prolog

1.5K 42 13
                                    

- Tak, mamo. Już jestem. Nie musisz się martwić. - powiedziała do słuchawki siedemnastoletnia dziewczyna.

Jej długie do połowy pleców, jasne, wręcz białe włosy powiewały na wietrze, a szare, przenikliwe oczy patrzyły przed siebie na drogę. Nastolatka ubrana cała na czarno z białymi butami, szła przed siebie, ciągnąc za sobą swoją walizkę.

- Słuchaj się wujostwa i nie sprawiaj problemów, dobrze? - odezwała się kobieta po drugiej stronie połączenia. Dziewczyna pokręciła głową sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.

- Gadasz, jakbym sprawiała jakieś problemy. - odparła blondwłosa, śmiejąc się do słuchawki. - Nie martw się. - dodała, by nieco uspokoić swoją matkę. - Muszę już kończyć, mamo. Właśnie stoję przed piekarnią.

- Do zobaczenia, kochanie.

- Pa.

Połączenie zakończyło się, a dziewczyna schowała swój telefon do kieszeni i westchnęła ciężko. Tuż koło niej pojawiło się małe stworzonko, mierzące zaledwie 10 centymetrów. Miało dużą głowę oraz szare oczka, a także malutkie ciało, porośnięte białą sierścią. Kończyny były podłużne, drobne i bez palców. Stworzonko wyglądało jak mały, biały wilczek.

- Gotowy, Froll?

- A ty?

Nie musieli sobie odpowiadać, bo odpowiedź była zgodna. Siedemnastolatka otworzyła drzwi, czemu towarzyszył cichy odgłos dzwoneczka. Froll prędko schował się do kieszeni bluzy nastolatki, nie chcąc zostać zauważonym.

- Halo? Ktoś tu jest? - zapytała jasnowłosa, wchodząc w głąb pomieszczenia.

Po lewej od drzwi znajdowała się kolekcja szklanych gablot wystawowych prezentujących wiele smakołyków Toma Dupain. Na górze wisiały małe szafki, na których wyeksponowano upieczony chleb, gotowy do sprzedaży. Podłogi były bogato zdobione, z powtarzającymi się wzorami lilii i fleur-de-lis. Ściany pokrywało drewno przy wejściu i cegła dalej. Po prawej stronie znajdowało się wiele wyświetlaczy, a dalej stał
rejestr, z łuszczeniami zwisającymi z sufitu powyżej, a w tle żeliwny piec. Również z tyłu stały różne worki z mąką i drzwi prowadzące na górę do domu Dupain-Cheng.

Dziewczyna nie musiała jednak długo czekać, by ktoś się pojawił, ponieważ prędko dostrzegła dwie dobrze znane sobie sylwetki.

Sabine była niską kobietą chińskiego pochodzenia. Miała krótkie, czarne włosy z niebieskimi refleksami i grzywkę zaczesaną na prawy bok. Jej oczy były koloru szarego. Nosiła białą tunikę stylizowaną na Qipao w czerwono-czarno-złote wzory z motywem kwiatowym oraz luźne spodnie w kolorze ametystowym ze ściągaczami na wysokości kostek. Na nogach miała ubrane czarno-białe buty.

Mąż Sabine, Tom, był wysokim, otyłym mężczyzną o zielonych oczach. Posiadał ciemnobrązowe krótkie włosy oraz bokobrody, natomiast nad górną wargą można było ujrzeć gęste wąsy, które przysłaniały jego usta. Ubrany był w niebieską koszulę typu polo w krótkim rękawkiem, a także luźne spodnie w kolorze beżowym, podwiniętymi przy nogawkach. Zakładał również ciemnobrązowe buty.

- Witam. - przywitała się jasnowłosa z uśmiechem, podchodząc do małżeństwa.

- Jak dobrze, że już jesteś. Czekaliśmy na ciebie. - odezwała się niska kobieta, podchodząc do nastolatki.

- Marinette wie, że przyjechałam? - spytała od razu jasnowłosa, patrząc zarówno na mężczyznę, jak i kobietę. Oni wiedzieli, że miała przyjechać, aczkolwiek nie miała pojęcia, czy ich córka też o tym wiedziała.

- Marrinette, ktoś do ciebie! - zawołał tęgi mężczyzna. Nastolatka zaraz usłyszała kroki z górnego piętra, na co tylko się uśmiechnęła.

Miraculous: Biała Wilczyca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz