Przyszła niedziela, a z nią ostatnie chwile weekendu. Wszyscy teraz wypoczywali i zbierali energię na następny tydzień. W sumie, to mnie przed tym też nic nie powstrzymywało, ale nie miałem najmniejszej ochoty odpoczywać. Nawet nie miałem pojęcia jak mogę to zrobić.
Od rana ślęczałem przy oknie, czekając, aż samochód ojca zniknie z parkingu, bym mógł prześlizgnąć się do biura po telefon. Moją głowę zakrzątały myśli o tym, czy będę w ogóle miał komu odpisywać. Może nikt nie dzwonił ani nie pisał. Może wszyscy zapomnieli i żyją własnym życiem.
Westchnąłem ciężko, spoglądając na jeszcze białe, ubrane dzisiaj skarpetki. Nie, że zazwyczaj nie są białe, ale szybko się brudzą. Taki mają urok. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, która ma swój urok. Szuflada z moim telefonem w biurze ojca.
Chciałem już do niego zajrzeć i zobaczyć czy ktokolwiek o mnie pamięta, ale auto tego człowieka jak stało przed budynkiem, tak stało i ani drgnęło. Spędziłem cały poranek na siedzeniu przed oknem i choć nie miałem lepszego zajęcia, to czułem, że zmarnowałem ten czas. Zawsze mógłbym go poświecić na patrzenie się w ścianę lub cokolwiek innego, no nie?
Nagle zza drzwi do budynku wychyliła się znana mi sylwetka. Jak zwykle w garniturze, białej koszuli i kręcąc kluczami na wskazującym palcu. Stanął na środku chodnika i odwracając się w stronę wejścia, złapał klucze do ręki. Postał tak z chwile, chyba z kimś gadając, po czym machnął ręką na pożegnanie i poszedł w stronę samochodu.
Od wybiegnięcia z pokoju dzieliły mnie tylko sekundy. Jedyne, na co czekałem, to było to, żeby facet wsiadł do auta i odjechał. Chciałem mieć pewność, że nie wróci się po nic.
Po mimo tego, że moja głowa i dłonie przylegały do szyby, moje nogi nie mogły ustać w miejscu. Przeskakiwałem z jednej na drugą, by w odpowiedniej chwili móc zmyć się ze swojego tymczasowego pokoju.
Gdy samochód zaczynał odjeżdżać, pewny, że nic już mi nie przeszkodzi, wypaliłem z pokoju ile sił w nogach. Nie przyszło mi nawet do głowy, żeby zamknąć za sobą drzwi, ponieważ myślami byłem w innym pomieszczeniu. Szybko pobiegłem na koniec korytarza i stając przed drzwiami od biura, ani się nie zawahałem pociągnąć klamki. Były otwarte. Po mimo tego, że byłem pewny swojego sukcesu, gdzieś z tyłu głowy kłębił się czarny scenariusz, w którym drzwi były zamknięte.
Rozglądając się naokoło, wszedłem po cichu do środka i na wszelki wypadek zamknąłem za sobą drzwi. Na środku pomieszczenia stało duże, ciemnobrązowe biurko, na którym była sterta papierów, monitor i lampka. Za nim znajdowało się czarne, skórzane obrotowe krzesło, na ścianach widniały regały w kolorze biurka, przepełnione różnymi książkami i dokumentami, a stojącym na środku meblem znajdowało się wielkie okno z widokiem na miasto.
Wywróciłem oczami, podchodząc do biurka, w którym rzekomo miał znajdować się mój telefon. Zainteresowany kartkami, które leżały na blacie, lekko je przesunąłem. Były to CV pracowników mojego ojca. Pewnie zatrudniał jakichś nowych. Wziąłem wszystkie do rąk i odsuwając krzesło, usiadłem na nim z nimi w dłoniach. Muszę przyznać, że jego tyłek naprawdę ma tutaj wygodnie.
Rozłożyłem się na miękkim siedzeniu, zakładając nogę za nogę, jak to często robił mój ojciec i zacząłem przeglądać każdą kartkę po kolei.— Ty się nie nadajesz. Odstraszysz mi tylko klientów, których i tak nie mam. — powiedziałem, próbując udawać głos mojego ojca i wyrzuciłem jeden papier za siebie. — Ty mógłbyś być, ale nie ten poziom. — dodałem, znów wywalając następny. — O, ty wyglądasz lepiej niż ja, więc cię nie przyjmę, bo moja kochanka z recepcji mnie dla ciebie zostawi. — odparłem, wywalając tym razem wszystkie papiery, które dotychczas trzymałem w dłoniach.
CZYTASZ
We fucked, Bakugo || kiribaku
FanfictionWeźcie przestańcie to czytać, bo mi wstydXD 040423 --- - Znowu to robiliśmy - odparłem, przenosząc wzrok z sufitu na blondyna leżącego obok. - Co? - Pieprzyliśmy się, Bakugo. --- • traumy i inne gówna, wiecie jak jest • 18+ • boyxboy/yaoi • wulgarny...