5. Mogę się dosiąść?

2K 172 4
                                    


*Emma*

— Szybciej Theo! — krzyknęłam, a mój wspaniały rumak zaczął żwawiej ruszać nogami.

Uwielbiam czuć ten wiatr we włosach. Gdy spędzam czas na świeżym powietrzu od razu wiem, że żyję.

— Hej Emmo, musimy już iść! — usłyszałam za sobą głos Maksa.

Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam jak chłopak pędzi za mną na Filis. Musimy już wracać? Kiedy ten czas minął...

— Już 19, czas na kolację — dodał, wyrównując ze mną bieg.

Powiem szczerze, że całkowicie zapomniałam o posiłku, jak i o tym, że muszę stąd kiedyś iść. Cóż... Miło spędziłam czas w towarzystwie chłopaka, jak i koni, a teraz nadeszła pora na posiłek. Zawróciłam Theo i już po chwili byliśmy w połowie drogi do stajni. Gdy dotarliśmy na miejsce, zaprowadziliśmy rodzeństwo do ich boksów, a sami żegnając się z opiekunem stajni, ruszyliśmy w stronę obozu.

— Nieźle sobie radzisz, jak na nowicjuszkę — powiedział nagle Maks.

— Wiesz... Jeździłam w dzieciństwie, więc mam już doświadczenie jeżeli chodzi o jazdę konną — odezwałam się.

Dalej szliśmy w ciszy. Co chwilę czułam na sobie wzrok bruneta. Minęliśmy domek z 13-stką i już zza rogu wyłonił się przed nami budynek stołówki. Muszę przyznać, że zaczynam doceniać ten obóz. Można się tu odnaleźć wśród ludzi w podobnym wieku oraz nawiązać nowe, wspaniałe znajomości. Chociaż zdarzają się wyjątki i to zawsze. W tym momencie mam na myśli Amber. Moja podświadomość mówi mi, że na sto procent będę miała przez nią problemy. Właściwie to nie przejmuję się tym za bardzo. Poznałam już kilkoro "normalnych" osób, które na pewno się ode mnie nie odwrócą, przez głupotę tej laski. Cóż, na pewno przekonam się czy tak będzie już w niedalekiej przyszłości. Przed budynkiem nie było nikogo, więc albo wszyscy byli w środku, albo większość jest już u siebie w domkach. Mam nadzieję, że dziewczyny jeszcze są, bo nie uśmiecha mi się siedzenie przy stoliku w samotności. Nie chcę narażać się również na Amber.

Maks uprzejmie przepuścił mnie w drzwiach pokazując gest ręką, bym szła pierwsza, a następnie ruszył za mną. Miałam rację. Zostało tylko kilka osób. Jedynie trzy stoliki są zajęte i na moje szczęście przy jednym z nich siedzą Alice, Amanda i Jen. Muszę jeszcze porozmawiać z brunetką, bo tak właściwie nie rozmawiałyśmy zbyt długo. Wymieniłyśmy jedynie kilka zdań. Będziemy na siebie skazane, więc wypada mieć w miarę dobrą relację. Dziewczyny chyba mnie zauważyły, bo zaczęły robić dziwne miny, widząc mnie z brunetem. Tak, już widzę o co wam chodzi moje drogie. Na pewno. Zapomnijcie. Wzięłam dwie tace i podałam jedną Maksowi. Najwyraźniej zmęczona już kucharka, położyła zarówno mi jak i brunetowi po cztery kanapki z pomidorem, cebulą, ogórkiem i majerankiem oraz szklankę wody. Mam nadzieję, że dadzą kiedyś coś innego. Ruszyłam w stronę stolika, gdzie siedziały moje znajome, totalnie zapominając o chłopaku. Myślałam, że pójdzie do jednego z dwóch pozostałych stolików, bo doskonale wiedziałam, że znał osoby, które przy nich siedziały. Gdy byłam już prawie przy moich współlokatorkach, usłyszałam za sobą głos chłopaka.

— Mogę się dosiąść? — spytał zza moich pleców.

— Nie wolisz iść do kogoś z twoich znajomych? — zadałam pytanie, spoglądając to na chłopaka, to na osoby przy innych stolikach. — Dobrze wiem, że znasz ich wszystkich.

— Właściwie, to masz rację, ale wiem, że przyjechała nowa dziewczyna i koniecznie muszę ją poznać — wyjaśnił i się uśmiechnął. O matko, on ma przepiękny uśmiech.

Nie Emms. Nie. Zapomnij.

— Skoro tego potrzebujesz — dałam nacisk na ostatnie słowo — to zapraszam. Nie obiecuję, że dziewczyny będą zachwycone.

— Myślę, że będą — powiedział, puścił mi oczko i wyminął mnie siadając obok Alice i Jen. Zajęłam miejsce obok Amandy nic nie mówiąc

Maks zaczął rozmawiać ze wszystkimi, ale po chwili skupił się tylko na Jen. Alice spoglądała na mnie z podejrzanym uśmiechem. Zaczęłam kiwać głową z rozbawieniem, po czym zwróciłam twarz na tackę z jedzeniem.

***

Co chwila na mnie spogląda. Mam wrażenie, że wcale nie słucha tego co mówi Jennifer. Cóż, powinien pamiętać iż ma dziewczynę, która właśnie w tym momencie idzie w naszą stronę z ogromną złością wymalowaną na wytapetowanej twarzy. Pewnie ma ochotę mnie zamordować.

— Maksiu! Zbieraj się, robimy ognisko przy naszej chatce — powiedziała, totalnie nas olewając, na co my z Amandą i Alice tylko po sobie popatrzyłyśmy.

— Świetnie, zaraz będę — odparł jej chłopak z delikatnym uśmiechem na ustach.

Amber popatrzyła na mnie wzrokiem łaknącym mordu. Spojrzała tak chwilowo i na Jen, ale głównie mnie nim obdarzyła. Szybko zbliżyła się do Maksa i pocałowała go w usta. Może mi się wydawało, ale mam wrażenie, że chłopak lekko się od niej odsuwał. Chyba nie był zadowolony z gestu blondynki. Dziewczyna z ogromnym, złośliwym uśmieszkiem po chwili zniknęła za drzwiami. Razem z Amandą, zaczęłam się niekontrolowanie śmiać, na co pozostała trójka, zastanawiała się pewnie czy nie wzywać karetki. Gdy skończyliśmy posiłek, Alice odniosła nasze tacki na ladę, gdzie kucharka zbiera przedmioty do umycia. Po jej powrocie wyszliśmy wszyscy z budynku. Pierwszy szedł Maks razem z Jen, obok brunetki Amanda, a my z Alice trochę za nimi. Właśnie teraz przypomniałam sobie, że miałam iść z dziewczynami o piętnastej nad jezioro.

— Alice? — dziewczyna spojrzała się w moim kierunku. — Czemu po mnie nie przyszłaś, gdy nie zjawiłam się w domku o umówionej godzinie? — spytałam.

— Byłam przy stajni — usłyszałam. — Ty i Maks tak słodko razem wyglądaliście, że nie chciałam was rozdzielać. — Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.

— Ale zdajesz sobie sprawę, że z tego nic nie będzie, prawda? Amber w życiu na to nie pozwoli. — Teraz i ja szeroko się uśmiechnęłam. — Przepraszam, że z wami nie byłam.

— Nie przejmuj się. Pójdziemy tam jeszcze nie jeden raz — odparła promiennie dziewczyna.

Spojrzałam na trójkę ludzi idących przede mną. Momentalnie Maks odwrócił się do mnie i Alice.

— Przyjdziecie do nas na ognisko? — spytał tym swoim niskim głosem, a potem szeroko się uśmiechnął.

— Co na to twoi znajomi? — zadałam pytanie. Konkretniej co na to Amber? Twoja dziewczyna raczej nie będzie zadowolona z naszej obecności.

— Są spoko i na pewno będą chcieli poznać nowe, ładne dziewczyny. — Zauważyłam jak Jen się rumieni, a pozostałe dwie dziewczyny szeroko uśmiechają. Tylko ja zostałam obojętna.

— Może przyjdziemy — powiedziałam, a następnie wyminęłam chłopaka.

Znajdowaliśmy się pod naszą chatką, więc od razu weszłam do budynku, otwierając go wcześniej kluczem. Usiadłam przy stole, a moje współlokatorki dołączyły do mnie po krótkiej chwili.

— To jak, idziemy? — spytała Amanda, spoglądając to na mnie to na Alice.

— Szczerze powiedziawszy nie mam ochoty nigdzie iść — wyjaśniłam.

— Chodźmy, na pewno będzie fajnie. Nie ma sensu siedzieć w domku — rzekła Alice z wielkim uśmiechem na twarzy.

— Jak chcecie to idźcie — powiedziałam i schowałam twarz w dłoniach, opierając się łokciami o blat stołu.

— Jeżeli idziemy, to idziemy wszystkie. — Usłyszałam stanowczy głos szatynki. —Także ty Emmo.

Zaczęłam się zastanawiać. Może to nie był taki zły pomysł? Porozmawiam z nimi chwilę, popatrzę jak Amber przytula się do Maksa i maksymalnie po godzinie wrócę do domku. Tak, to jest plan.

— Zgoda, ale będę tylko chwilę — powiedziałam.

Wszystkie uśmiechnęłyśmy się szeroko, a następnie zaczęłyśmy przygotowywać się do wyjścia.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz