19. Wiedziałam, że będziecie razem

1.4K 121 7
                                    



*Emma*

Muszę przyznać, że dzisiejsza kolacja miło mnie zaskoczyła. Domowej roboty hotdogi i do tego przepyszne falowane frytki. To jest lepsze niż jedzenie z McDonald'a! Tęsknię trochę za "normalnym" jedzeniem, ale nie narzekam na to. Siedzimy teraz wszyscy razem na stołówce. Pan Arthur z kilkoma innymi opiekunami coś dla nas szykuje i szczerze powiedziawszy trochę się tego obawiam.

- Ale dobre frytki. - Usłyszałam głos Louisa i spojrzałam na chłopaka siedzącego obok Alice.

- Nie przyzwyczajaj się, to pewnie wyjątkowo dzisiaj dali nam normalne jedzienie. - Powiedziałam, a chłopak trochę się zasmucił.

- Skoro kolacja jest taka dobra, to pewnie zajęcia będą okropne. - Wtrąciła się Ams.

- Znając tych ludzi? Na pewno tak. - Głos zabrał chłopak siedzący obok mnie.

- Proszę o uwagę! - Wszyscy spojrzeliśmy się w stronę mówiącego. - Niestety dzisiejszy wieczór jest odwołany z powodu usterek technicznych. Po kolacji macie udać się do swoich domków i już z nich nie wychodźcie. Jutro widzimy się w tym miejscu o godzinie siódmej! - No nie, dlaczego tak wcześnie? Znowu się nie wyśpię, a na dodatek deszcz ciągle mocno pada i nie wygląda na to, że w krótce przestanie.

Cóż, przynajmniej kolacja była przepyszna. Gdy wszyscy już skończyli, zebrałam wszystkie tace i odniosłam do okienka kucharki.

- Dzisiejsza kolacja była przepyszna, ale zdecydowanie lepsze jest zdrowe jedzenie. - Powiedziałam, a kucharka szeroko się do mnie uśmiechnęła. - Mogę dzisiaj Pani pomóc? - Zadałam pytanie, gdy przypomniałam sobie o danej kobiecie obietnicy.

Ta jedynie spojrzała na mnie przelotnie.

- Jeżeli chcesz, to zapraszam. - Odpowiedziała mi, odbierając kilka kolejnych tac.

Spojrzałam na chwilę w stronę stolika, gdzie do niedawna siedziałam i weszłam do kuchni.

***

Deszcz ciągle pada, a ja właśnie wracam ze stołówki. Kucharka była mi bardzo wdzięczna, dzięki czemu dostałam dużą tacę zapiekanki z czterema serami, która pachnie bosko. Już nie mogę się doczekać, aż jej skosztuję. Wskoczyłam po schodach i otworzyłam drzwi do domku z numerem 17. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Alice całująca się z Louisem. Znowu. Czy to możliwe, żeby grając w butelkę dwa razy całować osobę z przymusu i to rzekomo przypadkiem? Coś mi się wydaje, że dziewczynie to odpowiada.

- A co tu się dzieje? - Spytałam, a dziewięć par oczu powędrowało w moją stronę. - Znów gracie w butelkę? - Podniosłam brew znacząco do góry.

- A Ty znowu przyniosłaś coś pysznego? - Usłyszałam głos Maksa, przez co mój wzrok powędrował w Jego kierunku.

- Jak widać. - Położyłam tacę na stół, zamknęłam drzwi i zdjęłam mokry płaszcz, a po chwili wszyscy zajadaliśmy się przepyszną zapiekanką. Nawet nasz włochaty pupil dostał kawałek.

- To co, jutro po śniadaniu u nas? - Spojrzałam na Louisa, który patrzy prosto w stronę Alice. To będzie piękne swatanie.

- Tak. Tylko nie wymyślcie czegoś głupiego. - Odpowiedziała mu dziewczyna, również patrząca w stronę chłopaka.

- To my będziemy się zbierać. - Wtrącił się Tom, a Amanda niespokojnie się poruszyła. Ona naprawdę jest w nim zakochana.

Chłopcy zaczęli wychodzić. Maks dał mi całusa w policzek i całkowicie zniknęli za drzwiami. Zdecydowanie nie mam ochoty już dzisiaj nigdzie wychodzić, co z resztą jest zabronione, ale myślę iż oddam tacę jutro na śniadaniu. Odłożyłam ją na stół i zaczęłam szykować pidżamę. Jest 22.40 i na dodatek jestem zmęczona, więc położę się dziś wcześniej. Kot rozłożył się wygodnie na mojej poduszce. Coś mi się wydaje, że jest mu za wygodnie.

- O której mamy do nich iść? - Spytałam szatynkę, siedząca przy stole.

- Pewnie po śniadaniu. - Odparła.

Dziewczyna podeszła do mnie i usiadła obok na łóżku. Z jej twarzy nie znikał ten podejrzany uśmiech, więc coś musi być na rzeczy.

- Czemu się tak uśmiechasz? - Spytałam, Alice spojrzała na swoje kolana, które w tamtym czasie wyglądały na bardzo interesujące.

- Wiedziałam, że będziecie razem. - Usłyszałam po krótkiej chwili.

- Nie spodziewałam się, że założysz się z kimś o to. Ty i Louis też do siebie pasujecie. - Powiedziałam, na co dziewczyna zaczęła się histerycznie śmiać.

- Ta.., na pewno. - Powiedziała przez śmiech.

- Już dwa razy się całowaliście. To coś znaczy. - Teraz ja zaczęłam się głośno śmiać, a na twarzy Dziewczyny zagościł grymas niezadowolenia.

- To był głupi przypadek! - Krzyknęła.

- Dwa razy? Nie wydaje mi się. - Odparłam.

- Nidy z nim nie będę. Nawet nie próbuj mnie z nim shippować. - Już to widzę Alice.

Dziewczyna poszła do łazienki, a ja zostałam ze swoimi myślami. Jak ich tu połączyć? To może być trudne, ale wiem co trzeba robić. Ze mną było podobnie, a skoro ona mi "przeszkadzała" to ja tylko się odwdzięczę.

***

Otworzyłam szeroko oczy i pierwsze co zobaczyłam to nasz drewniany sufit. Te domki są świetne. Bardzo mi się podobają. Połączenie zwykłego drewna i tych wszystkich kolorowych mebli jest wspaniałe. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Wszystkie trzy dziewczyny jeszcze śpią, a zegar wskazuje 6.00 Mamy godzinę do śniadania. Nie wierzę, że udało mi się samowolnie obudzić idealnie godzinę przed czasem. To coś musi znaczyć. Wstałam, zabrałam ze sobą jakieś ubrania i weszłam do łazienki. Powinnam obudzić dziewczyny, ale jakoś nie myślałam wtedy o tym. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, ubrałam się i zaczęłam rozczesywać mokre włosy. Wyszłam z łazienki, a moim oczom ukazał się ten sam widok co wcześniej. Spojrzałam na zegarek. Już prawie siódma!

- Dziewczyny Wstawajcie! Spóźnimy się! - Zaczęłam potrząsać Jen, a następnie pozostałymi dziewczynami.

- Która godzina? - Usłyszałam zaspany głos Amandy.

- Za piętnaście siódma. Macie piętnaście minut. - Powiedziałam, a trzy dziewczyny zaczęły się w błyskawicznym tempie szykować na wyjście.

- Jakim cudem Ty jesteś gotowa? - Spytała Alice, wychodząc z łazienki.

- Obudziłam się godzinę temu i jakoś wypadło mi z głowy was obudzić. - Powiedziałam. Trochę mi wstyd, ponieważ sama jestem gotowa, a dziewczyny w piętnaście minut muszą skorzystać z łazienki po pięć minut. - Wybaczcie. - Dodałam.

- Już trudno. Myślałam, że będą trąbić jak zawsze na śniadanie. - Powiedziała Alice.

- Może coś się im popsuło w nagłośnieniu, przez ten deszcz?- Powiedziałam, a dziewczyna tylko kiwnęła głową.

Po dziesięciu minutach szłyśmy już na stołówkę, gotowe na kolejny dzień.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz