124. Tylko w Was mam oparcie.

260 32 2
                                    


*Emma*

Siedziałam z brunetem przez dobry kwadrans. Później wróciłam do siebie, nie rozmawiałam z żadną z moich współlokatorek i po ogarnięciu położyłam się do łóżka. Było mi naprawdę ciężko. Maks chce mieć ze mną trójkę dzieci. Nic dziwnego, że tak bardzo się załamał, gdy dowiedział się o Samie. Jego plany z założeniem rodziny mają naprawdę solidne fundamenty. To nie zmienia faktu, że pozwolę mu zostawić dziecko bez opieki. Przemawiał przez niego alkohol. Na trzeźwo z pewnością nie powiedziałby mi o tym, a przynajmniej nie teraz. Aż tak bardzo za mną szaleje, że chce dzieci? Cholera! Dlaczego to wszystko tak się skomplikowało? Normalnie, gdybym usłyszała taką informację od chłopaka, którego szczerze kocham, to byłabym cała w skowronkach. A teraz? Mam nadzieję, że przynajmniej jutro weźmie udział w wyścigu. Do 15 powinien wytrzeźwieć, prawda? Jak na złość muszę jutro jechać do miasta i złożyć zeznania. Znowu. Noah ma po mnie przyjechać. Kto by się spodziewał, że przez ten miesiąc wakacji tyle się wydarzy? Czas leci tak szybko i z każdą chwilą przynosi coraz to nowsze trudności. Nie spodziewałabym się, że będę tak wytrwała. Każda młoda kobieta w moim wieku prawdopodobnie załamałaby się przy pierwszym procesie, a ja? Minęły cztery tygodnie, a już będę brała udział w kolejnej rozprawie sądowej. Przeze mnie cierpi tyle osób... Chociaż jak tak teraz pomyślę, to dużą rolę odgrywa tu też Maks. Co do Amber, Violett i Sylvii to nie mam wątpliwości, a Felix to taki dodatek. Każde z nich miało jakąś relację z moim byłym chłopakiem. Violett może i nie do końca, ale powiedzmy, że tak było. O matko. Już tyle mnie spotkało. Jednakże to, co aktualnie się dzieje najbardziej mnie przerosło. Nawet akcja z Amber, bronią i narkotykami nie była dla mnie aż takim szokiem. Ale to są dwa zupełnie inne światy. Pojawiło się dziecko. Dziecko, mojego ukochanego. Jestem rozsądna i sprawiedliwa. Nie chcę odbierać maleństwu ojca. Powiecie, że Maks może się zajmować dzieckiem i jednocześnie być ze mną, ale wyobrażacie to sobie? Sylvia nigdy by na to nie pozwoliła, a ja nie chcę się niszczyć psychicznie jeszcze bardziej. W dodatku to moja kuzynka. Z bólem serca będę zeznawała przeciwko niej, z myślą o jej dziecku, ale tak trzeba. Powinna ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Suzanne mogła doznać poważnego urazu głowy. Na chwilę obecną nie wiadomo co się z nią dzieje, ale na pewno nie jest z nią zbyt kolorowo. Ja już naprawdę nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. To wszystko boli. Boli dlatego, że wciąż kocham tego bruneta...

***

Obudziłam się o świcie. Zanim w głośnikach rozbrzmiał dźwięk trąbki, ja już nie spałam. Mimo wszystko nie chciałam wychodzić z łóżka. Chciałam zostać w domku sama. Wiecie dlaczego? Miałam w planach zacząć się pakować. Nie chciałam niepokoić moich przyjaciółek. Już wystarczająco za mnie wycierpiały. W pewnym sensie wyświadczam im przysługę. Gdy wyjadę, będą mogły w spokoju spędzić resztę wakacji. W końcu sobie odpoczną i nie będą musiały ciągle się mną zajmować. Najgorsze będzie rozstanie...

- Wstawaj Emms. - Usłyszałam nad sobą głos Jen. Odwróciłam się w jej stronę, udając zmęczenie.

- Nie czuje się najlepiej. - Skłamałam. - Wolałabym zostać jeszcze pod kołdrą.

- Coś Cię boli? - Przy moim łóżku pojawiła się zaniepokojona szatynka.

- Głowa. - Odparłam bez zastanowienia.

- Musisz iść do lekarki. - Tego nie przemyślałam. - Powinna Cię przebadać.

- Wolałabym jednak zostać w łóżku. - Powiedziałam. - Może po śniadaniu do niej pójdę.

- Możemy ją też przyprowadzić. - Zarzuciła Jen.

- Spokojnie, nie jest aż tak źle. Dam radę. Po prostu chcę jeszcze trochę odpocząć. - Wyjaśniłam.

- Dobrze więc. - Odezwała się Alice. - Przyniesiemy Ci śniadanie, ale jeżeli po zjedzeniu nie poczujesz się lepiej, to osobiście Cię do niej zaprowadzimy. - Mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochana Alice.

- Dobrze mamo. - Odparłam, spoglądając to na jedną, to na drugą dziewczynę.

- Będziemy za jakieś pół godziny. - Powiedziała Amanda, gdy wszystkie wychodziły już z domku.

Całe szczęście żadna z nich nie zaproponowała, że ze mną zostanie. W razie czego odczekałam kilka minut, gdyby któraś miała jeszcze wrócić i wstałam z łóżka. Na sam początek udałam się do łazienki. Ubrałam się, umyłam zęby i uczesałam włosy. Zaczęłam zbierać wszystkie przedmioty należące do mnie. Dziewczyny raczej nie zauważą, że coś jest nie tak. Przynajmniej nie w łazience. Zostawiłam jedynie szczoteczkę, ręcznik, jakiś krem i perfumy. Resztę spakowałam do jednej z moich toreb. Wszystkie przedmioty, które znajdowały się gdzieś koło stołu też spakowałam. Opróżniłam szafkę, która stała przy łóżku i podeszłam do szafy. Z niej niestety nie mogę jeszcze niczego zabrać. Gdybym nie dzieliła jej z Jen, to nie byłoby takiego problemu. Mimo wszystko byłam zadowolona, ponieważ udało mi się spakować wszystko co chciałam. Szafą zajmę się w dzień wyjazdu. Po skończonej pracy zrobiłam sobie gorącej herbaty i usiadłam z nią przy stole. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał dziesiątą. Minęła już godzina, a dziewczyn jak nie było tak nie ma. Może były jakieś ważne ogłoszenia? Ulżyło mi, gdy wszystkie pojawiły się nagle w domku. Alice postawiła przede mną tackę z kanapkami i sokiem, a potem usiadła obok mnie tak jak Jen. Amanda zajęła miejsce na pufie.

- Widzę, że Ci lepiej. - Odezwała się Alice, gdy brałam do ręki pierwszą kanapkę.

- Głowa przestała mnie boleć. Już jest w porządku. - Odezwałam się. - A co ciekawego na stołówce?

- Pan Arthur strasznie długo przemawiał. - Wyjaśniła Jen. - A i prosił, żebyś na wyścig chłopców przebrała się w strój jeździecki. - Popatrzyłam na nią zdziwiona.

- Będą chcieli zrobić Wam jeszcze pamiątkowe zdjęcia. - Dodała Alice.

- Wszystkim. - Wtrąciła Amanda, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

- A... - Zawahałam się. - Czy Maks był na śniadaniu?

- Musiał. - Odparła Alice. - W końcu dzisiaj startuje. Nie wyglądał najlepiej, ale trzymał się dosyć solidnie.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że się tak upił. - Schowałam twarz w dłoniach. - I to w dużej mierze przeze mnie.

- Hej. - Na moim ramieniu pojawiła się ręka Alice. - To nie Twoja wina. Po prostu przerosła go nowa sytuacja i tyle.

- Ale to po rozmowie ze mną zaczął pić.

- Byłaś u niego wieczorem. - Usłyszałam. -Musiało go to podbudować.

- O ile w ogóle cokolwiek pamięta. - Wtrąciłam. Zauważyłam zwątpienie na twarzach moich towarzyszek. - No i widzicie? Nie mam nigdzie punktu zaczepienia. Dosłownie wszystko jest przeciwko mnie.

- Nie przesadzaj. - Powiedziała Jen.

- My jesteśmy z Tobą. - W pomieszczeniu rozniósł się głos Amandy. - Powinnaś to wiedzieć. - Poprawiłam sobie włosy, biorąc następnie gryz ostatniej kanapki.

- Wiem to. - Odparłam, gdy przełknęłam jedzenie. - Tylko w Was mam oparcie.

Zrobiło się tak jakoś przytłaczająco. Wszystkie zamilkłyśmy. Ostatnimi czasy bywało tak dosyć często. Nie miałyśmy już innych, przyjemniejszych tematów. Teraz każda nasza rozmowa musiała krążyć wokół mojej osoby. To mnie bardzo irytowało. Nie przyjechałam tutaj po to, aby się ciągle zamartwiać. Jestem tu ponieważ chcę odpocząć od trudów codziennego życia w mieście. I co z tego, że zostałam zmuszona do przyjazdu. Nie chciałam mieć takich problemów. Wakacje od tego nie są. Czy kiedyś będzie jeszcze normalnie? Szczerze zaczęłam w to wątpić. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Za dużo się wydarzyło. Wszyscy przesiąkliśmy tą niepewnością, tragedią i zażenowaniem. Tego nie da się tak łatwo obejść. Czasami się zastanawiam jak wyglądałoby to wszystko, gdybym tu nie przyjechała. Nie sprowadziłabym na ten obóz tak wielkiego obciążenia, z którym obecnie się zmaga. Jestem przeszkodą. Usterką w systemie spokojnego życia i mam na to niezbite dowody. To jeszcze bardziej upewnia mnie w tym, że powinnam się stąd ulotnić.

Wielkie podziękowania dla wlasnosc za piękną okładkę!❤️

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz