V pierwsze co zrobił, gdy wyszedł z mieszkania, to udał się do Nam-joona. Ten siedział znów w bibliotece ze stertą dokumentów rozłożonych na stole i V czasem się zastanawiał, czego taka ilość papierzysk może dotyczyć, skoro ich świat złożony był z pustych słów i krzywego słowa honoru, ale nie wnikał. Nam-joon chwilę jeszcze milczał, czytał coś, potem podpisał i nie podnosił na niego wzroku.
— Gdzie go przenieśliście? — zapytał o Ji-mina, gdy V usiadł przy stole.
— Seo-joon ci nie powiedział? — zapytał V.
— Nie. Dzwonił co prawda, ale nie powiedział, gdzie to dokładnie jest, a mi umknęło, żeby zapytać.
V wykrzywił usta w grymas.
— Pomyślałem, że najlepszym miejscem będzie jego własny dom. Stoi opuszczony, od kiedy Ji-min uciekł. Jego ojciec tam nie zagląda. Policja też nie, bo to prywatna posesja. Sąsiadów praktycznie nie ma.
— Słusznie — niemalże pochwalił Nam-joon. — A czy powiedział, gdzie jest...
— Nie — nie zawahał się skłamać V, choć może po prostu nie powiedział mu całej prawdy.
Owszem, Ji-min wspomniał, że Nam-sun popełniła samobójstwo, pociągając za sobą chłopców, ale na razie, nie wyjawił ich miejsca pochówku, aby można to było sprawdzić. V nie miał zamiaru o tym wspominać Nam-joonowi, dopóki nie był tego faktu absolutnie pewny.
Nam-joon podniósł oczy na V i zastygł w bezruchu. Uniósł dłoń i palcem dotknął swojego policzka.
— Powinienem wiedzieć, skąd to masz? — zapytał o czerwony policzek.
— Nie. To moja prywatna sprawa — zaprzeczył V.
Nam-joon popatrzył na niego uważnie.
— Poprosił o śmierć? — zapytał więc znów o Ji-mina, ignorując czerwony policzek, jak sobie tego życzył V.
— Owszem — odpowiedział V, mniej pewnie niż przed chwilą.
Nam-joon uśmiechnął się pod nosem.
— Czyli chce ich ukryć za wszelką cenę — stwierdził. — Nie rozumiem go. Co on sobie myślał? Że uda mu się uciec przede mną?
— Może zaślepiła go miłość? — podał w kwestię V.
— Miłość? — zapytał z drwiną Nam-joon.
V przekrzywił głowę lekko.
— Chyba mi nie powiesz, że tej romantyczniej nigdy nie czułeś do nikogo? — zapytał podchwytliwie.
— Romantycznej? — zakpił Nam-joon, prychając przy tym lekceważąco, jakby to było coś nieoczywistego i jakby nie istniało.
— A twoja żona? — drążył temat V.
— Moja żona, to był interes. Chyba nie sądzisz, że ojciec był aż taki wspaniałomyślny i pozwolił mi się ożenić z miłości. Owszem jest atrakcyjną kobietą, zawsze mi się podobała, ale miłość? Nawet ona jej do mnie nie czuje, a przecież wiadomo, że kobiety są bardziej skore do uczuć — skwitował.
V siedział chwilę cicho, a Nam-joon wrócił do pisania w papierach.
— A Mi-ran? Matka chłopca? Z nią też nic cię nie łączyło?
Nam-joon znieruchomiał, ale nie podniósł oczu. Długo siedział w bezruchu, jakby go V zasztyletował pytaniem.
— Skąd przyszło ci to do głowy? — zapytał w końcu, ledwo przepychając słowa przez gardło.
CZYTASZ
폭군 || Tyran 4 • Taekook
FanfictionW życiu czasem tak bywa, że "nawet diabeł potrzebuje przyjaciela." Jednak kto tak naprawdę jest tym diabłem? I czy on naprawdę jest taki zły, jak go malują? Z definicji wynika, że wymierza karę, za bycie grzesznym, ale skoro diabeł jest taki zły, to...