123. On się upił.

264 32 10
                                    


*Emma*

Wchodząc na stołówkę byłam niezwykle spięta. Czułam się naprawdę nieswojo. Mimo wszystko znalazłam się w budynku. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu. Nawet nie byłam zaskoczona, że spojrzenia połowy obozowiczów były we mnie wlepione. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Z kolei ja szukałam wzrokiem osoby, z którą nie chciałam jak na razie rozmawiać. Nigdzie go nie było. To dobrze, prawda? Nie chciałam na niego trafić, ale to, że go nie ma może świadczyć o wszystkim. Powinnam się niepokoić? Louisa też nigdzie nie było. Gdy nie ma tej dwójki, to znak, że coś się dzieje. Mam nadzieję, że Maks nie zrobił niczego głupiego przez to wszystko. Może trochę za bardzo na niego najechałam? Właśnie się dowiedział, że został ojcem, a ja dałam mu dogłębnie do zrozumienia, że z nami koniec. Czy teraz będą mnie męczyły wyrzuty sumienia? Cholera, czemu to wszystko tak bardzo się skomplikowało? Odebrałam posiłek od kucharki i podeszłam do stolika, gdzie siedzieli moi znajomi. Nie przerwali swojej rozmowy, dlatego starałam się wywnioskować o czym rozmawiali.

- ...ten proces. - Mówił właśnie Tom. - Ale wydaje mi się, że to będzie szybka rozprawa.

- Mają nagranie. - Odezwała się Alice. - Raczej nie uda się jej tego racjonalnie wyjaśnić w taki sposób, żeby nie poniosła konsekwencji.

- Jak można w ogóle zrobić coś takiego? - Ukradkiem Spojrzałam w stronę Jen. - Krzywdzić innych w imię zwycięstwa? To jest dla mnie nie pojęte.

- Dla mnie też. - Wtrąciła się Luna. - Nie wyglądała mi na taką. Jest matką, co teraz będzie z jej dzieckiem? - Zauważyłam, jak Alice co jakiś czas na mnie spogląda. Chyba nie chciała, żeby rozmawiali o tym przy mnie.

- Pewnie wróci do dziadków. - Rzekła Alice.

- Może też zostać z ojcem. - Powiedziałam, przez co przy stoliku zrobiło się przeraźliwie cicho. Wszystkie pary oczy skierowały się na moją osobę. - No co? - Spytałam. - Maks powinien wziąć odpowiedzialność z swoje dziecko.

- Tak właściwie, to gdzie on jest? - Alice chyba nie chciała, żebym kontynuowała. - Tom, Aleks? Wiecie co z nim?

- Szczerze powiedziawszy to nie. - Odezwał się chłopak Amandy. - Mówił, że chce pobyć sam. Louis poszedł go szukać.

- Mógł zrobić sobie krzywdę? - Przeniosłam wzrok na zaniepokojoną twarz Luny.

- Raczej nie jest typem osoby, która się samookalecza w trudnych sytuacjach. - Wywnioskowała Alice. - Pewnie siedzi gdzieś w samotności i rozmyśla co będzie dalej.

- A ty Emms? - Usłyszałam. - Jak się z tym wszystkim czujesz?

- Na początku byłam załamana. - Odpowiedziałam, patrząc na Fox. - Ale teraz już jest lepiej. Wyścig pomógł mi o tym zapomnieć. Teraz po głowie chodzi mi Sylvia. Nie mam pojęcia co się z nią stanie. W tym wszystkim najbardziej szkoda mi dziecka.

- Ludzie powinni myśleć przyszłościowo, jeżeli o to chodzi. - Wtrąciła się Amanda. - Przecież dziecko pozbawione rodziców nie będzie miało życia.

- Nawet jeżeli Sylvia trafi do więzienia, to raczej zdąży wyjść zanim dziecko zacznie mówić. - Powiedziałam.

- Ile lat przewidujesz? - Pytanie zadała Luna.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz