rozdział 5

620 36 1
                                    

- Léa!

Dziewczyna uniosła wzrok znad telefonu, patrząc w stronę drzwi, w których pojawiła się niska kobieta. Sabine uśmiechnęła się ciepło do nastolatki, która odwzajemniła jej gest.

- Tak, ciociu? - spytała uprzejmie, skupiając całą swoją uwagę na ciotce. Kobiecie zrobiło się milej na sercu, gdy usłyszała, jak Léa się do niej zwróciła.

- My wychodzimy. Przypilnujesz domu i Marrinette, prawda?

- Jasna sprawa. - przytaknęła od razu Léa, nie widząc żadnych przeszkód do przypilnowania domu i swojej kuzynki. Nastolatka była naprawdę odpowiedzialna i udowodniła to już niejednokrotnie.

- Marrinette niedługo powinna wrócić. Nie zdemolujcie domu.

- Postaramy się. - zaśmiała się, patrząc nieco rozbawiona na kobietę. Sabine uśmiechnęła się szeroko. - A gdzie wogóle wychodzicie? - spytała po chwili, sprawdzając godzinę na wyświetlaczu telefonu.

- Musimy załatwić pilną sprawę. Wrócimy późno. - oznajmiła pani Cheng, poprawiając ułożenie torby na ramieniu. Léi od razu przypomniało się, dlaczego tak naprawdę przyjechała do Paryża.

- No dobrze. To do zobaczenia.

- Do później.

Kobieta wkrótce zniknęła za drzwiami, a chwilę później wraz ze swoim mężem wyszli z budynku, ruszając w tylko sobie znaną stronę. Léa podniosła się na równe nogi, zgarniając telefon z materaca. Znikąd pojawił się koło niej Froll.

- Masz plan, prawda?

- Nie inaczej. - odparła białowłosa, uśmiechając się tajemniczo. Prędko podeszła do drzwi, otwierając je. Zanim jednak wyszła, obejrzała się za siebie, gdzie wciąż znajdował się Froll. - Chodź. Pójdziemy po młodą, później coś się wymyśli. - powiedziała, wychodząc. Kwami pokręciło tylko głową i ruszyło za nastolatką.

- Czemu zawsze się na to zgadzam?

~*~

- Ona napewno się tu uczy? - jęknął Froll, gdy tylko dotarli pod odpowiedni adres. Léa sprawdziła godzinę, upewniając się, czy nie przyszła za wcześnie, czy aby napewno Marinette kończyła o tej godzinie lekcje.

- Przestań, Froll. Napewno. Pokazywała mi tą szkołę. - odparła od razu, chowając telefon z powrotem do kieszeni spodni. Spojrzała na budynek, akurat w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. - Oo, zaraz powinni wyjść. - dodała z uśmiechem, patrząc, jak pierwsi uczniowie wychodzą ze szkoły.

Froll niemal od razu schował się w jej kieszeni, nie chcąc zostać zauważonym.

W tym samym czasie Marinette i jej koleżanki schodziły po schodach na dół, rozmawiając zawzięcie.

- Czyli dzisiaj u ciebie, tak? - zapytała Alya, spoglądając na swoją przyjaciółkę z uśmiechem.

Alya była dziewczyną średniego wzrostu o ciemnej karnacji oraz piwnych oczach. Miała ciemnobrązowe, falowane włosy z jasnymi końcówkami wpadającymi w kolor rudy. Nad jej prawą brwią widniał pieprzyk. Nastolatka miała na nosie okulary z czarnymi, grubymi oprawkami. Ubraną była w koszulkę z krótkim rękawkiem oraz kołnierzykiem, na której znajdowałsię wzór w biało-beżowo-pomarańczowo-fioletową kratę. Nogi ozdabiały dżinsowe spodnie typu 3/4, a na stopach widniały białe buty z czarnymi zygzakami, z mocno wysuniętym językiem.

- Rodzice powinni pozwolić wam do mnie przyjść. Nie ma problemu. - odpowiedziała Marinette, patrząc na pozostałe koleżanki. Nie miała jednak pojęcia, że tamtego dnia jej rodziców w domu nie będzie.

Miraculous: Biała Wilczyca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz