rozdział 2

727 35 6
                                    

Była piąta rano, gdy Léa wyszła niezauważalnie z pokoju Marrinette. Wzięła z piekarni rogalika i wyszła z budynku, ruszając w tylko sobie znaną stronę.

- Czemu kazałaś mi wstać tak wcześnie? - jęknął Froll, przecierając ręką swoje duże oczy. Dziewczyna spojrzała na niego, chowając telefon do kieszeni spodni.

- Nie marudź, Froll. Nie musiałeś ze mną iść. - powiedziała, rozglądając się, czy nikt ich nie widzi. Było wcześnie, ale zawsze mógł ktoś wyjść zza rogu i podsłuchać, a przede wszystkim, zobaczyć kwami.

- Masz chociaż jakieś ciastko?

Léa uniosła brew do góry, patrząc z rozbawieniem na stworzonko obok siebie. On uwielbiał ciastka, szczególnie te czekoladowe.

- Rozumiem, że jesteś kwami wilka, ale musisz mnie aż taki wilczy głód? - spytała ze śmiechem, kręcąc głową sama do siebie.

- To masz to ciastko? - zapytał ponownie Froll, ignorując słowa nastolatki. Léa, wciąż kręcąc głową, wyciągnęła z kieszeni bluzy ciastko, które specjalnie ze sobą wzięła, i podała je kwami. - Dziękuję.

- Pamiętaj, że dzisiaj wychodzimy. - przypomniała białowłosa, kątem oka patrząc na Frolla. Uśmiechnęła się, widząc, jak stworzonko szybko je swój ulubiony przysmak.

- Taa, taa. - przytaknął z pełną buzią, co jeszcze bardziej rozśmieszyło jego właścicielkę.

Nastolatka przeszła kilka metrów, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Przestraszyła się, ale szybko wyciągnęła urządzenie z kieszeni i odebrała, nie patrząc nawet, kto do niej dzwonił.

- Halo?

- Cześć, kochanie. - odezwała się kobieta po drugiej stronie, nieświadomie wywołując uśmiech na twarzy swojej córki. Ona sama uśmiechnęła się szeroko, słysząc głos jasnowłosej.

- Hej, mamo. - przywitała się Léa, przechodząc przez pasy. - Coś się stało, że dzwonisz? - spytała, zmartwiona, że coś się zdarzyło pod jej nieobecność w domu. W ostatnim czasie miała i tak już sporo zmartwień.

- Był u nas ostatnio Martin.

Dziewczynę zamurowało na chwilę na wspomnienie tego imienia. Stanęła na moment, nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie Frolla.

- Żartujesz, prawda? - spytała, wciąż lekko oszołomiona. Naprawdę nie chciała w to wierzyć. - Mamo, powiedz, że żartujesz. - powiedziała, chcąc wierzyć, że jej rodzicielka kłamała i teraz powie, że to żart. Nic takiego jednak się nie stało.

- Pytał o ciebie, Léa. Chciał z tobą porozmawiać. - oznajmiła kobieta. Gdyby wzrok Léi mógł zabijać, któryś z przechodniów napewno leżałby martwy na chodniku.

- Wyjaśniliśmy sobie już wszystko. Nie mam pojęcia, czego jeszcze ode mnie chce. - warknęła, zdenerwowana, przeczesując włosy ręką. Nie chciała reagować tak ostro, ale Martin wzbudzał w jej takie emocje już od dawna. - Co mu wogóle powiedziałaś? - spytała już łagodniej, wchodząc na teren parku.

- Że wyjechałaś i nie ma cię w domu. - odpowiedziała pani Lemaire zgodnie z prawdą. Léa wypuściła powietrze przez nos.

- Chyba nie powiedziałaś mu, gdzie pojechałam, tak? - zapytała, jednak kobieta milczała. Dziewczyna poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku, bo brak odpowiedzi był wystarczającą odpowiedzią. - Nie mów mi, że...

- Powiedziałam.

- Mamo! Oszalałaś? Przecież on zaraz tutaj przyjedzie i będzie mnie szukał.

Pani Lemaire poczuła wyrzuty sumienia, że zdradziła chłopakowi, gdzie przebywa jej córka. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak jej pociecha reagowała na nastolatka, a mimo to powiedziała mu, gdzie ona jest. Léa była wściekła.

- Przepraszam, kochanie. Chciałam dobrze. - powiedziała cicho kobieta z wyraźną skruchą. Dziewczyna usiadła na ławce i poraz kolejny przyjechała palcami po swoich białych włosach.

- Nie mam ci tego za złe, ale... - westchnęła, uspokajając się nieco. - Nie mów mu na przyszłość, gdzie jestem, ani co robię i z kim. Nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu. - poprosiła.

- Rozumiem. I przepraszam jeszcze raz, naprawdę nie chciałam.

Białowłosa postanowiła na razie zapomnieć o zaistniałej sytuacji i uśmiechnęła się pod nosem. Musiała jakoś zmienić temat rozmowy z matką.

- A co wogóle u taty? Jak się trzymacie?

~*~

Trzy godziny później Léa wróciła do mieszkania, a tam prędko udała się do pokoju swojej kuzynki. Otworzyła drzwi i żadnego oporu weszła do środka. Westchnęła ciężko, odwracając się do tyłu, jednak zamarła wpół kroku.

Tikki, kwami biedronki, patrzyła swoimi dużymi oczami na zdezorientowaną nastolatkę. Pisnęła cicho i prędko się schowała się za łóżkiem swojej właścicielki. Léa od razu oprzytomniała i podeszła do mebla, kucając przed nim. 

- Hej, spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedziała cicho, chcąc by Tikki pokazała jej się w całości. Kwami biedronki wyjrzało zza mebla, spoglądając na dziewczynę. - Wiem czym jesteś. - przyznała, uśmiechając się delikatnie. Przechyliła głowę w bok, patrząc na stworzonko. - Froll?

Froll podleciał do Léi i usiadł na jej głowie, co nastolatka skwitowała cichym śmiechem.

- Widzisz? Jemu nic nie zrobiłam, tobie też nic nie zrobię.

- Tikki? - spytało kwami wilka, zeskakując z głowy dziewczyny, by stanąć naprzeciw kwami biedronki.

- Froll.

Léa spojrzała zdziwiona na stworzonka, unosząc brew do góry. Nie miała pojęcia, że się znają.

- Znacie się?

- Tak. Nie mówiłem ci? - zapytał Froll, odwracając się do niej przodem. Jego duże szare oczy błyszczały.

- Nie? To znaczy, mówiłeś mi, że jest jeszcze wiele kwami, ale nie mówiłeś, że są też w Paryżu. - odpowiedziała białowłosa, siadając normalnie na łóżku. Spojrzała na kwami z delikatnym uśmiechem. - Mniejsza... Jak ci na imię? - zapytała, skupiając swoją uwagę na czerwonym stworzonku w czarne kropki.

- Już wróciłam, Tikki! - zawołała Marrinette, wchodząc gwałtownie do swojego pokoju. Gdy dostrzegła swoje kwami, swoją kuzynkę i jej kwami, zatrzymała się wpół kroku, patrząc zdziwiona na całą trójkę. - Léa? Co ty tu...?

- Hej, Marrinette. - przywitała się starsza, opierając rękoma o materac. Patrzyła na swoją kuzynkę przez chwilę, aż w końcu spojrzała lekko w dół, po czym ponownie wróciła wzrokiem do dziewczyny. - Czemu nie mówiłaś, że masz kwami biedronki? - zapytała, choć w jej głosie nie można było wyczuć zawiedzenia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ona także musiała się ukrywać, by nikt nie dowiedział się, że ratuje ludzi w potrzebie.

- Ale skąd...? Jak?

- Froll? - odezwała się Léa, zwracając się do Frolla. Stworzonko usadowiło się na jej wystawionej dłoni i spojrzało na jej kuzynkę. - To kwami wilka. Jest mój od kilku lat. - wyjaśniła pokrótce, uśmiechając się. Marrinette opadła na krzesło, patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami. Tikki prędko do niej podleciała.

- Ale...

Dziewczyna ostatecznie się nie wysłowiła, ale Léa nawet się tym nie przejęła. Wzięła telefon w dłoń, czując wibracje. Prędko odblokowała ekran i weszła w wiadomości.

A serce na moment jej stanęło, gdy zobaczyła, kto do niej napisał.

Od Martin: Twoja mama powiedziała mi, gdzie jesteś. Niedługo się zobaczymy skarbie

Miraculous: Biała Wilczyca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz