Rozdział 3

442 34 35
                                    

Późnym wieczorem, gdy V wracał z huty szkła, drżało mu całe ciało. Marzył o tym, żeby znaleźć się w domu. Wejść cicho pod prysznic, zmyć z siebie cały ten koszmar dzisiejszego dnia i położyć się w łóżku obok Jeong-guka. Przylgnąć do jego pleców tak jak każdego wieczoru i zasnąć. Nie myśleć o tym, w jakim stanie zostawił Ji-mina. Że być może jest mu zimno i będzie miał gorączkę. Chciał odpłynąć i żeby cały ten dzień też odpłynął i nigdy już nie wracał. Chwilami załamywał się i prawie płakał. Ledwo potrafił się od tego wszystkiego utrzymać na nogach, gdy drżącymi dłońmi najciszej jak potrafił, otwierał drzwi mieszkania. Jedyne czego potrzebował to bańka. Przestrzeń wypełniona zwykłością i normalnością, którą mógł dostać jedynie od...

— JK? — zapytał drżącym głosem, widząc go stojącego w półmroku korytarza. — Dlaczego nie śpisz? — zapytał jakby z wyrzutem.

Jeong-guk stał oniemiały i patrzył na jego dłonie.

— Czekałem na ciebie. Obiecałeś wrócić wcześniej. Co się stało? — wykrztusił z siebie.

V automatycznie schował ręce za plecy jak pięciolatek. Całe były we krwi, tak samo, jak koszula. Jej nie był w stanie ukryć i liczył tylko na to, że Jeong-guk nie zapali światła.

— Nic.

Jeong-guk zrobił krok w jego stronę, ale V się odsunął.

— Muszę wziąć tylko prysznic i wszystko będzie okej — powiedział automatycznie na swoje usprawiedliwienie.

— Co będzie okej? Tae? Co się stało? Czy to jest krew? — pytał nerwowo Jeong-guk, dławiąc się własnymi słowami i nie odrywając spojrzenia od jego koszuli.

Serce podeszło mu do gardła ze strachu.

— Nic, przysięgam, nic — zarzekał się V i zaczął się przesuwać w stronę łazienki.

Jeong-guk wyciągnął ręce w jego stronę i ruszył za nim.

— Masz zakrwawione dłonie! Pokaż to! — wrzasnął na całe gardło.

V nie wiedząc co robić, odwrócił się na piecie i uciekł do łazienki jak nastolatek. Zatrzasnął za sobą w pośpiechu drzwi i przekręcił zamek. Jeong-guk zaczął szarpać za klamkę.

— V! Otwieraj natychmiast! — wydzierał się jak zwierzę. — Co ty wyprawiasz?

V szybko odkręcił kran i włożył ręce pod strumień. Krew razem z wodą zaczęła płynąć po białej umywalce do odpływu, ale było jej tyle, że zaczęła bryzgać po kafelkach. Wszystko w jedną chwilę zostało upstrzone czerwonymi plamami. Jeong-guk wciąż dobijał się do drzwi. W końcu nie panując nad wściekłością, wyrwał klamkę razem z zamkiem. Brzęknęła tylko o podłogę, a drzwi otworzyły się na oścież i rąbnęły o ścianę, wracając z zawrotną prędkością. Jeong-guk zatrzymał je dłonią jak imadłem. W środku V nie zwracając uwagi na to, co się stało, mył dalej ręce umazane krwią aż do łokci. Dopiero w jaskrawym świetle łazienki, Jeong-guk zauważył, że całe jego ubranie było obryzgane czymś czerwonym. Dosłownie od kołnierzyka koszuli po mankiety spodni przy kostkach. Podszedł do niego zamaszyście i złapał za ramiona. Odwrócił do siebie.

— Co się stało, pytałem! Czyja to krew? Nic ci nie jest? — domagał się odpowiedzi. — Dlaczego tak wyglądasz? Coś ty zrobił?

V się szarpnął i spojrzał na niego z wyrzutem.

— Nam-joon nie płaci mi za bycie miłym! — wrzasnął. — Musisz się tego nauczyć!

To było wierutne kłamstwo, ale nie miał innego na podorędziu. Nie chciał i nie mógł mu powiedzieć prawdy. Jeong-guk znieruchomiał i spuścił oczy. W myślach pojawiło mu się wspomnienie z pierwszej nocy, jaką spędził w Seulu. V pobił mężczyznę imieniem Chan-bin do nieprzytomności na oczach jego żony i dzieci za długi, jakie ten zaciągnął u Nam-joona.

폭군 || Tyran 4 • TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz