Rozdział 10

420 32 56
                                    

Nie wiem, czy zrobiłem dobrze? Może to głupie posunięcie? Może za dużo sobie wyobrażam? To takie infantylne. Mamy teraz przecież inne problemy. Odmówię ją jutro — wyrzucał sobie resztę popołudnia Jeong-guk, myśląc o zamówionej obrączce, ale nie mógł się doczekać wieczoru. Martwił się odkryciem ciała w hucie. To było tak przerażające, że nie mógł przestać o tym myśleć. Chciał porozmawiać o tym z V. Jak najszybciej.

Po pracy postanowił jednak zajrzeć na siłownię. Miał dobre dwie godziny czekania na randkę, na którą się umówili i musiał się czymś zająć. Miał wrażenie, że zwariuje, jeśli wróci do domu i będzie musiał czekać bezczynnie. Zwykle potrzebował ruchu, a gdy się stresował, potrzebował go dwa razy więcej. Energia jakby się kumulowała wtenczas i nie znajdując ujścia, doprowadzała go do obłędu. Nie umiał myśleć prosto, na chłodno kalkulować problemów, a już na pewno nie takich. Był prosty i nieskomplikowany. To go przerastało. Przebrał się więc w dresy i biały podkoszulek z krótkim rękawem i wyszedł na salę, gdzie był drążek do podciągania.

— Jak tam? — usłyszał głos Do-hana i poczuł wymowne, aczkolwiek niby niewinne klepnięcie w tyłek, gdy kończył drugą serię podciągnięć.

— Hej — odpowiedział i opadł na ziemię.

Trochę go ten klaps speszył i jednocześnie rozzłościł, ale nie chciał wychodzić na przewrażliwionego idiotę, więc tego nie skomentował. To było tylko zwykłe, męskie klepnięcie w tyłek.

— Poćwiczymy znowu razem — zapytał Do-han.

Ubrany dziś w czarne spodnie z dresu i czarną koszulkę bez rękawów, uśmiechnął się szeroko na powitanie, pokazując dwa rzędy nie do końca prostych zębów, z którymi mimo wszystko było mu do twarzy. Jego ramiona znów robiły na Jeong-guku wrażenie, ale starał się im nie przyglądać.

— Dziś nie mam za bardzo czasu — wytłumaczył i odwrócił wzrok.

Uśmiech natychmiast zniknął Do-hanowi z twarzy.

— A to szkoda, myślałem, że może znów poszlibyśmy coś zjeść — pożałował.

Jeong-guk lekko wykrzywił usta w grymasie.

— Nie można jeść codziennie hamburgerów — zwrócił mu uwagę i znów spojrzał w górę na drążek.

Do-han podrapał się w tył głowy.

— Moglibyśmy zjeść coś zdrowego — wysunął propozycję.

Jeong-guk wyciągnął ręce w górę.

— Nic z tego, dziś jestem umówiony z V — odpowiedział mu, poprawiając uścisk na drążku. — I cholernie nie mogę się doczekać — dodał.

Nie umknęło jednak jego uwadze, że tym razem to Do-han się skrzywił.

— Umówiony? Doczekać? Przecież mówiłeś, że mieszkacie razem — dociekał.

Jeong-guk zaczął kolejną serię podciągnięć.

— Niby tak — stęknął gdzieś pomiędzy piętnastym a szesnastym podciągnięciem. — Mało mamy jednak ostatnio dla siebie czasu.

— Wy? Czy on? — znów zakwestionował Do-han.

Jeong-guk zakończył podciąganie i opadł ciężko na ziemię. Do-han punktował celnie. To V nie miał czasu.

— Obaj, bo co? Coś sugerujesz? — zapytał, broniąc V i dysząc przy tym, jak lokomotywa.

— Może on nie chce się z tobą pokazywać publicznie i tego unika?

Jeong-guk się roześmiał.

— Nie, to raczej ja miałem jeszcze niedawno takie obiekcje — zaprzeczył. — Tae, gdyby mógł, to zagłaskałby mnie na śmierć i bez przerwy poprawiałby mi włosy na ulicy, albo całował bez zażenowania w tłumie ludzi. On jest... romantyczny — zakpił, choć przed oczami wciąż miał hutę szkła.

폭군 || Tyran 4 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz