Rozdział 1

1K 34 124
                                    

Poranek był ciepły. Szybki. I namiętny. Ciało Jeong-guka pokrywała cieniutka warstwa potu, gdy kochał się z V w przypływie emocji tuż po przebudzeniu i ciszę sypialni przerywał jedynie szelest rozkołysanej pościeli oraz odgłos cichych westchnień, oraz pocałunków.

— Boże, jak ja lubię to z tobą robić rano — stęknął V, gdy już nie był w stanie kontrolować samego siebie.

Jeong-guk zaśmiał się w jego skórę na splocie obojczyków, otulając ją ciepłym oddechem.

— Naprawdę? — dopytywał drżącym od wysiłku głosem, choć dobrze znał odpowiedź. — Powiedz mi dlaczego? — prosił szeptem, rozlewając się swoim ciałem na jego ciele i wbijając się w niego rytmicznie, ale powoli.

— Jesteś wtedy taki...

— Napalony?

— Twardy — jęknął V przez zaciśnięte zęby, gdy Jeong-guk wpasowywał się między jego nogi coraz bardziej zaborczo.

Jeong-guk poczuł, jak od tych słów w jego mięśnie uderza gorąca fala i ogarnia go jeszcze większe pożądanie. Nic nie działało na niego bardziej niż V gadający świństwa. Stęknął, całując go w górę po szyi, a potem znieruchomiał, choć nie było czasu na przystanki. Obaj mieli dziś na głowie dużo rzeczy do zrobienia, a pożądanie wwiercało im się w umysły, obezwładniając ciała. Podniósł się jednak na wyprostowanych rękach i spojrzał na V z góry. Konał. Dosłownie konał z rozkoszy na jego oczach. Jeong-guk nigdy nie widział czegoś bardziej podniecającego, choć sypialnia, pomimo że było rano, jak zwykle tonęła w półmroku zasłoniętych żaluzji. V jakiś czas temu zamontował światłoszczelne, chcąc dać mu tym komfort i kochać się z nim o każdej porze dnia, gdy tylko naszła ich ochota. Jeong-guk był mu za to wdzięczny. To był dowód, że V kochał go takiego, jakim był, ze wszystkimi jego niedoskonałościami.

— Chcesz mi powiedzieć, że wieczorem nie jestem? — zapytał z przekorą.

Trzymając biodra w bezruchu, próbował panować nad pożądaniem. V uśmiechnął się speszony i przygryzł dolną wargę. Jego dłonie powędrowały po nagim torsie Jeong-guka z uwielbieniem.

— Nie o to mi chodzi — stęknął, próbując się wyłgać. Poruszył biodrami, chcąc sprowokować Jeong-guka, żeby kochali się dalej. — Nie przerywaj — warknął, gdy mu się nie udało.

— A o co? — dopytywał Jeong-guk z nikczemnym uśmieszkiem. — Mów, bo inaczej kończymy — zagroził z żartem.

V wyciągnął rękę w górę i złapał go za kark. Przyciągnął mocno do siebie, a Jeong-guk opadł na niego z ciężkim westchnieniem.

— Dokończ, bo nie ręczę za siebie — powiedział wprost do jego ust. — Jestem na skraju, oszaleję za chwilę — dodał i całując zaborczo, wepchnął mu do ust głęboko swój język.

Jeong-guk stęknął, a jego biodra znów zaczęły się kołysać.

— Wiem — jęknął. — Czuję — wyszeptał drżącym od wysiłku głosem.

— Jak nie dokończysz... — zagroził V. — To...

— To też wiem — przerwał mu Jeong-guk, całując bez opamiętania. — Będziesz marudny przez resztę dnia i nie będzie można z tobą wytrzymać — powiedział ostro, całując V po linii szczęki i wędrując ustami niżej.

— Yhm — zarechotał V, odchylając głowę do tyłu. — Rób to właśnie tak skarbie... idealnie...

— Daj mi sekundę — stęknął Jeong-guk i znów uniósł się wyżej, mocniej przygniatając V do materaca biodrami. — A zdobędę... — dyszał, całując po torsie. — Ten twój czuły... — urywał, okalając oba sutki miękko językiem, a biodra wciskając mocniej między jego rozchylone nogi. — Szorstki... punkcik — wyszeptał, unosząc się znów na rękach i patrząc mu prosto w oczy, a V jęknął i oczy wywróciły mu się do góry białkami. — O... właśnie... ten — stękał po każdym pchnięciu i przyspieszył ruchy bioder, czując, jak V wypręża ciało i wstrzymuje oddech, uchylając bezwiednie usta.

폭군 || Tyran 4 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz