Clay w pewnym momencie odwrócił wzrok w stronę łazienki i spostrzegł coś pod drzwiami. Podszedł więc zobaczyć co to i gdy był już wystarczająco blisko zauważył koperty. Cztery dość szerokie i duże koperty zaplamione krwią. Każda miała na sobie jakiś napis. Chłopak ukucnął by podnieść wszystkie i czytał po kolei słowa widniejące na papierze. Na pierwszej widniał napis: "Lou", na drugiej zaś: "Babcia". Blondyn odwrócił spojrzał na ziemię gdzie z szpary pod drzwiami wydobywała się kałuża krwi, szybko spojrzał na pozostałe napisy z kopert, jedna z nich miała napis: "Sapnap", a na ostatniej było napisane pięknym pismem: "Clay".
Odłożył on więc koperty na szafkę w pobliżu i zapukał niepewnie do brązowych, dość mocno zniszczonych drzwi.
- Shade? - bark odpowiedzi.
- Shade!? - krzyknął lecz ponownie odpowiedziała mu cisza. Jedynie usłyszał kroki po czym trzaśnięcie drzwiami, spojrzał za siebie, a tam nie było już młodszego brata dziewczyny.
- Shade! - krzyknął ostatni raz - Uh, wchodzę!
Otworzył drzwi do łazienki i to co tam zobaczył momentalnie sprawiło, że jego oddech się zatrzymał.
Shade - osoba, którą kochał, była dla niego wielkim wsparciem i zawsze mu pomagała leżała na ziemi wśród wielkiej krwistej kałuży. Kwiaty z rąk chłopaka wypadły, a ten podbiegł do swojej ukochanej, uklęknął przy niej i położył jej głowę na swoje kolana. Swoją zaś przy ustach dziewczyny patrząc na jej klatkę piersiową by zobaczyć czy rudowłosa oddycha. Cały czas łkał nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie stało. Nie wyczuł jednak żadnego, nawet najmniejszego oddechu. Oparł swoją głowę o czoło dziewczyny z pięknymi niebieski oczami, które teraz były zamknięte prawdopodobnie na zawsze.
- Proszę, nie zostawiaj mnie! - krzyknął przez łzy nie zauważając nawet kiedy w progu drzwi stanęła babcia dziewczyny przytulająca zapłakanego rudowłosego chłopca. Zadzwoniła ona w międzyczasie również po karetkę. - Słyszysz!? Nie masz prawa odejść! Proszę... Shade...
- Clay... - wyszeptała staruszka kładąc dłoń na ramieniu blondyna. - Karetka już tu jedzie... Odejdź na chwilkę od niej, proszę Cię.
- Tak jest, prze Pani - rzucił oschle podnosząc się, ostatni raz spoglądając na ciało ukochanej. Było ono już całe blade, Dream wiedział, że dziewczyna nie żyje, lecz dalej pokładał marną nadzieję w tym, że lekarze ją uratują.
Odszedł i usiadł na łóżku niebieskookiej wpatrując się w pustą przestrzeń. Gdy nagle zauważył przed sobą czyjąś rękę z dwoma kopertami. Spojrzał w kierunku właściciela dłoni, był to brat jego ukochanej.
- To do Pana, Panie Clay - wyjąkał zapłakany chłopiec, starszy zabrał jedynie koperty spojrzał na napisy widniejące na nich. "Clay" i "Sapnap". Odłożył tą z pseudonimem swojego przyjaciela, zaś tą z jego imieniem otworzył trzęsącymi się rękami. Widniały tam 3 kartki. Pierwszą, która znalazła się w rękach chłopaka było zdjęcie zrobione na jednej z przerw w ulubionym miejscu tej dwójki. Obydwoje śmiali się. Dziewczyna miała na sobie zieloną bluzę z uśmiechem - kochała ją. Zielony był jej ulubionym kolorem, tak samo jak jej przyjaciela. Blondyn jednak na zdjęciu siedział w zwykłej czarnej bluzie i śmiejąc się obejmował ramieniem dziewczynę.
Na widok tej fotografii z oczu zielonookiego zaczęły coraz mocniej płynąć łzy. Odłożył więc ją i zabrał kolejną kartkę, która okazała się tekstem piosenki pisanym przez dwójkę przyjaciół podczas kary za rozmowy na lekcji. Przeczytał uważnie jej tekst uśmiechając się w niektórych fragmentach przypominając sobie okoliczności z pisania i poprawiania tekstu. Wszystkie chwile, które poświęcali by piosenka była idealna, uśmiechy na ich twarzach spędzając razem czas. Odłożył pogniecioną lekko kartkę z piosenką, którą wspólnie nazwali "Mask" i wziął ostatni, złożony na pół kawałek papieru.
CZYTASZ
Live To The End || DreamWasTaken
FanfictionPodczas pewnej rozmowy z przyjaciółmi pojawia się pytanie zwrócone do Dream'a "Czy kiedyś się zakochałeś?". Chłopak zaczyna przypominać sobie wspomnienia dotyczące pewnej dziewczyny. ==================================================================...