23. Chyba możemy pomóc sobie nawzajem...

1.2K 112 14
                                    




*Emma*

- Nie wierzę, że dałam się wrobić w parę z Louis'em! - Krzyknęła wściekła Alice, gdy wchodziłyśmy do domku. Od razu położyłam się na łóżku, a nasz włochaty pupil momentalnie wskoczył mi na kolana.

- Przecież mogłaś odmówić. - Powiedziałam, spoglądając na szatynkę, która jedynie zmierzyła mnie wzrokiem.

- Wolę już być w parze z kimś kogo znam, a to że wszystkie dziewczyny mu odmówiły, to nie moja wina! - Ona naprawdę jest wkurzona.

- Przesadzasz. - Rzekłam. - Ale są plusy tego wszystkiego. - Ams idzie z Tomem! - Podniosłam się do pozycji siedzącej.

- To tylko na czas przygotowań do balu. - Odparła dziewczyna smutno.

- To dopiero początek waszej relacji. - Wtrąciła się Alice.

- Nie jestem przekonana. - Westchnęła Amanda, siadając przy stole. Podparła głowę rękami i spojrzała na zegarek. - O której mamy jutro śniadanie? - Spytała.

- O ósmej. - Odparła Jen.

- Po jutrze wyruszamy do lasu. - Aż przeszedł mnie dreszcz na słowa Alice.

- To naprawdę konieczne? - Spytałam, głaskając kota.

- Opiekunowie starają się jak mogą, żebyśmy jakoś spędzili ten czas. Nie możemy wybrzydzać. - Odłożyłam kota, na poduszkę i zaczęłam szykować pidżamę.

- Zaraz.. - Dostałam olśnienia. - A co zrobimy z nim? - Wskazałam na śpiącego kota. - Nie możemy go tu zostawić samego na trzy dni.

- Może powinnyśmy oddać go opiekunom? Pewnie komuś uciekł. - Powiedziała Alice.

- Ale on jest taki cudowny! Chcę, żeby był z nami do końca obozu. - Powiedziałam.

- To masz jakiś pomysł? - Spytała Alice. A może poprosić o pomoc kucharkę? Może pomoże.

- Zostawcie to mnie. - Uśmiechnęłam się szeroko, poczym weszłam do łazienki.

***

Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam nasz drewniany sufit. Przekręciłam głowę w lewo i dostrzegłam na zegarze godzinę 07.32 O matko, spóźnimy się! Wstałam szybko z łóżka, wzięłam z szafki czyste ubranie i skierowałam się w stronę łazienki.

- Wstawajcie dziewczyny! - Głośno krzyknęłam, a na dodatek potrząsnęłam Jen i weszłam do toalety.

Nie rozumiem tego. Jak tak to zawsze nas budzą, ale są dni, w które prawie się spóźniamy przez nich. Ja nie wiem jak oni to robią. Opłukałam szybko swoje ciało, włożyłam ubranie, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Zaraz po mnie weszła tam Jen. Alice piła swoją poranną herbatę, a Ams czesała włosy.

- Zdążymy? - Spytałam, sugestywnie spoglądając na Alice, a potem na zegarek.

- Mamy piętnaście minut, możemy się spóźnić. - Odparła szatynka, a następnie wstała od stołu.

Odłożyłam pidżamę do szafy po czym założyłam buty. Nalałam kotu trochę mleka do jego miseczki. Swoją drogą, nasz mały, włochaty pupil już się do nas przyzwyczaił.

- Jak to jest, że zawsze gdy nie gra trąbka, Ty się budzisz jako pierwsza? - Spytała Amanda, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.

- Ja już idę. - Powiedziałam, wychodząc z domku.

Świeże powietrze. Tego mi było trzeba. Rozejrzałam się dookoła. Żadnej żywej duszy. Zeszłam po schodach na ścieżkę i momentalnie poczułam zimny wiatr, na swojej skórze. Te poranki są naprawdę zimne. Zaczęłam iść w stronę stołówki, rozmyślając o konnym wyścigu. Mam nadzieję, że się nie skompromituje. Fajnie byłoby wygrać, ale jakie ja mam szanse? Nie dość, że to będzie mój pierwszy wyścig, to jeszcze trenuję od półtora tygodnia. Miałam sześć lat przerwy... Mam nadzieję, że to mi nie zaszkodzi. Minęłam kolejną latarnię i nagle dostrzegłam jakąś ciemną blondynkę, zwiniętą w kłębek przy jednej z lamp. Siedziała na podłodze.

- Hej - Podeszłam do niej. - Wszystko w porządku? - Spytałam i kucnęłam przed dziewczyną.

Ta podniosła na chwilę wzrok, a potem spowrotem schowała twarz w dłonie. Miała zaczerwienione oczy, więc widać, że pałakała.

- Nic nie jest w porządku. - Powiedziała, po krótkiej chwili. Dotknęła jej ramienia i dopiero teraz zauważyłam, że cała drży.

- Dlaczego jesteś taka zimna!? - Przestraszyłam się, gdy dotknęłam jej ręki.

- Odejdź. - Wyrwała rękę, a ja poczułam ukłucie w sercu.

- Chcę Ci pomóc. - Pogłaskałam ją po włosach. - Jestem Emma. - Dodałam, a dziewczyna momentalnie podniosła głowę do góry.

- To Ty odbiłaś chłopaka Amber? - Zaskoczyła mnie tym pytaniem.

- Maks sam z nią zerwał. - Rzekłam. - Potem wyznał mi miłość. Ale nie nie Teraz. Jak masz na imię i co tutaj robisz? - Spytałam.

- Jestem Kate. Mieszkam w pokoju z przyjaciółkami Amber, tym coś się nie spodobało i wyrzuciły mnie na całą noc z pokoju.

- Słucham!? - Aż wstałam na równe nogi. - Przecież to nienormalne! - Złapałam dziewczynę za ramię. - Wstań. Pomogę Ci.

- Nie chcę pomocy. - Dlaczego nie chcesz współpracować?

- Proszę. Nie mogę Cię tutaj zostawić. - Odparłam.

- Proszę, proszę, proszę. - Usłyszałam za sobą ten okropny głos, przypominający duszenie kota sznurkiem.., pod wodą. - Co Emma, nagle okazujesz komuś pomoc? - Zauważyłam jak Kate drży ze strachu. Wstałam i odwróciłam się do blondynki, która jak zwykle stała z całą swoją obstawą. Nawet z Jess. Czyżby nie udało jej się od niej uwolnić?

- Czego tu chcesz? - Spytałam, a dziewczyna jedynie wybuchnęła śmiechem. - Co Cię tak bawi? Pastwienie nad słabszymi?

- Zamilcz. Odebrałaś mi chłopaka, ale mojej godności Ci nie oddam. - Spojrzała na mnie z pogardą.

- Z tego co wiem, to On zerwał z Tobą zanim powiedział mi co czuje. - Odparłam z nutą irytcji.

- Musiałaś go zmanipulować. Kto zakochałby się w takiej szmacie jak Ty? - Zacisnęłam dłonie w pięści. Zaraz jej coś zrobię.

- Ty naprawdę jesteś popierdolona. - Odparłam, a w oczach dziewczyny pojawił się ogień nienawiści.

- Pożałujesz, że mnie poznałaś. - Odparła i ze stoickim spokojem oddaliła się od miejsca, w którym ja ciągle stałam. Po chwili się opanowałam, ale dalej stałam w tej samej pozycji.

Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, a po chwili przede mną stanęła Kate. Złapałam mnie za obydwie ręce i spojrzała mi prosto w oczy. Jej ręce wciąż były lodowate i dziewczyna ciągle się trzęsła.

- Chyba możemy pomóc sobie nawzajem... - Powiedziała dziewczyna, a ja wysiliłam się na uśmiech.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz