Rozdział 9

373 29 18
                                    

V pierwsze co zrobił, gdy wyszedł z mieszkania, to udał się do Nam-joona. Ten siedział znów w bibliotece ze stertą dokumentów rozłożonych na stole i V czasem się zastanawiał, czego taka ilość papierzysk może dotyczyć, skoro ich świat złożony był z pustych słów i krzywego słowa honoru, ale nie wnikał. Nam-joon chwilę jeszcze milczał, czytał coś, potem podpisał i nie podnosił na niego wzroku.

— Gdzie go przenieśliście? — zapytał o Ji-mina, gdy V usiadł przy stole.

— Seo-joon ci nie powiedział? — zapytał V.

— Nie. Dzwonił co prawda, ale nie powiedział, gdzie to dokładnie jest, a mi umknęło, żeby zapytać.

V wykrzywił usta w grymas.

— Pomyślałem, że najlepszym miejscem będzie jego własny dom. Stoi opuszczony, od kiedy Ji-min uciekł. Jego ojciec tam nie zagląda. Policja też nie, bo to prywatna posesja. Sąsiadów praktycznie nie ma.

— Słusznie — niemalże pochwalił Nam-joon. — A czy powiedział, gdzie jest...

— Nie — nie zawahał się skłamać V, choć może po prostu nie powiedział mu całej prawdy.

Owszem, Ji-min wspomniał, że Nam-sun popełniła samobójstwo, pociągając za sobą chłopców, ale na razie, nie wyjawił ich miejsca pochówku, aby można to było sprawdzić. V nie miał zamiaru o tym wspominać Nam-joonowi, dopóki nie był tego faktu absolutnie pewny.

Nam-joon podniósł oczy na V i zastygł w bezruchu. Uniósł dłoń i palcem dotknął swojego policzka.

— Powinienem wiedzieć, skąd to masz? — zapytał o czerwony policzek.

— Nie. To moja prywatna sprawa — zaprzeczył V.

Nam-joon popatrzył na niego uważnie.

— Poprosił o śmierć? — zapytał więc znów o Ji-mina, ignorując czerwony policzek, jak sobie tego życzył V.

— Owszem — odpowiedział V, mniej pewnie niż przed chwilą.

Nam-joon uśmiechnął się pod nosem.

— Czyli chce ich ukryć za wszelką cenę — stwierdził. — Nie rozumiem go. Co on sobie myślał? Że uda mu się uciec przede mną?

— Może zaślepiła go miłość? — podał w kwestię V.

— Miłość? — zapytał z drwiną Nam-joon.

V przekrzywił głowę lekko.

— Chyba mi nie powiesz, że tej romantyczniej nigdy nie czułeś do nikogo? — zapytał podchwytliwie.

— Romantycznej? — zakpił Nam-joon, prychając przy tym lekceważąco, jakby to było coś nieoczywistego i jakby nie istniało.

— A twoja żona? — drążył temat V.

— Moja żona, to był interes. Chyba nie sądzisz, że ojciec był aż taki wspaniałomyślny i pozwolił mi się ożenić z miłości. Owszem jest atrakcyjną kobietą, zawsze mi się podobała, ale miłość? Nawet ona jej do mnie nie czuje, a przecież wiadomo, że kobiety są bardziej skore do uczuć — skwitował.

V siedział chwilę cicho, a Nam-joon wrócił do pisania w papierach.

— A Mi-ran? Matka chłopca? Z nią też nic cię nie łączyło?

Nam-joon znieruchomiał, ale nie podniósł oczu. Długo siedział w bezruchu, jakby go V zasztyletował pytaniem.

— Skąd przyszło ci to do głowy? — zapytał w końcu, ledwo przepychając słowa przez gardło.

폭군 || Tyran 4 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz