Léa dotrzymała słowa i rzeczywiście poszła do Luki, który miał nauczyć ją grać na gitarze. Z szerokim uśmiechem na twarzy przemierzała z nim ulice Paryża, starając się nie myśleć o niczym innym, jak o przyjemnościach związanych z wyjazdem - wszystkie sytuacje z Martinem i jego ludźmi starała się odrzucić na drugi plan, by to nie przeszkadzało jej w "wypoczynku".
W końcu oboje dotarli na statek rodziny Couffaine - Luka pomógł wejść białowłosej na pokład, za co podziękowała mu cicho, rozglądając się wokoło. Wszystko tam było fascynujące i dziewczyna od razu uznała, że, choć było tam naprawdę kolorowo, to jednak jakoś jej to nie zrażało, a przyciągało jeszcze bardziej.
Chłopak zaprowadził ją do swojego pokoju. Jedna ze ścian była niebieska, natomiast naprzeciw niej została postawiona jasna ścianka z pomarańczowymi paskami. Pomiędzy filarami a ściankami można było zobaczyć prześwity z innego pomieszczenia. W pokoju znajdowało się jednoosobowe, drewniane łóżko z białą pościelą, pod którym znajdowała się pojemna szuflada. Nad łóżkiem wisiała żarówka oraz drewniana szafka. Po lewej stronie na ścianie znajdowała się jasna firana w kwiaty. Pomiędzy oknami chłopak powiesił plakat swojego idola - Jaggeda oraz kolekcję kostek do gitary.
- Całkiem przytulnie tu masz. - skomentowała Léa, rozglądając się po pomieszczeniu. Podobało się jej, że chłopak tak bardzo lubił kolor niebieski, bo ona sama uważała ten kolor za naprawdę ładny.
- Rozgość się, a ja zaraz wrócę.
Chłopak nie dał dziewczynie dojść do słowa, bo prędko wyszedł, zostawiając ją samą z własnymi myślami. A Léa starała się myśleć racjonalnie i za wszelką cenę nie pozwalała zalewać swoich myśli Luką, bo wiedziała, że i tak już przepadła. Uwielbiała z nim spędzać czas, mimo że nie znali się długo. Łapała się na tym, że często uśmiechała się na samą myśl o nim, że wciąż miała jego tęczówki przed oczami... Westchnęła ciężko, opierając głowę o ścianę za sobą. Wiedziała, że nawet gdyby byli razem, to ten związek nie pociągnął by za długo, bo przecież niedługo miała wyjechać, jej pobyt w Paryżu przecież się kończył.
- Już jestem. - odezwał się Luka, wracając do pokoju z dwoma szklankami z wodą. Jedną z nich podał białowłosej, a drugą odstawił na szafkę. - Coś cię trapi, prawda? - spytał, widząc, że coś było nie tak, mimo że Léa nawet nie zmieniła swojej mimiki.
- Po prostu za dużo dzieje się w ostatnim czasie i jakoś... Nie wiem, przytłoczyło mnie to.
Nie kłamała. Nie potrafiła skłamać, ale nie potrafiła też powiedzieć mu prawdy - niektóre rzeczy nie mogły ujrzeć światła dziennego, on nie mógł wiedzieć wszystkiego.
Luka uśmiechnął się tajemniczo, wstał i, ku zaskoczeniu dziewczyny, wrócił do niej z gitarą w ręku. Zasiadł obok, po czym nagle zaczął pociągać za struny... A ona słuchała tego w skupieniu i pewnej melancholii. Nie potrzebne były słowa, by Luka przekazał jej, że wiedział, co czuła. Melodia, którą grał mówiła sama za siebie.
Kiedy w końcu skończył, Léa zaczęła cicho klaskać, na co chłopak uśmiechnął się, odkładając swoją gitarę na bok. Jego uroczy uśmiech znacznie poprawił jej wtedy humor i ogólne samopoczucie.
- Podobało się? - spytał, choć odpowiedź i tak była oczywista. Nawet gdyby nie za bardzo by się jej spodobało, to zaślepienie tym wszystkim i tak by wygrało.
- Jeszcze jak. - odparła ze śmiechem, a on od razu zrozumiał, że nie kłamała. Choć Luka znał ją trochę i wiedział, że "zadawała się" z mafią, to jednak nie miało to wtedy żadnego znaczenia, bo przy nim była miłą i spokojną dziewczyną. - Gdzie się tego nauczyłeś?
Wzruszył ramionami, więc nie dociekała.
- Chcesz coś zagrać? Mogę cię nauczyć.
- Z chęcią. - powiedziała zgodnie z prawdą, chcąc się nauczyć czegokolwiek. Pamiętała przecież, że nauka gry na gitarze z Martinem się jej podobała, nawet jeśli nie do końca nauczyła się cokolwiek grać. - Ale ostrzegam, że raczej marna ze mnie uczennica.
To go nie zraziło ani trochę. Podał jej gitarę i usiadł obok, instruując ją, jak należy. A Léa naprawdę wciągnęła się w to wszystko, nie przejmując się, że coraz bardziej zatracała się w relacji z nim.
Bo Luka był zdecydowanie inny, niż Martin.
~*~
- Léa? - odezwał się Froll, kiedy białowłosa weszła do piekarni późnym wieczorem i od razu skierowała się na górne piętro, wciąż rozpromieniona. - Czy ty się zakochałaś?
Léa, jakby oprzytomniała po słowach kwami, i pokręciła głową sama do siebie. Zaraz przetarła twarz rękoma, uświadamiając sobie, że Froll mógł mieć rację. Temu pomału nie dało się już zaprzeczyć, a jej rozmarzony wzrok doskonale zdradzał mu, że coś się działo między Léą a Luką.
- Ja już naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje, Froll. - jęknęła dziewczyna, zakrywając twarz i siadając na schodach, gdzie nikt jej ani nie widział, ani nie słyszał. - Miałam tu przyjechać, by się czegoś wiedzieć, a tak naprawdę jeszcze nic nie załatwiłam. Dzieje się tak dużo w ostatnich dniach, mój czas się już kończy, a ja nie wiem, co robić.
- Twoja kuzynka powinna wiedzieć, gdzie jest strażnik, może cię zaprowadzi.
- Nie chcę jej wykorzystywać, ale chyba będę musiała, bo sama nigdy go tu nie znajdę. Ona na pewno wie, kto to jest. - powiedziała, podnosząc się pełna nadziei. Jeśli ktoś miał wiedzieć, gdzie znajdował się strażnik miraculów, to tylko Biedronka, a skoro Biedronką była Marinette... - Muszę do niej zagadać, najlepiej teraz.
Dziewczyna od razu ruszyła na górę, nie przejmując się swoim kwami, które zostało w tyle. Froll jednak prędko ją dogonił, zjawiając się przed nią, przez zmuszona była stanąć.
- A nie lepiej iść się umyć, a dopiero później z nią pogadać? - zasugerował, a ona nie mogła się z nim nie zgodzić. Czasami zastanawiała się, skąd Froll nauczył się tak "przemawiać" i doprowadzać ją do pionu, w niektórych sytuacjach. Gdyby nie on, ona już dawno popełniłby mnóstwo błędów.
- Racja. - przytaknęła od razu. - Ale i tak muszę iść po piżamę, a Marinette zapewne jest w swoim pokoju.
Ostatecznie Léa udała się do łazienki, oczywiście z piżamą, a kiedy tylko wróciła do pokoju kuzynki... Cóż, niemalże od razu dowiedziała się wszystkiego, czego chciała, a Marinette zapewniła jej pomoc w dotarciu do strażnika miraculów.
CZYTASZ
Miraculous: Biała Wilczyca
Fiksi PenggemarLéa Lemaire na co dzień była zwykłą nastolatką z nietypowymi białymi włosami. Ale skrywała pewien sekret, o którym nikt nie miał pojęcia. Biała Wilczyca - tak była nazywana we Włoszech. Czy Paryż przyjmie nową bohaterkę z godnością? A może Biała W...