74. Wszystko będzie dobrze

461 42 5
                                    


*Emma*

Usłyszałam na za sobą trzask jakiejś gałązki i momentalnie schowałam się za pobliskim domkiem. Wyjrzałam zza rogu budynku i zauważyłam jakąś postać pokroju kobiety, która szła ścieżką od strony mojej chatki w kierunku placu
ogniskowego. Miała ze sobą latarkę. A jeżeli mnie widziała i teraz idzie o wszystkim powiedzieć Amber? Nie, na pewno nie. Przecież zareagowałaby wcześniej. Ch-chyba... Matko, dlaczego życie na tym obozie stało się takie ciężkie? Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej chcę, aby wakacje skończyły się jak najszybciej. Zignorowałam totalnie tą osobę i zaczęłam podążać w docelowe miejsce. Nie chciałam używać latarki, ponieważ do końca nie wiedziałam gdzie Sean ma domek, a w każdej chwili mogłam się teraz na niego natknąć. Żebyście teraz słyszeli bicie mojego serca. Mam wrażenie, że chciało mi wyskoczyć. Na szczęście przebyłam całą drogę bez napotkania kogokolwiek. Całe szczęście, że Rocky za mną nie poszedł. Stanęłam przed jedną z mniejszych chatek, która znajduje się dosłownie za budynkiem stołówki. Osoba, która tutaj mieszka zapewne śpi, ale muszę z nią pilnie porozmawiać. Chwilę temu dowiedziałam się bardzo istotnych rzeczy, a teraz potrzebuję pomocy właśnie od tej kobiety. Zapukałam do drzwi z nadzieją, że po jakimś czasie ktoś mi otworzy. Ten domek znajduje się nieco na uboczu, więc nie obawiałam się, że ktoś może mnie usłyszeć. Minęło kilka minut, więc spróbowałam jeszcze raz, ale tym razem zapukałam znacznie głośniej. Usłyszałam jakieś poruszenie wewnątrz budynku, a chwilę później zauważyłam zapalone światło w oknie obok drzwi. Obudziłam ją. Muszę przyznać, że kobiecie zajęło trochę podejście do drzwi. Nie dziwię się jej. Pewnie się boi. Gdyby mi ktoś groził z pistoletem w ręce, to bałabym się nawet sama spać. To przykre, że kobieta nie mieszka z higienistką, ani z żadną inną opiekunką. Drzwi zaczęły się powoli otwierać, a ja sugestywnie spojrzałam za siebie i rozejrzałam. Mam nadzieję, że nikt mnie nie widział. Po chwili drzwi otworzyły się wystarczająco, aby kobieta mogła wysunąć głowę między drzwiami, a futryną.

- Spokojnie, to ja Emma. - Powiedziałam ściszonym głosem, na co kucharka jakby trochę szerzej otworzyła drzwi. Zauważyłam, że kobieta w prawej dłoni trzyma jakąś patelnię. Była gotowa się bronić. Nie mogę jej teraz zostawić samej...

- Całe szczęście. - Odparła spokojnie kobieta, a następnie wpuściła mnie do środka. - Co Cię do mnie sprowadza o trzeciej nad ranem? - Mimowolnie spojrzałam na zegarek stojący na jednej z szafek. Szeroko otworzyłam oczy, gdy zobaczyłam 02.48 Chodzę tak już od prawie dwóch godzin.

- Słyszałam panią na zapleczu. - Powiedziałam, a kobieta momentalnie zamknęła drzwi na klucz i odkładając patelnię na szafkę, podeszła do mnie i przytuliła. Szczerze się tego nie spodziewałam. Usłyszałam po chwili cichy szloch kobiety.

- Tak bardzo się boję Emmo. - Powiedziała kobieta takim smutnym, zachrypniętym od łez głosem. Po chwili się ode mnie odsunęła i spojrzała na mnie ze łzami w oczach. - Nie spodziewałam się takiego zachowania po młodzieży.

- Może mi pani uwierzyć, ale ja też. - Odparłam i razem z kobietą usiadłam przy małym stoliku przy oknie. - Grozili pani pistoletem, prawda? - Wypaliłam prosto z mostu. Kobieta otarła łzy rękawem i jedynie po kręciła potwierdzająco głową. - Co konkretnie od pani chcieli?

- Chcą, abym podrzuciła Ci coś do jedzenia. - Powiedziała, przez co aż mnie zatkało. Do czego jeszcze zdolna jest ta blondynka?

- I zgodziła się pani? - Spojrzałam na nią z troską, kładąc rękę na jej dłoni, którą położyła na stoliku.

- Jeszcze nie. - Powiedziała, poprawiając okulary. - Gdy ta dwójka usłyszała głosy w jadalni, od razu uciekli tylnym wyjściem. Niestety powiedzieli, że nasza rozmowa jeszcze nie jest skończona. - Kobieta zaczęła się niekontrolowanie trząść.

- Spokojnie. - Powiedziałam, masując kobietę po dłoni. - Chyba wiem jak pani pomóc. - Powiedziałam, patrząc kucharce prosto w oczy.

Kobieta otarła oczy jakąś chusteczką, a ja zaczęłam jej tłumaczyć mój plan. A jak on brzmi? Ujmę to tak. Kucharka ma się zgodzić na propozycję Amber. Tak. Dobrze słyszeliście. Gdy znowu do niej przyjdą, ja będę schowana w schowku na miotły z aparatem Alice. Gdy będę miała zdjęcia, będę zdecydowanie na wygranej pozycji. To będzie idealny dowód. Kobieta ma w taki sposób rozmawiać z szantażystami, aby wyciągnęli pistolet. Wtedy będą już pogrzebani. Gdy wszytko się uda, razem z kobietą udamy się do pana Arthura. Tam wyjawię mężczyźnie to, czego się dowiedziałam i pokażę zdjęcia. Kucharka będzie wtedy bezpieczna, a ja będę wiedziała jak mam się zachować na stołówce. Udam, że jest ze mną źle i "stracę przytomność". Żeby cała ta sytuacja wyszła na naturalną, tylko Alice będzie wiedziała co dalej zrobić. Szatynka zabierze mnie z przerażonymi dziewczynami do higienistki, gdzie będzie już na mnie czekał pan Arthur. Dziewczyny wrócą potem do siebie, ale nie będą dawały po sobie poznać, że się nie martwią. Do końca dnia będę się ukrywała u higienistki, a gdy nadejdzie północ, razem z Bloowkins'em i mam nadzieję, że i innymi opiekunami udamy się na plac ogniskowy, aby przyłapać tą bandę parszywych ludzi. Mam nadzieję, że dzięki temu ich pobyt w tym miejscu zakończy się w trybie natychmiastowym.

Kobieta patrzyła na mnie z takim zdumieniem, że jej oczy prawie, że wyskoczyły z orbit. Wyglądała na zaskoczoną, zdenerwowaną, zmieszaną i pod wrażeniem w jednym. No ale powiedzcie, czy ten plan nie jest idealny? Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli, już po jutrze pozbędę się z obozu Amber i wszystkich innych osób, przez które czasami nie mogę spać! To musi się udać. Nie dopuszczam do siebie innej myśli.

- Muszę Ci przyznać, że jestem lekko pod wrażeniem. - Powiedziała w końcu kobieta, gdy skończyłam tłumaczyć mój idealny plan działania.

- To jak - Zaczęłam. - Zgadza się pani?

- Oczywiście. - Odparła niemalże natychmiast. - Ten obóz ma swoją kulturę i nie pozwolę, aby jakieś rozpuszczone bachory psuły nam opinię na temat tego miejsca. - Dodała.

- Stuprocentowo się z panią zgadzam. - Powiedziałam. - Mam tylko nadzieję, że wszystko się uda.

- Nie martw się. Będzie dobrze. - Kobieta położyła mi rękę na ramieniu, a potem mocno mnie przytuliła. Poczułam się bezpiecznie w jej ramionach. - Powinnaś już wracać. - Powiedziała, odrywając się ode mnie. - Już po czwartej, a jutro czeka nas ryzykowny dzień.

- Dobrze. - Wstałam i skierowałam się do drzwi. - Niech pani jutro na siebie uważa, proszę. - Powiedziałam z zatroskaniem.

- Muszę być silna. Inaczej gdy zobaczę broń, totalnie się załamę. - Wtrąciła.

- Wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam, otwierając drzwi. - Spokojnej reszty nocy. - Powiedziałam i wyszłam.

Usłyszałam jak za moimi plecami zamek w drzwiach zaszeleścił, a ja ostrożnie, ale stanowczo ruszyłam w stronę chatki. Muszę zaznać trochę snu, inaczej mój jutrzejszy plan może wziąć w łeb, a takich myśli nie mogę do siebie dopuszczać. Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam nad sobą potężny grzmot. Nie mówcie, że będzie padać. Zaczęłam pocichu biec w stronę chatki.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz