Rozdział 6

325 32 37
                                    

Ji-min czuł, jak gorączka zaczyna trawić jego ciało. Dreszcz pełzł mu pod skórą nieprzyjemnie i liczył, że zanim znów spotka się z V, wstrząs dopełni ostatecznie tego, co on zaczął. Jego myśli zaczęły odpływać gdzieś daleko. Słyszał w nich szum morza, krzyk mew i dwa chłopięce głosy. Jeden gonił drugiego i śmiali się głośno, biegając tuż przy brzegu.

Początkowo myślał, że to Sun-oh i Joonie, ale przecież Sun-oh był na to za mały.

Po chwili poczuł na stopach chłód morskiej wody i mokry piasek między palcami, a uczucie ekscytacji skręcało żołądek, bo wiedział, że złamali zakaz. To on był jednym z tych chłopców, a drugim był V. Było chłodno, ale wolno było im się pobawić na plaży. Zdjęli cichaczem żółte gumowce i porzucili przy wydmach na piasku. Podwinęli spodnie do kolan, a rękawy szarych swetrów wysoko nad łokcie, ciesząc się rześką wodą. Potem obaj dostali za to lanie, bo w ferworze zabawy i tak zmoczyli ubrania i wszystko się wydało. Zawsze jednak razem. Na dobre i na złe. Mieli siebie. Było warto.

A dziś? Dziś byli wrogami.

— Tae zobacz! Zobacz, co znalazłem! — usłyszał znów swój dziecięcy głos w zaświatach, gdy chwalił się kuzynowi, trzymaną w dłoni maleńką rybką.

Uśmiechnął się sam do siebie w gorączce. Ból pękniętej głęboko wargi przywołał go na chwilę do rzeczywistości, ale szybko znów odpłynął, zwiedzony miłym wspomnieniem.

Pamiętał to zdarzenie bardzo dobrze. Znalazł maleńką połyskującą metalicznie rybkę, którą fale wyrzuciły na brzeg i wziął do rąk. Była zimna i śliska i wierzgała jak szalona, dlatego musiał ją przykryć drugą dłonią, żeby nie wypadła.

— Wypuść! Wypuść ją szybko! — zawołał V, gdy zobaczył znalezisko. — Umrze, jeśli tego nie zrobisz!

— Nie! Znalazłem ją, jest teraz moja, zaniosę ją do domu! — natychmiast zaprzeczył.

— No coś ty! Ona ma swój dom, tam w morzu! Nie możesz jej zabrać! — nakazywał V, groźnie marszcząc brwi. — Będzie tęsknić za rodziną!

— Absolutnie, teraz ja nią będę! — wykłócał się z nim.

— Tak nie wolno! — huknął złowrogo V i trącił jego dłoń swoją.

Rybka wypadła mu z ręki wprost do wody i odpłynęła wystraszona. V się uśmiechnął satysfakcją, a Ji-min poczuł, jak łzy pieką go pod powiekami.

— Dlaczego tak zrobiłeś? Była moja! To ja ją znalazłem! — krzyknął zrozpaczony.

V zmarszczył brwi złowrogo.

— Jeśli byś ją zabrał, byłbyś jak mordercy moich rodziców! — nakrzyczał na niego.

Oniemiał na te słowa, a V spochmurniał jeszcze bardziej.

— Nigdy nie wolno robić złych rzeczy rodzinie! — zdenerwował się na niego. — Zapamiętaj! — nakazał i wymierzył w niego palcem.

— Mój tata mówi, że złe rzeczy są nam pisane — wytłumaczył się Ji-min. — A ja przecież nie chciałem zrobić rybce krzywdy!

Ojciec faktycznie z nim o tym rozmawiał, ale Ji-min mało co zrozumiał. Miał tylko dziewięć lat.

— Złe rzeczy są dopuszczalne tylko wtedy, gdy w grę wchodzi obrona rodziny — wytłumaczył mu V. — Ty i ja jesteśmy rodziną. Zawsze będę cię chronił i nie pozwolę, żebyś robił złe rzeczy.

Ji-min wtedy dopiero pojął słowa ojca. Rodzina była najważniejsza. W jej imię wolno było dopuścić się największej zbrodni.

— Ja też będę cię chronił i nie pozwolę, żebyś robił złe rzeczy — obiecał kuzynowi.

폭군 || Tyran 4 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz