie. Maił nadal zaczerwienione przez płacz oczy, ale reszta jego twarzy wyglądała całkiem normalnie. Najwyżej powie, że szampon mu się dostał do oczu. Powiesił ręcznik na kaloryferze łazienkowym, a następnie wyszedł z łazienki, ku swojemu zdziwieniu nawet nie kulejąc mocno, pomimo bólu. 

- Też się ogarnę i możemy jechać, mama wyszła wcześniej bo stwierdziła, że pojedzie gdzieś autobusem. - powiedział blondyn, na co w głowie bruneta zapaliła się czerwona lampka w głowie. Nie posprzątał żyletki. 

- Okej, ale daj mi jeszcze na chwilę wejść, zapomniałem ogarnąć po sobie. - wymyślił szybko wymówkę, a następnie wszedł do pomieszczenia, od razu chowając rzecz na swoje miejsce. Dosłownie niecałą minutę po tym blondyn otworzył drzwi, patrząc do środka. 

- Nie wiem, gdzie ty tu widzisz nieporządek ale okej. - odpowiedział wyższy, podchodząc do bruneta i zniżył się trochę aby złączyć ich usta, jednak brunet, szybko odsunął się na bok, idąc do drzwi. 

- Spóźnimy się, więc lepiej się śpiesz. - powiedział, a następnie zamknął za sobą drzwi od razu idąc na kanapę aby na niej usiąść. 

To będzie ciężki dzień. 

✅That's his fault! // Dreamnotfound [zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz