rozdział 11

243 19 0
                                    

- Nawet nie wiem, jak się zachować w tej całej sytuacji. Ty go znasz, Marinette, ja mam go poznać po raz pierwszy i, nie powiem, że nie, strasznie się stresuję tym wszystkim. - powiedziała Léa, patrząc z lekkim przerażeniem na kuzynkę. Ta zdziwiła się, widząc dziewczynę w takim stanie po raz pierwszy.

- Będzie dobrze, Léa. Mistrz Fu to miły mężczyzna, pomoże nam. - zapewniła Marinette, kładąc dłoń na ramieniu nastolatki obok.

- W to akurat nie wątpię. - stwierdziła Léa, wzdychając cicho. Spuściła wzrok, głębiej chowając ręce do kieszeni, gdzie chował się Froll. - On w ogóle wie, że są też inne Miracula, oprócz tych, których jest strażnikiem? - spytała cicho, zerkając na dziewczynę ponownie. Była wtedy tego bardzo ciekawa.

- Nie wiem. Ale może wie, że były też inne. W Stanach też przecież jakieś są. - odparła młodsza, przypominając sobie o wizycie w Stanach i swoich przygodach właśnie z tamtego wyjazdu. A także o tych innych Miraculach i bohaterach.

- Jestem tego świadoma. Mam zamiar jechać do Ameryki po wróceniu do domu. Tam też muszę coś załatwić, a przy okazji odwiedzę moją znajomą, bo jest tam aktualnie na wymianie uczniowskiej.

- Ta Gianna? - spytała Marinette dla upewnienia, pamiętając o przyjaciółce kuzynki, którą miała okazję poznać. Léa zaśmiała się cicho na jej słowa, również przypominając sobie Giannę.

- Dokładnie tak. - potwierdziła od razu Léa, na co Marinette uśmiechnęła się pod nosem. - Wciąż się zastanawiam, jakim ona cudem znalazła się na tej wymianie. Ona kompletnie nie przykłada wagi do nauki, a ma dość dobre oceny.

- Niektórzy po prostu mają szczęście. - zaśmiała się ciemnowłosa, choć w duchu czuła jakiś smutek. Ona od dawna nie miała szczęścia, by bez jąkania się powiedzieć Adrienowi o swoich uczuciach. - To tutaj, chodź. - dodała, od razu zmieniając temat ich rozmowy. A i dotarły też w odpowiednie miejsce.

Zaraz obie weszły do budynku, a Marinette zaprowadziła kuzynkę do odpowiedniego lokalu. I już po chwili obie dostrzegły Mistrza Fu. Starszy, niski mężczyzna chińskiego pochodzenia. Posiadał on brązowe, wąskie oczy. Jego nieco dłuższe włosy były koloru siwego z widocznymi i mocno zarysowanymi zakolami. Mężczyzna posiadał również siwe wąsy oraz szpiczastą brodę w tym samym kolorze.Wang Fu, bo tak brzmiało jego pełne imię, zazwyczaj nosił czerwoną hawajską koszulę z krótkim rękawkiem oraz z nadrukiem w białe kwiaty, którą zapinał zawsze na wszystkie guziki. Po lewej stronie, na wysokości klatki piersiowej, można dostrzec niewielką kieszonkę. Miał on także beżowe spodnie 3/4, stylizowane na bojówki, z nisko usadowionymi kieszonkami oraz czarne buty. Na prawym nadgarstku znajdowało się Miraculum Żółwia.

- Dzień dobry, Mistrzu. - przywitała się Marinette z uśmiechem, wchodząc głębiej do pomieszczenia. Tuż za nią weszła również Léa, nieco speszona widokiem tamtego mężczyzny.

- Dobry. - dodała, zakładając kosmyk swoich białych włosów za ucho.

- Witaj, Marinette i... - zaczął mężczyzna, zerkając na białowłosą, której imienia niestety nie znał. Dziewczyna prędko zrozumiała, co miała zrobić i wystawiła w jego stronę swoją dłoń.

- Léa Lemaire, miło pana w końcu poznać.

- Mistrz Fu. - przedstawił się Strażnik, uśmiechając się do jie ciepło. Léa spojrzała na swoją kuzynkę ukradkiem, która stała tuż obok niej. - Co was do mnie sprowadza, moje drogie? Coś się stało?

- Właściwie to..  - zaczęła Léa, ale nie dokończyła, zamierzając zrobić coś innego. Lepsze, niż wyjaśnianie wszystkiego, było tylko ujawnienie, że również była posiadaczką miraculum. - Froll? - odezwała się, a niewielkie stworzonko wyszło z jej kieszeni, usadawiając się na jej ramieniu.

- Ouu. - westchnął mężczyzna, nieco zaskoczony tamtym obrotem spraw. Nie spodziewał się widoku kwami wilka, które, ku zdziwieniu obu dziewcząt, dobrze znał.

- Dzień dobry, Mistrzu. - przywitał się Froll, podlatując kawałek do strażnika. Ale mężczyzna nie zdążył się odezwać, gdy zza jego pleców wyfrunęło jego kwami, kwami żółwia.

- Froll?

- Wayzz?

- Znacie się? - spytała Léa i Mistrz Fu, oboje marszcząc brwi. Dziewczyna mogła domyślić się, że Froll mógł znać Wayzza, to samo mężczyzna, ale mimo wszystko oboje byli tym trochę zdziwieni.

Mistrz Fu prędko oprzytomniał i, nie zwracając większej uwagi na kwami, odwrócił się przodem do nastolatek. Chciał się w końcu dowiedzieć, po co takiego do niego tam przyszły.

- Wracając, to co was do mnie sprowadza? Bo widzę, że ty, Léa, również jesteś posiadaczką miraculum. - odezwał się, wskazując dłonią na rozmawiające kwami. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok Frolla w towarzystwie przyjaciół. - Kwami wilka. Symbol bezwzględnej miłości i oddania rodzinie. Najlepiej czujesz się w gronie własnej rodziny i stawiasz ich na pierwszym miejscu, prawda? Jesteś w stanie poświęcić dla nich wszystko. - powiedział, na co kuzynki spojrzały na siebie nawzajem. - To właśnie dlatego wilk stanowi symbol miłości pełnej oddania i lojalności.

- To dokładny opis Léi!

Wszyscy spojrzeli na Frolla, który po chwili znalazł się na głowie swojej właścicielki. Dziewczyna poczuła przyjemne ciepło przepływające się po jej ciele. Kochała go.

- Ma rację. Nie zaprzeczę temu. - zaśmiała się, wskazując na swoją głowę. - Ale jestem tu w innej sprawie. Marinette mówiła mi o różnych... Eliksirach, dzięki którym Froll... Rozumiem pan.

- Ach, oczywiście. Zaraz zrobimy, a może nawet mam jeszcze trochę zapasów, kiedy robiliśmy to ostatni raz. - oznajmił mężczyzna, niemalże od razu kierując się do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie trzymał wszystkie potrzebne im wtedy rzeczy.

- Nie wiem, jak panu za to dziękować. To wszystko bardzo mi pomoże w walce z przestępcami we Włoszech. Wbrew pozorom, jest ich tam trochę.

- Jesteś Włoszką? - spytał, odwracając się do niej nagle. Léa i Marinette zatrzymały się w pół kroku, nieco zdziwione zdziwieniem mężczyzny. Dla nich to nie było żadną nowością.

- No tak nie do końca. Po części, to fakt. Mieszkam tam, mam dom, rodziców, przyjaciół. - wyjaśniła starsza pokrótce, znów przypominając sobie o Martinie, który od jakiegoś czasu nie uprzykrzał jej życia. I to ją nieco zdziwiło.

- Rozumiem.

~*~

Już po kilkudziesięciu minutach obie dziewczyny w końcu wyszły od Mistrza Fu z odpowiednimi przepisami i rzeczami, szczęśliwe, że mężczyzna nie robił problemów. Szczególnie uradowana była Léa, bo wreszcie załatwiła swoją sprawę i oczywiście dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy, które mogły jej się przydać.

- Widzisz? Nie trzeba było się aż tak bać.

- Noo, trochę siebie nie poznawałam. - odparła białowłosa, wciąż zbytnio nie wierząc w swoje zachowanie. Zazwyczaj nie bała się takich rozmów. - Mam znajomości z mafią, a bałam się spotkania z tak miłym człowiekiem.

Przeszły w ciszy na drugą stronę ulicy, a tam Léa postanowiła kontynuować rozmowę. I wreszcie oznajmić Marinette, że niedługo miała już wyjechać z Paryża i wrócić do Rzymu. Nie chciała wyjeżdżać, przede wszystkim ze względu na Lukę, ale musiała to zrobić, w końcu mieszkała właśnie we Włoszech, a nie we Francji.

- W ogóle, to była ta sprawa, którą miałam tutaj załatwić. Teraz, kiedy już to zrobiłam i wszystko wiem... Będę musiała niedługo wrócić do Włoch. Wciąż mam szkołę, gdyby nie patrzeć, a wolę jej już bardziej nie opuszczać, bo i tak mam już zaległości.

- Ale wpadniesz na wakacje, nie? To za trzy miesiące już. - spytała Marinette z nadzieją, spoglądając na nią. Léa objęła ją ramieniem i uśmiechnęła się szeroko. Miała powody by wrócić za te trzy miesiące.

- Jasne. Może nawet zostanę na o wiele dłużej? Kto wie.

Miraculous: Biała Wilczyca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz